Chcesz być aktorem? To dużo czytaj
Gimnazjaliści pojechali do Opola na Międzynarodowy Dzień Teatru
GORZYCE Uczniowie Gimnazjum w Gorzycach mieli okazję być uczestnikami obchodów tegorocznego Międzynarodowego Dnia Teatru. 8 kwietnia pojechali do Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu na komedię kryminalną „Szalone nożyczki” wg scenariusza Paula Portnera.
W środkowej części interaktywnego spektaklu uczniowie nawiązali kontakt z aktorami, przy pełnej widowni opolskiego teatru zadając pytania i aktywizując się jako „świadkowie” w policyjnym dochodzeniu. Wzięli też udział w umówionym wcześniej spotkaniu z aktorem Łukaszem Schmidtem, absolwentem Wydziału Lalkarskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Aktor ten obecnie pracuje w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu.
(art)
Dwie uczennice gimnazjum z kółka teatralnego - Anna Bortlik i Simona Skiba, przeprowadziły z Łukaszem Schmidtem wywiad, w którym opowiedział on o swojej pracy.
Jakie są dobre i złe strony bycia aktorem ?
Przyznam szczerze, że niejednej nocy nie przespałem, siedząc nad tekstem, kombinując, jak to wszystko zrobić. Do teatru przychodzi się tylko po to, by skonsultować się i jeżeli dochodzi do sytuacji, że trzeba coś poprawić, zajmuję się tym w domu. Połączenie życia prywatnego i pracy w teatrze nie jest łatwe. To nie jest praca dla ludzi, którzy chcą pójść do pracy i wyjść.
Czy zdarzyło się panu kiedyś improwizować w trakcie spektaklu?
Oczywiście, że tak. Spektakl, który oglądaliście jest przykładem na improwizację, ponieważ składał się z dwóch części. Trzy różne zakończenia są przygotowane przez nas i od tego, jak zagłosują widzowie zależy zakończenie. Natomiast cały środek, rekonstrukcja wydarzeń, wszystkie pytania są improwizowane i to zazwyczaj różnie się toczy. Ludzie zadają różne pytania, czasem mniej, czasem bardziej śmiało, tak że to wszystko jest bardzo ruchome. Poza tym, nawet w przedstawieniach, które nie są improwizowane, często zdarzają się nieoczekiwane sytuacje, np. coś się stanie z kostiumem, kolega się spóźni na scenę itd. Nie można wtedy przerwać spektaklu. Jest takie powiedzenie „Show must go on”. Wielokrotnie zdarzało mi się, że musiałem „kombinować”.
Co by pan radził gimnazjalistom, którzy chcieliby zostać aktorami?
Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Trzeba znać literaturę powszechną, naszą krajową, klasykę. Zawód aktora polega na tym, że jest coś takiego, jak pierwsza próba „czytana”, np. kiedy wystawiamy klasykę, powiedzmy „Dziady” albo przygotowujemy „Wesele” to, oczywiście, dzisiaj byłoby trudno pokazać „Wesele” w całości, więc tekst jest w odpowiednich miejscach skrócony. Przychodząc na próby czytane, my aktorzy nie możemy bazować tylko na tym, co zostało skrócone, bo rola, którą gram, jest bardzo mocno skrócona tylko do pewnych sensów i reżyser na takich próbach nie ma czasu, żebyśmy czytali w całości najpierw „Wesele”, a potem scenariusz, tylko omawia, co mamy przygotowane i to, co mamy do wystawienia na scenie, więc ja po prostu wcześniej muszę mieć przeczytaną całość ponieważ ułatwia to pracę.
Jak udaje się panu zapamiętać wszystkie teksty?
Są różne sposoby. Dziwię się, że tego nie uczy się w szkołach, dlatego, że jest bardzo dużo technik zapamiętywania, które ułatwiają życie. Oczywiście, tych technik uczy się w szkołach aktorskich, dlatego że scenariusze mają czasami po 160 stron i ma się tylko miesiąc, żeby się tego nauczyć. Przyznam się szczerze, że ja do matury nauczyłem się może ze 120 stron przez jakiś okres czasu. Natomiast gdybym dzisiaj, z tą wiedzą mógł się cofnąć do szkoły, to jestem pewien, że podręcznik do historii „łykałbym” w tydzień. W szkołach aktorskich zaczęli nas uczyć „mnemotechniki” – sposobów zapamiętywania tekstu. Są bardzo łatwe i bardzo upraszczają życie, np. poprzez obrazki. Dzisiaj, pracując nad scenariuszem, mam do nauczenia się 11 stron słowo w słowo i muszę się nauczyć słowo w słowo, nie mogę zmienić nic. Na przykład „Wielkiej improwizacji” Konrada z trzeciej części „Dziadów” muszę się nauczyć słowo w słowo i zajęłoby mi to miesiąc, a trzeba jeszcze spektakl w tym czasie dopracować. Jest dużo technik „enemo”, które powodują, że np. człowiek sobie siada i rysuje tzw. mapę myśli. Ja nadal mam na swoim biurku kredki, rysuję sobie wszystko kolorami i to są bardzo proste rzeczy, które pomagają zapamiętać i dzisiaj nie mam z tym problemu. Czasem jedna rola potrafi mieć tyle stron tekstu, co jeden tom podręcznika z historii i trzeba się tego nauczyć w miesiąc. Oczywiście, gdy próbuje się na scenie i są różne sytuacje, dialogi, wie się, z której strony się wchodzi. Ja tak często mam, że spektakl trwa, ja jestem w kulisie i myślę: „Pojęcia nie mam, co ja teraz mówię”. Zaraz wchodzę, no i nie wiem, będę improwizował. Ale stawiam pierwszy krok i nagle się okazuje, że wszystko pamiętam.