Prezydent nie pozostawia suchej nitki na rządowym pomyśle
Prezydent Mieczysław Kieca krytykuje założenia rządowego programu termomodernizacji, który obejmie m.in. Wodzisław i Godów. – Większego horroru organizacyjnego nie widziałem – mówi wprost.
WODZISŁAW ŚL. Rząd zapowiedział wdrożenie pilotażowego programu termomodernizacji domów, który na razie obejmie pojedyncze miejscowości w Małopolsce i na Śląsku, w tym Wodzisław Śląski i Godów. Z terenu województwa śląskiego będą to jeszcze: Pszczyna, Knurów, Żywiec i Żory. Program będzie skierowany do mniej zamożnych osób. Termomodernizacja obiektów ma być sfinansowana wyłącznie z pieniędzy publicznych: rządu, województwa i samorządów lokalnych. Rząd chce wydać na ten cel 750 mln złotych.
– Walka o czyste powietrze jest jednym z priorytetów rządu. Ruszamy z programem termomodernizacji, który ma na celu zmniejszenie zanieczyszczeń, a jednocześnie zwiększenie możliwości ocieplania domów przez wszystkich naszych obywateli, zwłaszcza tam, gdzie powietrze nie jest czyste – mówił w lutym premier Mateusz Morawiecki.
Na kwietniowej sesji rady miasta prezydent Wodzisławia poinformował, że gotowe są założenia programu termomodernizacji. Zapoznał się z nimi m.in. Zarząd Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego. – Uważam projekt tej ustawy za działanie populistyczne, pozbawione jakiejkolwiek chęci skutecznego przeciwdziałania problemowi – ocenił prezydent Kieca. Wyjaśnił, skąd taka krytyka założeń programu. – Jeśli chodzi o Wodzisław Śląski, to termomodernizacji może zostać poddanych około 700 budynków. Nie więcej. Także trudno tu mówić o ogólnej skali – powiedział prezydent. Później nastąpi wybór konkretnych budynków do termomodernizacji, m.in. w oparciu o kryteria dochodowe. A co dalej? – Proszę sobie wyobrazić, że to miasto będzie musiało w ramach przetargu wyłonić firmę, która przeprowadzi termomodernizacje. Tak jakby nie można było – tak jak do tej pory – przekazać środków mieszkańcom, a ci sami wybiorą firmę, która wykona inwestycje. Prócz tego miasto będzie przez 10 lat odpowiadać za kontrolę projektu – tłumaczył prezydent i dodał, że będzie to rodzić nie tylko koszty dla samorządów (ktoś musi te działania kontrolne wykonywać), ale też dodatkowe problemy w sytuacji, gdyby doszło do zmian prawnych związanych z danym obiektem, np. umarł jego właściciel. – Większego horroru organizacyjnego nie widziałem – stwierdził włodarz. Przekazał też, że jeśli ustawa zostanie przyjęta w zaprezentowanym kształcie, to miasto będzie musiało wyłożyć około 10 mln zł z własnego budżetu.
– Jako Subregion zdążyliśmy nanieść do projektu uwagi merytoryczne. Zarząd Subregionu poparł też apel odnoszący się do założeń programu – dopowiedział prezydent. (mak)