Coraz więcej antyszczepionkowców w naszym powiecie
Z roku na rok w Wodzisławiu Śląskim i pozostałych miejscowościach powiatu rośnie liczba dzieci, które nie są szczepione.
POWIAT Lawinowo rośnie liczba rodziców, którzy nie szczepią swoich dzieci. Potwierdzają to dane z wodzisławskiego Sanepidu, który monitoruje sytuację. Tendencja jest wzrostowa. W ubiegłym roku już 305 dzieci z naszego powiatu nie zostało poddanych obowiązkowym szczepieniom. W 2016 roku takich przypadków było zdecydowanie mniej, bo 231. Sanepid, podobnie jak lekarze, źródła problemu upatruje przede wszystkim w rosnącej popularności ruchów antyszczepionkowych.
Rekordowy Wodzisław
W ubiegłym roku to w Wodzisławiu najwięcej osób zrezygnowało ze szczepienia swoich dzieci – Sanepid odnotował aż 108 takich przypadków. Na drugim miejscu są Rydułtowy – 65 dzieci. Kolejno Radlin – 30 dzieci, Gorzyce – 25, Marklowice – 23, Lubomia – 22, Pszów – 15, Godów – 15, Mszana – 2. – Rzeczywiście, są powody do zaniepokojenia, bo liczba dzieci nieszczepionych stale rośnie. Zauważamy, że co kwartał jest ich więcej – mówi Katarzyna Klusaczyk z sekcji epidemiologii wodzisławskiego Sanepidu.
Mała świadomość?
O niezdrowej modzie na nieszczepienie dzieci mówiła na sesji rady miasta w Wodzisławiu Śląskim dyrektor wodzisławskiego Sanepidu Barbara Orzechowska. Podkreślała, że często rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, czym grozi brak obowiązkowych szczepień. – Słyszą o niepożądanych odczynach poszczepiennych, a tymczasem w ubiegłym roku na terenie Wodzisławia odnotowano tylko jeden taki przypadek i do tego lekki. Rodzice mają zbyt małą wiedzę na temat chorób i powikłań po chorobach, przed którymi chronią szczepionki – mówiła Orzechowska.
W całym powiecie wodzisławskim w 2017 r. do sanepidu zgłoszono 12 przypadków niepożądanych odczynów poszczepiennych, ale były to łagodne przypadki, typu gorączka.
Przepisy za mało skuteczne
A co z rodzicami, którzy nie chcą szczepić swoich dzieci? W ocenie Naczelnej Izby Lekarskiej obecne regulacje nie wystarczają, bo rodzicom udaje się skutecznie unikać egzekwowania obowiązku. Schemat jest taki. Sanepid otrzymuje z przychodni informację, że rodzic nie przychodzi z dzieckiem na szczepienie. Wówczas sanepid wzywa takiego rodzica na rozmowę o ustawowym obowiązku szczepień ochronnych. Jeśli opiekun dziecka w dalszym ciągu nie wyraża zgody na szczepienie, sanepid wysyła drugie wezwanie. – Opiekun dziecka w ciągu 14 dni od otrzymania wezwania powinien dostarczyć do Powiatowej Stacji Sanitarno–Epidemiologicznej dokument potwierdzający wykonanie zaległych szczepień ochronnych u dziecka bądź zaświadczenie lekarskie o przeciwwskazaniu do szczepienia – wyjaśnia Barbara Orzechowska.
Jeśli po upływie 14 dni rodzic nadal nie reaguje, sanepid podejmuje czynności zmierzające do uruchomienia postępowania egzekucyjnego. Następnie sprawa kierowana jest do wojewody – otrzymuje on z sanepidu wniosek o „wszczęcie postępowania egzekucyjnego i nałożenie grzywny w celu przymuszenia wraz z tytułem wykonawczym”. Grzywny – nakładane wielokrotnie – nie mogą przekroczyć łącznie 50 tys. zł. Jednorazowo nie mogą być wyższe niż 10 tys. zł.
W 2017 r. wodzisławski Sanepid wysłał do rodziców 42 wezwania (liczba ta na pozór może wydawać się mała, ale wiele spraw rozpoczęło się w poprzednich latach, trwają nadal i nie są wpisywane do statystyk za 2017 r.). Wystawiono też 8 tytułów wykonawczych, ale dotyczyło to spraw, które rozpoczęły się w 2016 r.
Samorządy mają związane ręce
Co jakiś czas pojawiają się pomysły, by do żłobków, przedszkoli czy szkół były przyjmowane wyłącznie zaszczepione dzieci. Takie rozwiązanie próbowały wdrożyć m.in. władze Częstochowy i Krakowa. Bezskutecznie, bo wojewodowie kwestionowali takie rozwiązania. Zdaniem wójta Lubomi Czesława Burka, który jest doktorem prawa samorządowego, obecnie samorządy nie mają narzędzi do tego, by w trakcie rekrutacji np. do przedszkola wprowadzać wymóg przedstawienia zaświadczenia o realizacji szczepień ochronnych. Taki wymóg stałby bowiem w sprzeczności z przepisami o powszechnym dostępie do edukacji. – Nie można wprowadzać do rekrutacji elementów, który by ograniczały ten dostęp. Artykuł 13 ustawy „Prawo oświatowe” jednoznacznie wskazuje, że do przedszkoli publicznych przeprowadza się rekrutację dzieci w oparciu o zasadę powszechnej dostępności – podkreśla Czesław Burek.
Krok należy do rządu
Sytuację można zmienić, jednak wyłącznie poprzez wprowadzenie zapisów ustawowych. A tym musiałby zająć się rząd, a nie samorządowcy. Wójt Burek wskazuje też na zapis w artykule 13 Konstytucji, że „ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź (...) zdrowia i moralności publicznej (...). I właśnie powołując się na bezpieczeństwo w zakresie zdrowia ogółu rząd mógłby zadecydować o wprowadzeniu wymogu szczepienia wszystkich dzieci posyłanych do publicznych przedszkoli czy żłobków.
Chcą zniesienia obowiązku szczepień
W Polsce coraz bardziej rysuje się spór między zwolennikami szczepionek a antyszczepionkowcami. Niedawno Komitet Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej „STOP NOP” złożył w Sejmie obywatelski projekt ustawy, który zakłada zniesienie obowiązku szczepień. Podpisało się pod nim ponad 120 tys. osób. Projekt mówi o wprowadzeniu dobrowolnych szczepień przeciw chorobom zakaźnym. W myśl tego projektu to rodzic miałby zdecydować, czy jego dziecko ma być szczepione. Szczepienia pozostałyby obowiązkowe jedynie w sytuacji, gdy wojewoda lub minister ogłosi stan zagrożenia epidemiologicznego albo stan epidemii.
Projekt negatywnie ocenił minister zdrowia Łukasz Szumowski. Podkreślił, że stosunek korzyści do ewentualnych negatywnych skutków w przypadku stosowania szczepień wskazuje na to, iż niosą szczepienia zdecydowanie więcej pozytywnych efektów. Zwrócił także uwagę na zagrożenia chorobami zakaźnymi w związku z obecnością emigrantów w Polsce. – Rosnący odsetek osób przybywających do Polski niesie wyzwania w tej dziedzinie – powiedział. Przypomniał, że w naszym kraju mieszka około 1,5 mln osób z zagranicy. Głównie są to obywatele Ukrainy i Białorusi, gdzie sytuacja epidemiologiczna jest gorsza niż w Polsce.
Do sądu
Spory w sprawie szczepień coraz częściej przenoszą się do sądu. W kwietniu „Rzeczpospolita” opisywała sprawę rodziców, którzy nie przyszli z córką na szczepienia. Służby sanitarne nakazały im zaszczepić ją przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi, poliomyelitis, odrze, śwince i różyczce. Rodzice odmówili, zostały zasądzone grzywny. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że nie tylko niezaszczepienie dziecka, ale nawet niestawienie się z dzieckiem na badanie kwalifikacyjne jest łamaniem prawa.
Eksperci alarmują, że jeśli w kraju utrzyma się wysokie tempo rezygnacji ze szczepień, to za kilka lat nie będziemy chronieni przed chorobami, które – jak się wydawało – zostały już niemal opanowane. W Europie jest coraz więcej przypadków zachorowań np. na odrę. Główny Inspektorat Sanitarny ostrzega, że jeśli liczba przeciwników szczepień będzie nadal rosła, to odra zaatakuje także i w Polsce.
Magdalena Kulok
Występowanie niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP) jest jednym z głównych argumentów tzw. ruchu antyszczepionkowego. Jak wynika z danych publikowanych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny (NIZP-PZH) niepożądany odczyn poszczepienny występuje przeciętnie 1 raz na 10 000 szczepień (dotyczy to szczepionek stosowanych w Polsce). Najczęściej występujące odczyny poszczepienne to zaczerwienienie, ból w miejscu wkłucia, gorączka czy niepokój u dziecka. Odnosząc to do możliwych objawów oraz powikłań wybranych chorób zakaźnych - takich jak zapalenie mózgu, sepsa, zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych czy też zapalenie mięśnia sercowego – należy stwierdzić, że ryzyko związane z wystąpieniem u dziecka choroby zakaźnej jest wielokrotnie wyższe, niż ryzyko wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych. Ciężkie niepożądane odczyny poszczepienne, wymagające hospitalizacji, występują nieporównanie rzadziej niż powikłania chorób, przed którymi chronią. - Szczepienia ochronne są najskuteczniejszym narzędziem zwalczania chorób zakaźnych – podkreśla Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak.