Dziadek z Niemiec nie zawodzi
Stary, ale jary! Czas płynie, a ten wóz strażacki z 1969 r. nadal nie zawodzi. Mechanika, blacharka - wszystko w idealnym stanie. - Mamy do niego sentyment - mówią strażacy z OSP Rydułtowy.
RYDUŁTOWY Czerwony mercedes jest chlubą Ochotniczej Straży Pożarnej w Rydułtowach. - Po raz pierwszy został zarejestrowany w Niemczech. Dokładnie 27 listopada 1969 roku. W 2000 r. został sprowadzony do Polski, do Rydułtów. Przypuszczamy, że to nawet najstarszy czynny wóz strażacki w powiecie, a może jeszcze dalej - mówią prezes OSP Rydułtowy Jerzy Salwiczek, naczelnik Piotr Kłobuch i zastępca naczelnika Andrzej Smyczek.
Tankować i jechać
Kiedy wóz trafił do ochotników z Rydułtów, licznik wskazywał 18,5 tys. przejechanych kilometrów. Teraz ma prawie 33 tys. - Został sprowadzony w idealnym stanie, nie wymagał żadnego remontu. Do tej pory nie widać śladów rdzy. To taki wóz, że tylko się tankuje i jedzie. Oczywiście wymaga przeglądów i wymian związanych z eksploatacją, ale poza tym się nie psuje - chwalą poczciwego mercedesa strażacy.
Wtedy wóz 1 klasy
Pod maską ma silnik diesla o pojemności 5,6 l. Maksymalna prędkość, jaką osiąga, to 75-80 km/h (na autostradzie). To średni wóz strażacki ze zbiornikiem na wodę o pojemności 2,5 tys. l. - Oprócz tego posiada tak zwane szybkie natarcie, które jest przydatne podczas akcji ratowniczo-gaśniczych. Można podawać wodę o ciśnieniu 100 atmosfer. W czasach, kiedy samochód był produkowany, to było coś niesamowitego. Tak samo jak to, że ma napęd na cztery koła i turbinę. Dzisiaj to norma, ale wówczas szczyt marzeń - podkreślają strażacy.
Niestety, nie ma wspomagania kierownicy, więc do jego prowadzenia trzeba sporo siły, chociaż i tak duża kierownica z przełożeniami ułatwia manewrowanie. Ciekawostką są... specjalne otwory pełniące rolę klimatyzacji. - To tzw. wywietrzniki. Robi się ciepło, więc się je otwiera i jest nadmuch powietrza - wyjaśniają ochotnicy.
Czerwony mercedes to jedyny wóz, jakim dysponują ochotnicy z Rydułtów. Strażacy jeżdżą nim do gaszenia pożarów, do akcji ratownictwa technicznego, czyli wypadków, i do akcji przy zbiornikach wodnych, na przykład powodzi czy podtopień. Przyznają, że przydałby się nowszy model, bo w obecnym wozie brakuje już miejsca na sprzęt. - Oczywiście jeżeli byłaby taka możliwość, to tego byśmy się nie pozbyli. Zostałby z nami. Mówimy na niego „Dziadek” i mamy do niego sentyment- puentują strażacy.
(mak)