Na wstępie Artur Marcisz Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Nerwy w urzędzie
Nerwy w urzędzie
Wodzisławski magistrat chyba rzeczywiście trochę się trzęsie. Z nerwów. Sprawa miejskiej spółki Domaro zaczyna nabierać tempa. Najpierw prezydent miasta Mieczysław Kieca usiłował sprawiać wrażenie, jakoby zmiana na stanowisku prezesa spółki nie była niczym nadzwyczajnym, bo rada nadzorcza miała prawo dokonać zmiany, a podawanie ich przyczyn nie było wcale konieczne. Po kilkunastu dniach pytań, spekulacji, niedomówień, prezydent zdecydował się zmienić swoje podejście o 180 stopni, składając na byłego prezesa zawiadomienie do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych w związku z niejasnościami wokół zamówień publicznych, udzielanych przez Domaro. Pytanie, dlaczego dopiero teraz, skoro, jak wskazują niektórzy radni, już wcześniej były sygnały o możliwych nieprawidłowościach przy zatrudnianiu firm zewnętrznych do prac zlecanych przez miasto spółce? Dlaczego prezydent zwlekał? Czy liczył, że sprawa rozejdzie się po kościach, albo uda się ją rozwiązać po cichu? Niektórzy radni są przekonani o tym, że miasto nie jest tu bez winy. Z kolei były prezes spółki twierdzi wręcz, że ma na to dowody. Być może sprawa nie jest jakoś szczególnie duża, jeśli chodzi o kaliber ewentualnych nieprawidłowości. Orzekną o tym odpowiednie instytucje. Za to sposób jej rozwiązania sprawił, że prezydent w roku wyborczym wpadł w niezłe tarapaty wizerunkowe.