Duży Kaliber: Pseudokibic skazany za śmiertelne pobicie didżeja
JASTRZĘBIE ZDRÓJ. Dwanaście lat ma spędzić w więzieniu Adrian S., który w 2016 roku miał śmiertelnie pobić didżeja z Jastrzębia Zdroju. Mężczyzna tłumaczył, że dużo wypił i puściły mu nerwy.
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło 28 sierpnia 2016 roku w jastrzębskim lokalu Nowe Zacisze na osiedlu Przyjaźń. Tego wieczoru imprezę prowadził didżej Krzysztof Linde. 40–latek puszczał muzykę bawiącym się gościom. Wśród klientów był również Adrian S. Nad ranem pomiędzy mężczyznami doszło do nieporozumienia. Oskarżony miał zostać uderzony w twarz przez didżeja. Jak zeznawał przed sądem Adrian S., po tym ciosie wpadł w szał. Powalił Krzysztofa Lindego na ziemię i skopał. Bijących się mężczyzn rozdzielił właściciel lokalu. Kiedy rozluźnił uchwyt Adrian S. wyrwał się z jego ramion i podbiegł do Krzysztofa i kopiąc go w twarz. – Kopał tak jak się kopie w piłkę – zeznawał właściciel lokalu. Po wszystkim pobity mężczyzna został przebrany w czyste ubranie i posadzony w ogródku. Świadkowie mówią, że zachowywał się jakby spał, co chwile pochrapując. W rzeczywistości miał pękniętą czaszkę i stłuczony mózg. Ranny przeleżał w ogródku 6 godzin. Nikt ze świadków nie wezwał pomocy. Mężczyzna trafił do szpitala w Cieszynie, gdzie zmarł. Policja rozpoczęła poszukiwania za Adrianem S., który był już notowany jako pseudokibic. W bazie były jego zdjęcia, które trafiły do mediów. Mężczyzna sam zgłosił się na policję i wkrótce został aresztowany. 29 listopada w rybnickim wydziale zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach zapadł wyrok. Adrian S. został skazany na 12 lat więzienia. Ma również zapłacić 10 tysięcy złotych rodzinie Krzysztofa Lindego. Mężczyzna osierocił dwójkę dzieci. Wyrok nie jest prawomocny. W osobnym procesie za nieudzielenie pomocy odpowiadają świadkowie, którzy feralnej nocy nie pomogli rannemu mężczyźnie. (acz)