Tak kantować, to wielka sztuka
Sprzedany przez rybnicki dom aukcyjny obraz w ciągu zaledwie kilku miesięcy zwiększył stukrotnie swoją cenę. Zainteresowanie dziełem nie malało nawet, gdy sprzedający dopisywał kolejne zera do ceny. To naprawdę piękny obraz. Tyle, że namalowany sześćdziesiąt lat po śmierci mistrza.
RYBNIK Wisiał na ścianie pod Włocławkiem dwie dekady. „Dziewczyna w chuście”. Wyczółkowski. Jednym słowem szpan. Ze ściany, w papierze, na targ trafił, gdy kończyły się pieniądze. – Obrazu nie zjemy – utwierdzało się w decyzji małżeństwo, pozbywając się pamiątki z domu na działce. Długo na targu nie stali. – Wyczółkowski? Leon Wyczółkowski? Biorę – kupująca wręcza im 1800 zł. Cieszą się obie strony. Wkrótce dzwoni do znajomego. – Tomasz? Nie uwierzysz co dla ciebie mam.
Plastyczka wystawia opinię
Tomasz B., rybnicki przedsiębiorca twardo stąpający po ziemi. Kiedyś właściciel prywatnej poczty, teraz działa na rynku dzieł sztuki. Szczęściarz, bo co rusz wpadają mu w ręce zaginione obrazy. Najpierw Kossak, teraz Wyczółkowski. W interesach lubi mieć wszystko na papierze, by uprzedzić pytania kupca. Trzeba mieć opinię, że to autentyczny obraz. Tę wystawia jego znajoma. Nauczycielka plastyki w szkole. Tomasz B. mówi jej, że zapłacił za obraz horrendalną kwotę. Wioletta L. szybko analizuje fakty. Skoro obraz tyle kosztował, a w rogu jest podpis, to… musi być oryginał. Brak go w katalogach, więc z pewnością dzieło nieznane. Nazywa obraz „Dziewczyna w chuście”. Podpisuje się pod opinią.
Duży rabat, duża okazja
„Dziewczyna w chuście” z opinią kosztowała Tomasza B. w sumie cztery tys. zł. Wystawia obraz za 20 tys. zł. Wkrótce zgłaszają się chętni. Widząc duże zainteresowanie, zmienia cenę na 200 tys. zł. – To oczywista pomyłka pisarska, zapomniałem dodać jednego zera. Sam zapłaciłem za niego wielokrotność 20 tys. – tłumaczy. Kupcy są zaskoczeni, ale nie rezygnują. Chcą za wszelką cenę mieć nieznane dzieło mistrza. Tomasz B. zgadza się na obniżkę ceny. To duża okazja, bo… rezygnuje ze 100 tys. zł.
Wydałem pieniądze
Aby utwierdzić przyszłych kupców w przekonaniu, że interes jest pewny i bezpieczny, Tomasz B. napisał oświadczenie, że jako właściciel domu aukcyjnego, w przypadku gdyby obraz okazał się falsyfikatem, zwróci pieniądze. Oświadczenie poskutkowało. Strony dobiły targu. Dama w chuście poszła za 70 tys. zł. Nowa właścicielka wraz z synem wróciła do Małopolski, gdzie już prywatnie poprosiła o opinię biegłego. Szybko okazało się, że obraz, choć bez wątpienia ładny, jest falsyfikatem. Kobieta chce zwrotu pieniędzy, Tomasz B. rozkłada ręce, mówiąc, że ich nie ma. Sprawa trafia do prokuratury.
To dobra kopia
„Dama w chuście” trafia do prawdziwej biegłej, powołanej już w toczącym się postępowaniu przygotowawczym. Obrazowi przygląda się specjalistka. – Opinia jest druzgocąca – mówi prokurator Tadeusz Żymełka, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku. – Specjaliści poddali obraz dokładnemu badaniu, między innymi fizykochemicznemu. Badano farby i podłoże. Jest to wykonany poprawnie, wart około 200 zł obraz, który miał naśladować styl Leona Wyczółkowskiego, znanego malarza Młodej Polski – mówi prokurator. Obraz nie jest nawet kopią, bo mistrz Wyczółkowski nigdy nie namalował „Damy w chuście”. Sfałszowany został również jego podpis. Rzeczoznawca dzieł sztuki i konserwacji Teresa Maria Izyk określa jego wiek na nie więcej niż 20 lat. Sęk w tym, że Leon Wyczółkowski nie żyje od lat blisko 60. – 30 września skierowaliśmy do Sądu Rejonowego w Rybniku akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi B. Będzie odpowiadał za oszustwo. Naszym zdaniem od początku wiedział, że ma do czynienia z falsyfikatem. Ewidentnym kantem było też występowanie w roli właściciela domu aukcyjnego, który do niego formalnie nie należy – wylicza prokurator.
Adrian Czarnota