Piroman podpalił nawet swój strych
O cztery podpalenia oraz jedno fałszywe wezwanie straży pożarnej oskarżony jest Mateusz P., 19-letni wodzisławianin. Młody mężczyzna czeka na proces w areszcie tymczasowym, ponieważ zarówno prokurator jak i sędzia zgodnie uznali, że pozostawienie go na wolności grozi kolejnymi podpaleniami. Podejrzanemu grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Przypadek jest dość frapujący. - Podejrzanym nie jest strażak z OSP, żeby mógł się wykazać w gaszeniu. Kiedy go pytałem o motywy mówił, że czuł impuls - mówi prokurator Wojciech Zieliński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śl. Do trzech podpaleń dopuścił się na ul. Dąbrowskiego, przy której mieszka. W jednym przypadku paliła się stodoła. Ten pożar wybuchł 9 czerwca. Właściciele stodoły ratując dobytek ulegli poparzeniu. Mateusz P. nawet pomagał im gasić ogień. Straty oszacowano na 35 tys. zł. Drugi pożar P. miał wywołać z 2 na 3 sierpnia na strychu jego budynku gospodarczego. Podejrzany zeznał, że rzucił niedopałek papierosa. Rozmiar strat ma oszacować matka Mateusza. Trzy dni później, 6 sierpnia 19-latek podpalił zapalniczką deski z budowy należące do jego sąsiada z ul. Dąbrowskiego. Podczas przesłuchania piroman przyznał się jeszcze do jednego podpalenia. 30 czerwca 2012 r. podczas imprezy z kolegami z klasy w domu przy ul. Chrobrego rzucił na wykładzinę niedopałek. Z dymem poszedł cały budynek. Straty sięgnęły 200 tys. zł. Pierwotnie za przyczynę pożaru uznano zaprószenie ognia. Dodatkowo prokurator zarzucił Mateuszowi P. zawiadomienie straży o nieistniejącym pożarze domu. Dwa zastępy podjechały pod wskazany adres by na miejscu przekonać się, że padły ofiarą niesmacznego żartu.
Prokurator nie skierował jeszcze do sądu aktu oskarżenia. Zlecił badania psychiatryczne wodzisławianina, wystąpił też o opinię biegłego z pożarnictwa. - Czekam na wyniki opinii - mówi prokurator.
(tora)