Duży Kaliber: Koniec śledztwa w sprawie zabójstwa w Kamieniu
RYBNIK Prokuratura Rejonowa w Rybniku skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie morderstwa w Rybniku Kamieniu. Ciało starszego mężczyzny przez siedem lat leżało pod warstwą betonu w ogródku, w którym bawiły się dzieci.
Sprawa, o której piszemy, nadaje się na scenariusz horroru. Przypomnijmy, w lutym tego roku mieszkańców rybnickiej dzielnicy Kamień zelektryzowała wiadomość o morderstwie, do którego doszło na terenie jednej z posesji przy ulicy Poremby. Policjanci odnaleźli na niej szczątki 61-letniego Andrzeja B. Mężczyzny szukano od siedmiu lat. Z zebranych w 2010 roku materiałów wynikało, że 61-latek mógł wyjechać za granicę lub na północ Polski. Tak twierdził Sebastian P., który zamieszkał w domu Andrzeja B. Zniknięcie mężczyzny od razu wydało się organom ścigania podejrzane. Starszy człowiek, domator, który nigdy nie wyjeżdżał, nagle miał porzucić dom i wyjechać z poznaną kobietą. Dodatkowo przestał pobierać zasiłek z opieki społecznej. Mijały lata, a policjanci nie potrafili natrafić na jakikolwiek ślad po 61-latku. Coraz bardziej prawdopodobna była wersja, że Andrzejowi B. ktoś pomógł „zniknąć”. Pod lupę wzięto rodzinę P., ta jednak pokazała testament sporządzony przez zaginionego, w którym zapisał im dom. Miał jednak prawo w nim mieszkać do śmierci. Policja przesłuchała sąsiadów, dokładnie sprawdzono ogród przy domu. Policjanci przeszukujący posesję wtedy zajrzeli wszędzie, tylko nie w okolice kojca dla psa, który wówczas zajmował sporej wielkości owczarek niemiecki. Sprawa ucichła na kolejne lata. W ogrodzie bawiły się dzieci. Owczarek zdechł, a jego miejsce zastąpił mniejszy pies. Niedaleko kojca dla psa postawiono plastikowy domek dla dzieci, nieco dalej granatową trampolinę. Cztery lata temu przeszukiwano teren posesji przy pomocy georadarów. Rozebrano nawet kostkę na posesji. Nic nie znaleziono, bo i tym razem nikt nie sprawdził kojca dla psa.
Kucie betonu
Policjanci byli niemal pewni, że Sebastian P. ma jakiś związek ze zniknięciem Andrzeja B. Na początku roku zagrozili mu badaniem na wykrywaczu kłamstw. Kilka dni przed wyznaczonym badaniem Sebastian P. pękł i stawił się na komendzie obwieszczając, że w 2010 roku zabił Andrzeja B. 23 lutego na posesji w Kamieniu pojawili się policjanci. Swoje kroki od razu skierowali w stronę starego kojca dla psa.
Boks był wciśnięty pomiędzy budynki gospodarcze. Policjanci niewiele mogli zrobić. Posadzkę w kojcu wykonano bardzo solidnie. Udało się ją skruszyć dopiero przy użyciu młota udarowego. Kiedy udało się przebić przez betonową przeszkodę, policjanci zaczęli kopać w głąb ziemi. Szybko natrafili na ludzką kość, najpierw jedną potem kolejne. Pierwsze szczątki znaleziono na głębokości jednego metra. Dzień później na terenie na terenie posesji odbyła się wizja lokalna. Przed kamerami policjantów mężczyzna pokazywał jak zabijał Andrzeja B. oraz jak przewozi jego ciało taczką w miejsce gdzie stał kojec dla psa. Policjanci wrócili na teren posesji kilka dni później. Tym razem między innymi w piwnicy budynku szukano śladów krwi. Prawdopodobnie tam Sebastian P. ukrył ciało zanim je umieścił w wykopie.
Wszystko zaplanował
Zatrzymany mężczyzna przyznał się śledczym, że udusił Andrzeja B. w piwnicy przedłużaczem, a następnie ukrył jego ciało pod ziemią. Jak tłumaczy, 61-latek miał wykorzystać seksualnie jego upośledzonego, 13-letniego syna. – Mężczyzna tłumaczył, że zabił Andrzeja B. pod wpływem silnego wzburzenia – mówi nam prokurator Rafał Łazarczyk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Śledczy nie dali jednak wiary tłumaczeniom podejrzanego. – Oskarżyliśmy Sebastiana P. o zabójstwo z zamiarem bezpośrednim. Naszym zdaniem nie działał pod wpływem emocji, a zbrodnię zaplanował – dodaje prokurator. Sebastian P. przebywa w areszcie tymczasowym, gdzie czeka na proces. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.(acz)