list do redakcji
list do redakcji
Szanowna Redakcjo!
Chciałbym Państwa zaznajomić ze znieczulicą jaka panuje nadal w Polsce, pomimo rozgłosu i akcjach mediów. W sierpniu zaginął nam pies. Intensywnie go poszukując zamieściliśmy m.in. ogłoszenie na Facebooku, co skutkowało ogromną ilością telefonów i SMS-ów z informacjami gdzie piesek się znajduje (za co z góry wszystkim bardzo dziękuję). Jeden z dzwoniących poinformował nas, że pies biega obok wiaduktu nad autostradą A1 we Mszanie. Udaliśmy się tam niezwłocznie, ale niestety pieska już tam nie było. Podjeżdżaliśmy w to miejsce jeszcze kilkukrotnie w ciągu kilku dni ale niestety bezskutecznie. W poniedziałek 24.08 podjechaliśmy w godzinach wieczornych po raz kolejny w pobliże owego wiaduktu i znaleźliśmy trzy małe około 2-miesięczne kotki. Podejrzewaliśmy, że po prostu ktoś mógł je wyrzucić, gdyż kilka dni wcześniej ich tam nie było. Chcąc uchronić je od niechybnej śmierci zabraliśmy je do domu i nakarmiliśmy. Pytaliśmy wśród znajomych, czy ktoś nie zechce kota, ale niestety bez efektu. Zdecydowaliśmy w końcu, że oddamy je do schroniska w Wodzisławiu i tam może uda im się skuteczniej i szybciej znaleźć dom. Tak więc spakowaliśmy kotki i jedziemy z nimi do schroniska. Na dzień dobry pani portier powiedziała nam, że oni kotów od osób prywatnych nie przyjmują, i że z takimi sprawami mamy kierować się na straż miejską. Tak więc jedziemy na ulicę Rzeczną (siedziba straży miejskiej), tam po opowiedzeniu dyżurnemu o sprawie usłyszeliśmy, że oni takim czymś się nie zajmują, i że mamy udać się do Urzędu Gminy we Mszanie. Do tego miejsca nie udaliśmy się, gdyż jakoś nie wyobrażam sobie jak panie z urzędu gminy z otwartymi rękoma i łzami w oczach przyjmują kotki do siebie. W ostateczności pojechaliśmy do siedziby straży miejskiej w Radlinie, gdzie po raz kolejny usłyszeliśmy, że oni się tym nie zajmują i że...mamy jechać na miejsce, gdzie znaleźlismy te koty i poprostu je wypuścić, gdyż koty to zwierzęta dziko żyjące!!! (No fakt zapomniałem, że spacerując po naszych lasach można natknąć się na lwy, tygrysy i pantery). Dlatego na zakończenie chciałbym się zapytać bardziej doświadczonych czytelników co mam zrobić gdy kiedyś taka sytuacja mi się powtórzy ? Czy mogę liczyć na jakieś instytucje czy poprostu obrócić się na pięcie i udawać, że problemu nie widzę, być obojętnym i żyć w pełnej znieczulicy?
Z poważaniem czytelnik