Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Parę tygodni temu w tym samym miejscu chwaliłem wodzisławska policję i gratulowałem sukcesów zarówno jej jak i komendantowi, który dostał awans na szefa śląskiej policji. Bo awans inspektora Justyńskiego był między innymi dowodem uznania pracy wodzisławskiej komendy. Jednak historia z przyjęciem bądź się nieprzyjęciem zgłoszenia o znalezieniu zużytych opon pokazuje, że jednak nie do końca wszystko działa na komendzie tak jak powinno. Przynajmniej w moich oczach. Jak można obywatela, który wykazuje się poczuciem obowiązku zbywać, kazać mu dzwonić na inny telefon, a najlepiej przyjść następnego dnia na komisariat? W tym konkretnym przypadku akurat zgłaszającym był pasjonat kolei, dla którego dbanie o torowiska to wręcz misja, więc się nie zraził. Ale gdyby na jego miejscu był zwykły przechodzień, czy jemu też by się chciało fatygować, słysząc taką reakcję policjanta? Prawdopodobnie machnąłby ręką. Policja prowadzi kampanię „Nie reagujesz – akceptujesz”. Wiem, że są przypadki kiedy po zgłoszeniach mieszkańców nawet anonimowych policjanci podejmują interwencje, łapią sprawców. Świetnie, piszemy o tym. Nie zawsze jednak zgłoszenie dotyczy wypadku, kradzieży czy pobicia. W Syryni chodziło o podrzucenie opon. Może z punktu widzenia policji to nic pilnego, ale dla zgłaszającego rzecz bardzo ważna. Jestem przekonany, że słysząc „Dziękuję, przyjąłem” poczułby, że jest pożyteczny i utwierdzi w przekonaniu, że warto.
Na koniec jeszcze słowo o przewrotności losu. Pod koniec lipca pisaliśmy o mieszkańcach familoka w Olzie narzekających na spółdzielnię Orłowiec, że ich blok popada w ruinę i nie jest remontowany. Prezes spółdzielni twierdził, że remontów nie będzie, bo nie ma z czego, skoro połowa mieszkańców nie płaci czynszu. Na to mieszkańcy mówili, iż spółdzielnia sama doprowadziła do tej sytuacji lokując w familoku ludzi po eksmisjach. Teraz pożar strawił ten familok a spółdzielnia chcąc nie chcąc będzie musiała go wyremontować.