Śmierdzący problem z asfaltownią
Mieszkańcy znów skarżą się na uciążliwe sąsiedztwo wytwórni mas bitumicznych
MSZANA - To taki duszący odór. Czuć asfaltem, smołą. Jest super pogoda, a my okien nie możemy otworzyć, nie możemy wyjść z domu, posiedzieć w ogródku, bo w tym smrodzie nie da się wytrzymać. I ten stres, czy to nie zaszkodzi naszym dzieciom - mówi - 29-letnia Jadwiga Obracaj z Mszany, która ma już dość sąsiedztwa asfaltowni.
Pani Jadwiga wraz z rodziną mieszka przy ul. Mickiewicza w Mszanie. Razem z mężem wychowuje dwie córeczki: 3-letnią i pięciomiesięczną. - Nie chcę żeby ciągle siedziały zamknięte w domu, a zdarzało się, że przez odór z asfaltowni przez tydzień nie dało się wyjść - mówi kobieta.
W domu przy ul. Mickiewicza, odziedziczonym po dziadkach pani Jadwiga mieszka od 5 lat. Feralna asfaltownia znajduje się w odległości ok. 600 metrów od ich domu. Z okien widać pomarańczowy komin zakładu. - Pamiętam, że rodzice kiedyś narzekali na pobliską hałdę, w nocy jeździły spychacze. Potem to zarosło, był spokój. Później wybudowali autostradę, słychać szum, ale powoli się do tego przyzwyczajamy. A teraz ta asfaltownia.
Odór przez cały rok
Wytwórnia mas bitumicznych, czyli popularnego asfaltu działa na Szybach Zachodnich w Mszanie. Na ponadhektarowym obszarze prowadzi podobną działalność do tej, którą wcześniej prowadziła firma Alpine. - Wcześniej, kiedy była tu asfaltownia z Alpiny, nawet nie wiedzieliśmy o jej istnieniu, bo nigdy nie było czuć brzydkiego zapachu - mówi pani Jadwiga. - Dopiero teraz się dowiedzieliśmy, co znaczy sąsiedztwo asfaltowni.
Po raz pierwszy nieprzyjemny zapach pojawił się wiosną ubiegłego roku. I było coraz gorzej, śmierdziało latem, jesienią, zimą. W lipcu ubiegłego roku, po paru dniach duszącego zapachu pani Jadwiga zgłosiła problem na zebraniu wiejskim. W listopadzie ub. r. wysłała do urzędu gminy protest przeciwko działalności wytwórni mas bitumicznych przy ul. Górniczej, pod którym podpisało się 66 mieszkańców. - Nie było odzewu. Kilkakrotnie byłam w gminie zapytać jak sprawy się mają, dzwoniłam - mówi. Wreszcie zaczęła słać do gminy pisma.
Założyli filtry i nic
Pani Jadwiga i okoliczni mieszkańcy myśleli, że coś się poprawi po tym, jak w asfaltowni zamontowano dodatkowe filtry i instalację do utylizacji nieprzyjemnego zapachu. - Ale to niestety nie podziałało, bo śmierdzi dalej - mówi mieszkanka Mszany. - Wójt powiedział mi, że nie chce zniechęcić innych do inwestowania na tych terenach. Wiem, że gmina ma z tego zyski, ale nie może być tak, że mieszkańcy tak bardzo na tym cierpią. Nie może się to odbywać kosztem naszego zdrowia. To my mieszkańcy tworzymy gminę i to my powinniśmy być najważniejsi. Nie mam nic przeciwko przedsiębiorczości. Gdyby to był zakład, który by nam nie szkodził, to i jego sąsiedztwo by nam nie przeszkadzało.
Pani Jadwiga pokazuje ostatnie pismo z urzędu gminy, w którym ta informuje, że czyni starania, by wyegzekwować od firmy wszelkich standardów jakości, niestety ciągle zdarzają się przypadki zanieczyszczenia powietrza zapachami powstałymi w trakcie produkcji masy bitumicznej. - Informują, że pomimo rozmów i obietnic ze strony firmy brak jest oczekiwanych rezultatów i gmina wstrzymała się z decyzją sprzedaży działek na Szybach Zachodnich. Czyli cały rok nam śmierdziało, a gmina to jeszcze chciała im sprzedać - mówi pani Jadwiga z goryczą. - Na pewno nigdy nie powinni im tego sprzedać, bo wtedy już nic nie da się zrobić. My tej sprawy nie odpuścimy i jeśli nic się nie zmieni, to będziemy interweniować nawet w województwie - zapowiada.
Gmina wypowiada umowę asfaltowni
O komentarz do sprawy poprosiliśmy wójta Mszany. - Odkąd pojawiły się sygnały o uciążliwościach władze gminy rozmawiały i z firmą i z mieszkańcami, by sytuację rozwiązać - mówi wójt Mirosław Szymanek. - Jest ona trudna, bo z jednej strony chodzi nam o dobro mieszkańca, a z drugiej rozwój gminy jest bezpośrednio związany z rozwojem przedsiębiorczości i ściąganiem do nas firm. Zabiegamy wciąż o nowych inwestorów, szczególnie że tereny na Szybach Zachodnich są właśnie przeznaczone pod przemysł.
Wójt stwierdza, że urzędnicy reagowali na każdy sygnał od ludzi, pracownicy urzędu wielokrotnie byli na wizjach i rozmowach w asfaltowni, po interwencji gminy firma zakładała nowe filtry i prowadziła działania, które miały poprawić sytuację. - Niestety, poprawy tej nie widać, bo wciąż pojawiają się uciążliwe zapachy. W związku z tym poważnie rozważam wypowiedzenie umowy dzierżawy firmie Polcab. W tym wypadku priorytetem jest dla mnie bezpieczeństwo i komfort życia mieszkańców - dodaje wójt i przypomina, że firma od roku zabiegała o zakup terenu, który dzierżawi. Jednak właśnie z uwagi na pojawiające się problemy władze gminy nie chciały działki sprzedać, dopóki uciążliwości nie znikną.
W ubiegłym tygodniu, w trakcie przygotowywania tego materiału z urzędu gminy w Mszanie przyszła dodatkowa informacja. Decyzja w sprawie asfaltowni została podjęta. Po skargach mieszkańców gmina wypowiada umowę dzierżawy firmie Polcab.
Mamy nadzieję, że to definitywnie kończy śmierdzący problem w Mszanie i mieszkańcy w końcu będą mogli odetchnąć z ulgą.(abs)