Weronika Piła - raciborska Selena Gomez
Kiedy pan Bóg rozdawał zdolności, to nad kołyską Weroniki pochylił się nieco dłużej. Obdarowana licznymi talentami, urodą i inteligencją mogłaby na tych podmiotach ślizgać się przez całe życie. Tymczasem ona ma zawsze pod górkę. Złośliwi powiedzą, że tak jest sprawiedliwiej, a ci, którzy ją znają, że chodzenie po górkach wzmocni jej kondycję.
Serialowa Kaśka
Wszyscy porównują ją do Seleny Gomez. Rzeczywiście, jest łudząco do niej podobna, a oprócz urody, tak jak jej amerykańska koleżanka, ma włoskie korzenie i talent muzyczny. Weronika od dziecka pozostaje zawsze w centrum uwagi. W domu jest jej zawsze pełno. Bez jej udziału nie może się odbyć żadna rodzinna ani przedszkolna impreza. W szkole muzycznej „Pod nutką” w Rydułtowach, w których mieszka razem z rodzicami, uczy się wokalu, gra na skrzypcach oraz na pianinie. Śpiewa w zespole, recytuje, tańczy w „Klarnetkach” i próbuje sił w programie „Mam talent”. Kiedy ma 13 lat pierwszy raz pozuje do zdjęć wujkowi, który jest zawodowym fotografem. Nakręcony przez kuzyna domowy filmik z Weroniką w roli głównej, staje się początkiem przygody przed kamerą. Dzięki wysłaniu go na konkurs ogłoszony przez telewizję Disney Channel gimnazjalistka z Rydułtów dostaje się do serialu „Do dzwonka”, w którym gra Kaśkę. – To trochę dziwna postać, bo w jednym z odcinków Kaśka zakochuje się w ogrodowym krasnalu, ale w końcu jest to serial dla dzieci, więc wszystko jest możliwe – mówi ze śmiechem Weronika. Swój pierwszy sukces na szklanym ekranie w dużej mierze zawdzięcza też mamie. – Kiedy okazało się, że dostałam się do finałowej dziesiątki, mama uruchomiła całą rodzinę i wszystkich znajomych, żeby głosowali na mnie i dzięki temu udało się – tłumaczy.
Powrót ze stolicy do rodzinnych Rydułtów okazuje się trudny. – Moi rówieśnicy odsunęli się ode mnie, w szkole zaczęły krążyć plotki, z którymi nie mogłam sobie poradzić. Zawiodłam się na wielu przyjaźniach, więc ucieszyłam się, że cała moja rodzina przenosi się do nowego domu w Kornowacu. Zmiana środowiska była mi potrzebna – tłumaczy Weronika, która zostaje uczennicą II LO w Raciborzu.
Wizyta na planie filmowym to przede wszystkim niezapomniana przygoda. Pod ogromnym wrażeniem filmu pozostaje jednak nie Weronika, tylko jej 5-letnia siostra, która ma okazję zagrać w jednym z odcinków jako statystka. – Po roku znalazłam się w obsadzie serialu „Do dzwonka Cafe” i spędziłam w Warszawie całe wakacje. Przed kamerą nie czułam się jednak zbyt swobodnie, nie miałam takiej charyzmy jak moi koledzy i koleżanki z planu. Okazało się, że aktorstwo to nie jest moja bajka – podsumowuje Weronika.
Zjawiskowa panna młoda
W autobusie dostrzega ją projektantka Ewa Lenard, która potem na jednym ze swoich pokazów przedstawia licealistkę założycielom zabrzańskiej „Pięknografii”. 17-letnia Weronika od razu dostaje od nich propozycję sesji ślubnej. Zanim jednak rodzice zgadzają się na wyjazd córki do studia w Zabrzu, osobiście poznają właścicieli: Asidę Turawę i jej męża Radosława Rędzikowskiego, z którymi potem Weronika realizuje różne projekty za granicą. – Pierwsze zdjęcia trwały od rana do późnego wieczora, bo musiałam zaprezentować 24 kreacje, a do każdej trzeba było zrobić nową stylizację. Okazało się, że suknie są ciężkie i przygotowane dla modelek o wzroście 175 cm, a ja mam zaledwie 167 cm, więc musiałam pozować w wysokich szpilkach i na gazetach. Pod koniec sesji ledwo chodziłam, tak mnie bolał kręgosłup, ale zdjęcia wyszły piękne – tłumaczy Weronika.
Na portalu Max Models ogląda je fotografka Isabel March, która proponuje młodej dziewczynie udział w projekcie nad kalendarzem dla firmy korporacyjnej Elzap. – Zdjęcia miały być na przełomie lipca i sierpnia, więc pod koniec wakacji zaplanowałam z rodzicami wyjazd do Chorwacji. Okazało się, że termin sesji przesunął się, więc po sześciu dniach musiałam sama wracać do Polski. W autobusie do Warszawy spędziłam 32 godziny, a stamtąd musiałam się jeszcze dostać do Olsztyna – opowiada Weronika. Bajkowa stylizacja i praca z innymi modelkami okazały się jednak warte wyprawy. Równie ciekawym projektem Isabel March była sesja Warszawie z cyrkiem Korona do kalendarza firmy Novitus. – Trwała dziesięć dni i brało w niej udział wiele modelek, a ja miałam dużo szczęścia, bo znalazłam się na trzech zdjęciach wykorzystanych w kalendarzu – podsumowuje.
W portalu Max Models zauważył Weronikę również inny fotograf, który zaproponował jej wyjazd do Laponii na sesję reklamującą salon futer z Krakowa. – Lecieliśmy z Warszawy do Helsinek i z Helsinek do Rovaniemi. Dla mnie to była wspaniała przygoda, na którą prywatnie pewnie bym sobie nigdy nie pozwoliła. Miałam zdjęcia z Mikołajem, reniferami i w saniach, które zaprzęgnięte były w psy haskie. Było 25 stopni na minusie więc cieszyłam się, że reklamuję futra, a nie bieliznę – wspomina ze śmiechem Weronika.
W styczniu tego roku jedzie z „Pieknografią” do Wenecji na kolejną sesję zdjęciową. Tym razem materiał posłuży do przygotowywanych dla fotografów ebooków, w których znajdą porady jak zrobić niestandardowe zdjęcia ślubne. – We Włoszech było wtedy 10 stopni, a ja miałam na sobie koronkową suknię bez pleców, ale emocje były tak ogromne, że nie czułam zimna. Pierwszy raz pozowałam też z modelem, który mi towarzyszył w tym projekcie – wspomina Weronika.
Dziewczyna z Polski zamiast wieży Eiffla
Mimo niewielkiego, jak na potrzeby modelingu wzrostu, Weronika ma piękną figurę i kobiece kształty, dlatego świetnie prezentuje się zwłaszcza w bieliźnie. Jej zdjęcia do katalogu firmy Incarico wzbudzają jednak duże emocje. – Uwielbiam pozować w bieliźnie, która jest szyta na mój wymiar. Czuję się w niej swobodnie, ale już po pierwszej sesji zdjęciowej, polała się ogromna fala krytyki ze strony moich rówieśników. Usłyszałam wiele nieprzyjemnych słów i zarzuty, że 17-letnia dziewczyna nie powinna robić takich zdjęć – tłumaczy Weronika. Na szczęście wspierają ją rodzice, a dumny z fotografii tata sugeruje, że właśnie taką drogę życiową widzi dla swojej córki. Ta wybiera jednak medycynę i na trzy miesiące przed maturą przestaje już przyjmować jakiekolwiek oferty, skupiając się na nauce. – Gdybym miała 10 centymetrów więcej to pewnie nie myślałabym nawet o studiach, ale matka natura nie obdarzyła mnie wzrostem, więc na modelkę jestem za niska i muszę realnie podchodzić do przyszłości. Moja mama jest internistą i lekarzem medycyny pracy, więc trochę pod jej wpływem wybrałam kierunek – wyjaśnia Weronika, którą szczególnie interesuje medycyna estetyczna. Nie bez powodu wybrała więc klasę biologiczno-chemiczną w II LO w Raciborzu, a z podręcznikami biologii nie rozstaje się nawet na chwilę. – Moja wychowawczyni Bogumiła Bąk daje mi ogromne wsparcie i kibicuje wszystkim moim poczynaniom. Kiedy w październiku dostałam propozycję sesji zdjęciowej w Paryżu i wiązało się to z opuszczeniem kilku dni w szkole, martwiłam się, że nie nadrobię później zaległości. Zwierzyłam się z tego swojej wychowawczyni a ona zaproponowała: bierz książki i leć, bo takich ofert się nie odrzuca – wspomina Weronika. A potem zakuwa w samolocie, na lotnisku, w hotelu i podczas przerw zdjęciowych. Pozuje w bieliźnie na tle wieży Eiffla, a przebiera się w parkowej toalecie. Nagle okazuje się, że modelka z Polski staje się większą atrakcją niż zabytki. – Podchodzą do mnie turyści, zwłaszcza z Japonii i robią sobie pamiątkowe zdjęcia. Oni myślą że pracuję dla francuskiego Vogue’a, a ja mam ogromną satysfakcję, że konkuruję z wieżą Eiffla – opowiada ze śmiechem Weronika, która znajduje jeszcze czas na zwiedzanie miasta.
Na studniówce pojawia się w kreacji Kamili Śnieżek, która jest gratyfikacją za udział w sesji zdjęciowej kolekcji tej projektantki. Fotoreporter „Nowin Raciborskich” robi jej pamiątkowe zdjęcie, a nasza gazeta z Weroniką na okładce sprzedaje się jak świeże bułeczki. Za sprawą niezwykłej sukni ostatni bal jest zarazem ostatnią przygodą z modą przed maturą. Teraz pozostaje tylko zdać dobrze wszystkie egzaminy i dostać się na wymarzoną medycynę. Najlepiej do Warszawy, bo tylko tam Weronika będzie mogła pogodzić trudne studia z pracą w modelingu. A co będzie gdy dostanie fantastyczny kontrakt z agencji modelek podczas studiów? – Niestety, będę musiała go przyjąć – mówi z rozbrajającym uśmiechem Weronika i dodaje: przecież zawsze mogę wziąć urlop dziekański.
Katarzyna Gruchot