Szlachetna Paczka z wizytą u pani Wioletty
Co roku na listę potrzebujących Szlachetnej Paczki trafia kilkadziesiąt rodzin w każdym mieście. W tym roku w Wodzisławiu Śląskim było ich 56. Darczyńców chcących spełnić marzenia było tak wielu, że zdecydowano się dodatkowo pomóc dwóm rodzinom z województwa opolskiego. Wśród potrzebujących znalazła się między innymi pani Wioletta, matka samotnie wychowująca dwójkę dzieci.
WODZISŁAW ŚL. Szlachetna Paczka to obecnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych projektów społecznych w Polsce. Jest oparta na pracy z darczyńcami i wolontariuszami, którzy pomagają rodzinom w potrzebie. Wolontariusze szukają rodzin, a darczyńcy przygotowują dla nich dedykowaną pomoc.
– Szlachetna Paczka to przede wszystkim mądra pomoc. Prezenty otrzymują rodziny lub osoby samotne, które zostały w jakiś sposób dotknięte przez los i jest im ciężko. Chcą jednak walczyć o swoją przyszłość. Ideałem jest dotarcie do rodziny w potrzebie w ciągu pierwszego roku od momentu, gdy nastąpiło w życiu jej członków załamanie – tłumaczy Monika Sobik, liderka wodzisławskiego regionu Szlachetnej Paczki.
Do akcji rodziny/ osoby potrzebujące mogą zgłosić się same lub mogą zgłosić je osoby z ich otoczenia. Każda ze zgłoszonych do akcji osób przechodzi jednak przez długotrwałą weryfikację, czy kwalifikuje się do trafienia na listę Szlachetnej Paczki. Weryfikacji dokonuje wolontariusz, który nie pochodzi z rejonu zamieszkania danej osoby i który przeszedł wielomiesięczne szkolenie pod tym kątem. To właśnie dokładna weryfikacja pomaga określić, czy pomoc jest potrzebna i w jakim wymiarze. To również jeden z powodów, dla których liczba potrzebujących z roku na rok maleje (sprawdzane są przede wszystkim wysiłki i chęci rodziny do poprawienia warunków życiowych).
Co do paczek?
Gdy dana rodzina lub osoba samotna pomyślnie przejdą proces weryfikacyjny, tworzona jest „lista potrzeb”, która dołączona zostaje do opisu. Wśród najpotrzebniejszych rzeczy znajdują się między innymi: ubrania, jedzenie, chemia, artykuły szkolne, małe i większe AGD, opał, meble, zabawki i wiele innych. W przygotowanie paczek może być zaangażowana jedna osoba, cała rodzina, firma, a nawet całe grono znajomych czy całe szkoły. Wystarczy, że jedna osoba wybierze rodzinę z listy i wspólnie z członkami rodziny lub znajomymi mogą wspólnie przygotować prezenty. Dzięki temu do jednej rodziny trafia nawet kilkadziesiąt prezentów z najpotrzebniejszymi artykułami.
Pomoc na każdym etapie odbywa się anonimowo. Opisy osób w potrzebie tworzone są w taki sposób, by nikt nie mógł zorientować się o kogo chodzi i gdzie mieszka. Obdarowana rodzina także nie wie, kto przygotował jej paczki. W komunikacji między obiema stronami uczestniczą wolontariusze.
Szlachetna Paczka w Wodzisławiu
Finał Szlachetnej Paczki przypadł w tym roku na weekend 8-9 grudnia. W sobotę darczyńcy przywozili prezenty do sztabu, który mieścił się w Wodzisławskim Centrum Kultury. W niedzielę od wczesnych godzin porannych wolontariusze rozwozili paczki do rodzin. W przyjmowaniu i rozwożeniu paczek pomagali strażacy i ratownicy medyczni.
Z wizytą u pani Wioletty
Jedną z osób, która pojawiła się na tegorocznej liście Szlachetnej Paczki, była pani Wioletta - młoda mama, samotnie wychowująca dwójkę dzieci. Pani Wioletta jest po trudnym rozwodzie. Mieszka w domu byłego teścia, były mąż wyprowadził się po tym, jak odkryła, że miał na boku romans. To, że jest ciężko, było widać już na „dzień dobry”. Pod drzwiami domu zamieszkałego przez panią Wiolettę stał karton z żywnością, którą podrzucił nieznany darczyńca.
– Były teść pozwolił mi tu nadal mieszkać z dziećmi. To on dokonuje wszystkich opłat związanych z domem i opałem. Gdyby nie on, nie wiem, co by było, gdzie bym dzisiaj mieszkała razem z dziećmi – powiedziała pani Wioletta. – Dom jednak formalnie nie należy do mnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę tu mogła mieszkać do końca życia. Gdyby ktoś kazał mi się dziś z niego wyprowadzić, nie miałabym czego ze sobą zabrać. Walczę o to, by któregoś dnia wprowadzić się do własnego lokum, ale póki co nie mam możliwości. Nie mam nawet odkurzacza, bo nie stać mnie na jego zakup, sprzątam miotłą – opowiada.
Pani Wioletta swoich rodziców już pochowała. Ma siostrę, która opiekuje się ich niepełnosprawnym bratem.
– Nie mam nikogo bliskiego ze swojej strony, kto mógłby mi pomóc. Nie mam z kim zostawić dzieci by móc iść do pracy. Syn Mateusz nie chodzi jeszcze nawet do przedszkola. Moja siostra zajmuje się naszym niepełnosprawnym 25-letnim bratem który nie mówi, nie siedzi, nie porusza się, tylko leży – powiedziała pani Wioletta.
Do życia pani Wioletta ma tylko 1000 zł miesięcznie na trzy osoby, nie ma żadnych świadczeń. Pieniądze otrzymuje z funduszu alimentacyjnego. Jej były mąż nie płaci alimentów ani jej, ani poprzedniej partnerce, z którą również ma dziecko. Sprawa ciągnie się od miesięcy, bo urzędy nie są w stanie skompletować wszystkich niezbędnych dokumentów, między innymi potwierdzających dochody jej byłego męża, który jakiś czas temu pracował w Czechach. Pracę rzucił, nie odbierając dokumentów. Pani Wioletta robi co może, dzwoni po urzędach, prosi o pomoc i ponagla sprawę, bo sytuacja do wesołych nie należy. Przy dwójce dzieci w wieku 2 i 7 lat 1000 zł miesięcznie to bardzo niska suma. Urzędnicy jednak rozkładają ręce.
– Mój były mąż w ogóle nie interesuje się dziećmi, nie uczestniczy w ich wychowaniu, nie angażuje się w ich dorastanie – zdradza pani Wioletta.
W tym roku Boże Narodzenie nadeszło dla niej i jej dzieci nieco szybciej. Wolontariusze Szlachetnej Paczki przekazali jej 30 prezentów od anonimowych darczyńców, spełniając tym samym największe marzenia jej dzieci. Wśród prezentów znalazły się te najpotrzebniejsze – ciepłe ubrania na zimę, zabawki, jedzenie. Starsza córka marzyła o różowej kurtce – również i to marzenie udało się spełnić. Ciężko było powstrzymać łzy wzruszenia na widok szczęśliwych i uśmiechniętych twarzy dzieci. To one są najważniejsze w życiu pani Wioletty, to one motywują ją do działania.
– Nie spodziewałam się tak ogromnego wsparcia – mówiła będąc w głębokim szoku i z niedowierzaniem patrząc na stosy kolorowych prezentów. – Wcześniej słyszałam o tej akcji, ale nie wiedziałam, że jest ona tak wielka – nie kryła zaskoczenia.
Wśród paczek znalazła się jedna szczególna. Znajdowała się w niej ręcznie robiona choinka z imionami wszystkich darczyńców, którzy przygotowywali dla nich paczki.
Takich scenariuszy w samym Wodzisławiu i jego okolicy tego dnia było kilkadziesiąt. Łzy radości, szczęścia, tryskające radością dzieci, wielkie wzruszenie i szok. Wszystko to dzięki wielkiemu sercu darczyńców, którzy zdecydowali się pomóc ludziom w potrzebie. Agnieszka Kaźmierczak
Statystyki z tegorocznej akcji:
Liczba przyjętych paczek: 933
Wartość przyjętych paczek: 211.298 zł
Łączna liczba osób, które przygotowywały w tym roku
paczki: 2693 osoby
Średnia wartość paczki: 3912,93 zł
Średnia liczba osób przygotowujących paczkę: 50 osób