Na wstępie
Tomasz Raudner, Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Na tapecie wciąż Lubomia, teraz doszła Gogołowa. Mowa oczywiście o dopalaczach. Poważny problem mają z nimi Rydułtowy. Z danych wodzisławskiego sanepidu wynika, że z całego podległego mu terenu, czyli naszego powiatu i miasta Jastrzębia w samych Rydułtowach zanotowano jedną trzecią zatruć dopalaczami. Niemal tyle samo, co w stutysięcznym Jastrzębiu, cztery razy więcej niż w Wodzisławiu.
Najczęściej kontakt z dopalaczami mają młodzi ludzie. Niejednokrotnie z dobrych domów, szanowanych rodzin. Za chwilę zacznie się gonitwa z maturami, wyborem szkoły, uczelni. I tak sobie myślę, że może nie warto emocjonować się przede wszystkim tym, czy dziecko przyniesie świadectwo z czerwonym paskiem, jak napisze egzamin, i do której szkoły się dostanie. Za to na pewno warto zapytać z kim się spotyka, sprawdzać pokój, torby, ubrania. Nie mówię, żeby ciągle. Tylko jestem przekonany, że nie wolno zostawiać dzieci samopas, pozwalać im się odgrodzić w pokoju, bo przecież w swoim mniemaniu są dorośli i mają prawo do prywatności. Tak, ale mieszkają z nami, odpowiadamy za nie. I jeśli nie dopilnujemy, to być może następnym razem nasze dziecko wyląduje w szpitalu.
Nie piszę tego jako wymądrzający się redaktor, tylko rodzic dwójki dzieci, z których jedno jest u progu nastoletności. Prawdę powiedziawszy wizja pleniących się, łatwo dostępnych dopalaczy martwi mnie bardziej niż to, czy dziecko poradzi sobie w szkole.