Polska tragedia w czeskiej kopalni
Tragedia w czeskiej kopalni CSM Północ w Stonavie w Zagłębiu Karwińskim. Doszło tam do wybuchu metanu. Nie żyje 13 górników, w tym 12 Polaków.
REGION Do tragicznego w skutkach wypadku doszło 20 grudnia o godz. 17.16 na głębokości 800 m. Przyczyną był zapłon metanu, który zniszczył kilka podziemnych stanowisk pracy górników. - Prace podziemne zostały natychmiast przerwane, a górnicy wycofani - przekazał dziennikarzom Ivo Čelechovský, rzecznik prasowy firmy OKD, której częścią jest kopalnia CSM Północ.
Rozpoczęto akcję ratowniczą. Do czeskich ratowników dołączyli ratownicy z Polski. Początkowo przekazywano informacje, że jedna osoba nie żyje, dziesięć jest rannych i tyle samo poszukiwanych. Niestety z godziny na godzinę bilans ofiar rósł i ostatecznie zatrzymał się na 13 ofiarach śmiertelnych. Zginęło 12 Polaków i Czech. 10 osób zostało rannych. W chwili tragedii pod ziemią w rejonie zagrożenia były 23 osoby.
Na miejsce tragedii przybył premier Mateusz Morawiecki. - Pragnę złożyć wyrazy najgłębszego współczucia wszystkim ofiarom katastrofy górniczej w Karvinie. To ogromna tragedia dla wszystkich Polaków i Czechów. W tym trudnym dniu szczególnie mocno pokażmy solidarność i poczucie narodowej wspólnoty - powiedział Morawiecki. 21 grudnia prezydent RP Andrzej Duda ogłosił niedzielę 23 grudnia dniem żałoby narodowej.
Czwartkowa eksplozja metanu w kopalni CSM, która zebrała śmiertelne żniwo, należy do najtragiczniejszych wydarzeń we współczesnej historii górnictwa w Czechach.
Rzecznik kopalni powiedział, że w Stonavie pracuje około 2 tys. górników z Polski.
Węgiel ważniejszy od życia?
Udało nam się skontaktować z kilkoma mieszkańcami powiatu wodzisławskiego, którzy pracują na czeskiej kopalni. Nie chcą jednak rozmawiać o minionej tragedii. - Zginęli tam nasi koledzy. Byli to ojcowie, synowie, bracia i mężowie naszych znajomych i przyjaciół. Ciężko nam w tej chwili cokolwiek powiedzieć prócz słów „miej ich w opiece św. Barbaro” - mówią wstrząśnięci ostatnimi wydarzeniami. Z kolei Sylwester, który przepracował w stonawskiej kopalni ponad 10 lat podkreśla, że bezpieczeństwo tamtejszych górników nie było najważniejsze. - Liczyło się wydobycie - mówi wprost. - Dlatego się stamtąd zwolniłem i pracuję teraz w polskiej kopalni - dodaje. W trakcie akcji ratowniczej pod kopalnią zebrali się członkowie rodzin zabitych górników. Jeden z ojców zabitego górnika w dramatycznych słowach krzyczał o machlojkach w kopalni, foliach na czujnikach metanu. - Węgiel się tylko liczy, życie to macie w du*ie jedny słowem - nie krył emocji Zbigniew Kaczmarek, cytowany przez ogólnopolskie media.
Dramatyczna relacja
W rejonie eksplozji pracował co najmniej jeden z mieszkańców Wodzisławia Śląskiego. Na szczęście nic mu się nie stało. Za pośrednictwem mediów społecznościowych opisał dramatyczne chwile. - Niestety byłem tam, ale udało mi się wyjść praktycznie bez szwanku... W skrócie: 3 piętro, ściana, bo tam byłem na dolnej wnęce. Z kolegą poczuliśmy chwilowy brak powietrza i podmuch! Zostaliśmy wyrzuceni na spąg. Człowiek otwiera oczy i nic nie widzi... Pełno pyłu i brak powietrza. Sztygar niedaleko mnie, bo na obsłudze przenośnika ścianowego, popalona twarz i spalone włosy. Tyle widziałem. Z tego co wiem, to ja i 3 kumpli przeżyło... Po jakimś czasie z połowy ściany przyszedł następny kolega o własnych siłach, w stanie fatalnym, spalony i błagał o pomoc i picie. (...) Ciężkie przeżycie. Oby reszta mojej załogi wróciła do swoich rodzin... - napisał pan Łukasz (nazwisko do wiadomości redakcji).
Wciąż palą się znicze
Wśród ofiar nie ma mieszkańców powiatu wodzisławskiego. Według informacji wojewody ofiary katastrofy pochodzą z Zabrza, Chałupek (33-letni Marcin Leśniewski), Gliwic, Jastrzębia-Zdroju (28-letni Artur Jokiel), Goleszowa, Cieszyna, Mysłowic, powiatu będzińskiego. Trzech górników pochodziło z województw: kujawsko-pomorskiego, świętokrzyskiego i wielkopolskiego. Zmarli mieszkańcy Jastrzębia i Chałupek, pochodzili z powiatu wodzisławskiego. Do dziś udało się wydobyć ciała 4 ofiar. Ciało jednego górnika wydobyto tuż po katastrofie. Trzech kolejnych 23 grudnia. Poszukiwania pozostałych uniemożliwiają trudne warunki, panujące w rejonie katastrofy. Niestety nie wiadomo kiedy uda się po nich zejść.
Po świętach, 27 grudnia w kopalni wznowiono wydobycie w innych, niezagrożonych rejonach kopalni. Pod bramą nadal paliły się setki zniczy, pozostawionych nie tylko przez bliskich i znajomych ofiar, ale też przez samych górników, również z polskich kopalni. Świadczyły o tym pozostawione przez nich podpisane flagi. np. z Zofiówki. - To byli nasi bracia. To byli nasi bracia z kopalni, bo my górnicy wszyscy jesteśmy braćmi, nieważne czy Polacy czy Czesi - powiedział jeden z górników, którzy wyjechali z rannej szychty. Wciąż przychodzą kolejne osoby, które pod bramą zapalają znicze. (mak), (juk), (art)