Jak dyskutować o aborcji? Raczej nie tak, jak to robi radny
Na wstępie
Artur Marcisz - Dziennikarz Nowin Wodzisławskich
Kilka dni temu pewien czytelnik poinformował mnie o ostrej dyskusji na temat aborcji, do jakiej doszło na prywatnym koncie społecznościowym Mateusza Górala, radnego powiatowego. Ten zamieścił zdjęcie, połowę którego zdobiła podobizna Adolfa Hitlera, a drugą połowę abortowane dziecko. Zdjęcie podpisano: „Aborcja dla Polek. Zalegalizowana przez Hitlera 9 marca 1943”. Mateusz Góral dodał swój komentarz: „Każdy kto jest za aborcją jest jak Hitler”. Czytelnik uznał, że radny przekroczył granice dobrego smaku, obrażając przy tym osoby, które nie podzielają jego poglądów. Pod zdjęciem rozpętała się burzliwa dyskusja, w której padło wiele emocjonalnych argumentów z jednej i drugiej strony sporu, dotyczących nie tylko aborcji. W jednym z wpisów radny uznał, że zwolennicy aborcji, ale również antykoncepcji „są jak Hitler”. Stwierdził też, że w sytuacji zagrożenia życia matki i nienarodzonego dziecka, „zawsze trzeba ratować dziecko, później matkę”. Zadzwoniła do nas jedna z dyskutantek. Ze względu na własną sytuację zdrowotną poczuła się mocno urażona opiniami radnego. Pojawiły się pytania czy radnemu powiatowemu, a więc osobie publicznej przystoi takie stawianie sprawy. Z drugiej strony część dyskutantów broniła postawy radnego. W całej dyskusji, podobnie jak to można zaobserwować od pewnego czasu w przestrzeni publicznej, padło wiele niepotrzebnych słów i epitetów, tak z jednej, jak i drugiej strony.
Sam, podobnie jak Mateusz Góral uważam aborcję za zło. Muszę jednak przyznać, że dziwi mnie jak lekko przychodzi mu przyrównywanie osób, dopuszczających w pewnych warunkach aborcję czy antykoncepcję do największego – obok Stalina – zbrodniarza XX w. Łacno przychodzi mu też nakazywanie postaw heroicznych ciężarnym, ciężko chorym kobietom. Czy naprawdę tak łatwo jest ważyć i decydować, które życie – dziecka czy matki - jest w tak ekstremalnej sytuacji ważniejsze? Jeśli radny chciał swoim wpisami w dyskusji przekonać kogoś, że aborcja nie jest dobrym rozwiązaniem - a zakładam, że tak było - to obawiam się, że odniósł skutek odwrotny od zamierzonego. Dowodzą tego liczne słowa oburzenia na postawę Mateusza Górala.
Kilka dni temu cała Polska - od lewa do prawa - żegnała ks. Jana Kaczkowskiego, charyzmatycznego kapłana, służącego słabszym i opuszczonym. Nie tylko przez to co robił, ale również przez to, że niósł pociechę i ulgę mimo własnego fizycznego cierpienia, stał się autorytetem dla wielu Polaków, również tych, którym do Kościoła daleko. Polecam obu stronom konfliktu jego słowa na temat aborcji. Jasne, ale też wypowiedziane z pełną pokorą wobec dramatu ofiar aborcji, w tym i kobiet zmuszonych do tragicznych wyborów. W jednym z wywiadów o ciężarnych, ciężko chorych kobietach mówił: „Jestem, przysięgam, zdecydowanym przeciwnikiem aborcji (…). Niekiedy są (jednak) sytuacje bez wyjścia, w których niepodjęcie działania - nawet mogącego spowodować śmierć dziecka - będzie oznaczać śmierć dwóch osób (…) Ja ze swoim glejakiem nie mam takich dylematów jak te kobiety, co najwyżej mogę się leczyć lub nie. Natomiast te matki muszą dokonywać dramatycznych wyborów. Czy leczyć się intensywnie i zaszkodzić swojemu dziecku, czy leczyć się mniej intensywnie albo odstąpić od leczenia, by dziecko było zdrowe? Jakiż to jest dramat! Urodzić dziecko i za chwilę je opuścić, bo przyjdzie nawrót choroby? Urodzić i opuścić dzieci, które już są na świecie, czy wziąć chemioterapię, przecież nie z założeniem zabicia dziecka, tylko z założeniem wyleczenia siebie? Odpowiedzi wcale nie są jednoznaczne.” W tym samym wywiadzie ks. Kaczkowski wyraźnie opowiedział się przeciw aborcji ze względów na stan zdrowia dziecka, nazywając ją eugenicznym faszyzmem. Wskazuje również, że sposób poczęcia nie ma wpływu na godność osoby: „Nie ma znaczenia, czy ktoś został poczęty w katolickim małżeństwie, pod kołdrą i po bożemu, czy w śmiałym seksie po pijanemu w kiblu na dyskotece. Jeżeli w przypadku gwałtu mamy do czynienia z trzema osobami dramatu, to niewątpliwie niewinnymi ofiarami są kobieta i poczęte dziecko (...) A co się w takiej sytuacji dzieje? Najbardziej winny dostaje, jeśli w ogóle, lekko po łapach. Z całym humanizmem prawa. Niewinne dziecko jest zabijane, bo to stosunkowo łatwe, ono nie krzyczy. A kobiecie dokładamy kolejną traumę, bo zamiast wsparcia emocjonalnego i stworzenia warunków do tego, by mogła po urodzeniu oddać dziecko komuś, kto na nie czeka, otrzymuje złudną szansę „pozbycia się problemu”, a wręcz jest niekiedy do aborcji przynaglana.”
Warto wziąć pod uwagę słowa ks. Jana, kapłana którego kilka dni temu, tak wiele osób w smutku żegnało. Oby jednak nie okazało się, tak jak w wielu innych przypadkach, że owszem chętnie słuchamy mądrych słów, ale niekoniecznie wcielamy je w czyn.
Artur Marcisz
* Cytaty ks. Kaczkowskiego pochodzą z książki-wywiadu „Życie na pełnej petardzie”.