Wpuścić biznes w obszary mentalnie zastrzeżone dla gminy
Kandydatom na wójta gminy Gorzyce, którzy zmierzą się w drugiej turze wyborów zadałem po kilka pytań. Podzieliłem je na kilka kategorii. Pierwsze pytanie dotyczy najbliższych współpracowników, z którymi kandydat w przypadku wyboru będzie realizował swój program. Kolejne pytania poświęciłem problemom, z którymi władze gminy będą musiały sobie poradzić w nadchodzącej kadencji. W drugiej części wywiadów zapytałem o niektóre postulaty wyborcze. Na końcu umożliwiłem kandydatom zadanie sobie wzajemnie jednego pytania. Co wynika z udzielonych odpowiedzi? Z pewnością po stronie Piotra Oślizło stoi duże doświadczenie samorządowe i wiedza na temat procesów zarządzania gminą. Z kolei atutem Daniela Jakubczyka jest świeżość spojrzenia na wiele spraw i problemów, z którymi mierzyć się będzie gmina. Zachęcam do lektury obu wywiadów.
Artur Marcisz
– Jeśli zostanie pan nowym wójtem, to z jakimi ewentualnie będzie się to wiązać zmianami w ścisłym kierownictwie urzędu gminy?
– Chciałbym podkreślić, że tam pracują bardzo dobrzy fachowcy. Wyznaję zasadę, że nie można odcinać się od tego co już jest. Gmina Gorzyce realizuje różne projekty i trudno byłoby na tym etapie cokolwiek weryfikować. W ścisłym kierownictwie nie przewiduję więc żadnych rewolucji kadrowych, natomiast na 99 procent pozostanie stanowisko tylko jednego wicewójta, obsadzone od lat przez bardzo dobrego fachowca, jakim jest pani Helena Lazar. Pojawiające się sygnały, że wicewójtem miałby zostać pan Stanisław Sitek to plotki. On tego typu ambicji nie zgłaszał i nie zgłasza.
– Jednym z najważniejszych wyzwań przed jakimi stoi gmina Gorzyce to redukcja zadłużenia. Jakie ma pan pomysły na poradzenie sobie z tym problemem?
– Oszczędzanie planuję zacząć od siebie, bo przykład musi iść od góry. A więc obniżam sobie wynagrodzenie. W skali miesiąca to nieduże kwoty, ale w skali roku czy kadencji daje to już jakąś konkretną sumę. Chcemy doprowadzić do zwiększenia dochodów gminy poprzez pozyskanie nowych inwestorów. Stąd obecność na naszym zapleczu ludzi związanych z biznesem i mających pojęcie o biznesie, posiadających kontakty. Inna rzecz to długofalowe planowanie inwestycji poprzedzone analizą potrzeb i możliwości. Nadszedł czas, by przypomnieć, że każda inwestycja pociąga za sobą w przyszłości koszty utrzymania. Planuję położyć nacisk na inwestycje, które przynoszą wartość dodaną – np. kanalizację czy drogi. Inwestycje w infrastrukturę podstawową ułatwią kolejne – prywatne inwestycje. Kolejna sprawa to racjonalizacja wydatków na zasadzie jeden projekt - jedna inwestycja. Zdarzały się u nas sytuacje, że do jednej inwestycji przygotowywano kilka projektów. W realizowaniu inwestycji chcemy zachować pewną kolejność, a więc najpierw woda, kanalizacja i gaz, a potem dopiero remont drogi. Chcemy przyjrzeć się liczbie budynków, które zajmuje nasza administracja. Z jednej strony planujemy więc wykonanie bilansów energetycznych, z drugiej strony sprawdzimy czy istnieje możliwość umieszczenia niektórych instytucji w jednym budynku, żeby ciąć koszty utrzymania.
– Które konkretnie instytucje można przenieść do wspólnych lokalizacji?
– Nie chciałbym uprzedzać faktów bez dogłębnej analizy. Na pewno nie mówimy tu o budynku dawnej strażnicy, który został niedawno wyremontowany. Mam na myśli inne instytucje gminne, bez ich likwidacji, ale z możliwymi przenosinami. Następnie można podjąć próby sprzedaży czy dzierżawy opuszczonych w ten sposób obiektów.
– Z tym może być problem. Gmina bezskutecznie próbuje sprzedać budynek starej szkoły w Turzy.
– Są budynki, na które znaleźliby się chętni do wzięcia w najem lub zakupu. Chcemy też wprowadzić długofalowe planowanie inwestycji, przy bardzo dogłębnej analizie czy istnieje rzeczywista potrzeba i możliwość zrealizowania danej inwestycji. Chcielibyśmy też wpuścić przedsiębiorców w sfery zastrzeżone w naszej mentalności dla administracji. Np. jeśli chodzi o realizację naszego postulatu „przedszkole dla każdego dziecka”, to chcielibyśmy stworzyć jeden oddział przedszkolny przy udziale prywatnego podmiotu, który już funkcjonuje i ewentualne dotowanie go przez gminę, co na pewno przyniesie niższe koszty niż samodzielne tworzenie przez gminę nowego oddziału. Podkreślam, że mówię tu o nowych oddziałach bez jakichkolwiek cięć czy likwidacji oddziałów już istniejących. Oczywiście o ile zajdzie w ogóle potrzeba tworzenia nowych oddziałów.
– Wspomniał pan, że chce pozyskać nowych inwestorów. W jaki sposób?
– Przede wszystkim poprzez uzbrojenie tych terenów, które w planach gminy są przeznaczone pod inwestycje, np. tereny w Gorzyczkach. Chcielibyśmy je promować nie tak jak do tej pory na dożynkach gminnych, a w dużych ośrodkach miejskich czy biznesowych, np. w Katowicach, Wrocławiu, Krakowie czy Gdańsku, na drugim końcu autostrady A1, wykorzystując przy tym kontakty, jakie posiadają osoby z mojego zaplecza, gdzie zgromadziło się kilku ważnych biznesmenów. Chcemy też wspierać nasz biznes, w tym nowych przedsiębiorców – rozpoczynających działalność, choćby przez preferencje podatkowe dla tworzących nowe miejsca pracy i ustalenie stawek podatkowych na możliwie najniższym poziomie.
– W takim razie kto tworzy owo zaplecze biznesowe?
– Swoje poparcie wyrazili m.in. pan Stanisław Mikos, pan Andrzej Glenc z firmy Prevac, kilka innych osób, które choć działają w naszym komitecie, ale nas wspierają. Uważam, że to rzecz bardzo ważna, by mieć za sobą zaplecze ludzi kompetentnych, którzy pewne rzeczy pomogą poukładać, bo nikt nie urodził się fachowcem od wszystkiego. No i pomogą wykorzystać swoje kontakty biznesowe, co jest uważam bardzo ważne.
– Co roku rośnie dotacja przekazywana z budżetu gminy na utrzymanie basenu Nautica. Ma pan jakiś pomysł na ograniczenie tej tendencji?
– Będziemy proponowali rozszerzenie oferty, poprzez propozycje dodatkowych zajęć np. dla zorganizowanych grup – ewolucję w stronę SPA. Świetnym przykładem są obiekty Gosława Jedłownik. Tam przewijają się tłumy ludzi. Będziemy dążyli do rozszerzenia zaplecza basenu, z możliwością wprowadzenia prywatnego inwestora np. parku linowego, czy wypożyczalni rowerów, czterokołowców. Prosiłoby się o jakąś kawiarnię plenerową. W dłuższej perspektywie planujemy dogłębną analizę sytuacji basenu i nie wykluczamy w przyszłości możliwości ogłoszenia przetargu na zarządzanie tą jednostką przez podmiot zewnętrzny, przez prywatnego przedsiębiorcę, który byłby zainteresowany osiąganiem zysku i inwestycjami. Patrzę tu na doświadczenia innych gmin, np. Solca-Zdroju, gdzie partnerstwo przyniosło wiele dobrego.
– Czyli wiązałoby się to z likwidacją gminnej jednostki GOTSiR Nautica.
– Ja pamiętam o ludziach, którzy tam pracują. I to jest na pierwszym miejscu. Natomiast basen się starzeje. To nie jest budynek sprzed roku czy dwóch lat. Trzeba mieć świadomość, że koszty jego utrzymania będą wzrastać, bo w perspektywie kilku najbliższych lat pojawi się konieczność remontów tego obiektu. Pytanie czy przy obecnym stanie zadłużenia gminy będziemy potrafili ten ciężar finansowo udźwignąć. Być może w interesie jednostki i zatrudnionych tam osób będzie leżało szukanie rozwiązań takich o jakich wspomniałem, czyli dopuszczenie do zarządzania basenem zewnętrznego podmiotu. Basen powinien zostać poddany ogólnym regułom rynku, by zminimalizować straty.
– W swoim programie wyborczym proponuje pan wprowadzenie tzw. taniego podręcznika. Proszę o rozwinięcie tego punktu.
– To rzecz na pewno bardzo trudna do przeprowadzenia. Jesteśmy po konsultacjach z częścią środowiska oświatowego. Stąd wiemy o powtarzającym się co roku problemie podręczników, na które rodzice wydają po kilkaset złotych. Po roku okazuje się, że są one już nieaktualne, nie można ich odsprzedać. Poza tym różne podręczniki funkcjonują w różnych szkołach. Chcielibyśmy jako gmina być koordynatorem akcji zaopatrzenia w podręczniki dla wszystkich szkół. Zdaję sobie sprawę, że wybór podręcznika leży w gestii nauczyciela, prowadzącego dany przedmiot. Natomiast jako władze gminy będziemy zachęcali i przekonywali do wspólnych zakupów. Można powołać jakiś organ doradczy złożony z rodziców, który tego typu akcje mogłaby przeprowadzić. Może w formie giełdy podręczników, na którą zaprosilibyśmy różnych wydawców. Chodzi o to, by te podręczniki były jak najtańsze a przede wszystkim by kolejne roczniki mogły z nich korzystać przez chociaż dwa, trzy lata.
– W pana programie jest też zapowiedź dopracowania polityki oświatowej.
– Po pierwsze chodzi o to, żeby środowisko oświatowego wiedziało na czym stoi. Np. w kwestii wydatków inwestycyjnych w szkołach. Chcemy planować je z kilkuletnim wyprzedzeniem. A po drugie uważamy, że osobą odpowiedzialną na poziomie gminy za oświatę powinna być osoba czująca to środowisko, związana z oświatą. Dotychczas nie do końca tak było. Jeśli mówimy o utrzymaniu tylko jednego stanowiska wicewójta, to siłą rzeczy mamy GZOF, który ma swojego dyrektora. Nie widzę potrzeby likwidacji tej jednostki, natomiast trzeba dopracować relacje na linii GZOF - szefostwo gminy. Ważne będzie też ustalenie zakresu inwestycji w poszczególnych placówkach i harmonogramu ich realizacji.
– Zapowiedź powstania żłobka to zwykły slogan czy konkret?
– To nie jest slogan. Natomiast przede wszystkim chodzi mi o rozpoznanie po wyborach czy rzeczywiście jest realna potrzeba uruchomienia takiej instytucji. Jeśli pojawi się grupa rodziców, dla której ten żłobek ma istotne znacznie, to nam jako władzom gminy powinno zależeć by ci rodzice jak najszybciej wrócili do pracy. Raz, że wypracowując swoje wynagrodzenie płacą podatek dochodowy, w którym gmina ma swój udział. A dwa - te rodziny mają dochód, więc mniej osób trafia do pomocy społecznej. Jeśli żłobek okazałby się konieczny, to nie wykluczamy powierzenia realizacji tego zadania podmiotowi prywatnemu. Gmina byłaby tu niejako organizatorem przedsięwzięcia. Nawet na zasadach komercyjnych w przypadku rodziców, których na to stać, a dopłacając tym, których dochód jest zbyt mały.
– Ostatnie pytanie zostawiliśmy do dyspozycji kontrkandydatowi. Pytanie od Piotra Oślizło brzmi: Jaki był powód nagłej zmiany decyzji co do kandydowania na wójta? W maju pan Jakubczyk stwierdził, że skoro obecny wójt kandyduje, to on na pewno nie.
– W rozmowie po artykule w Nowinach Wodzisławskich (ukazał się w lutym 2014 – przyp. red.) pan wójt pytał o moje plany. Wtedy nie miałem tego typu zamiarów. Od tego czasu minęło jednak wiele miesięcy. Pewne rzeczy programowe „kluły” mi się w głowie od długiego już czasu, chociaż przyznam, że z myślą by może kiedyś spróbować swoich sił. W międzyczasie namawiało mnie wiele osób a w sierpniu przekonał mnie ostatecznie do kandydowania jeden ze znajomych, aktywny przedsiębiorca. Różne organizacje czy partie też namawiały. Stwierdziłem, że spróbuję, bo udało się zrobić dobry program, zbudować fajną grupę ludzi, posiadających za sobą określoną aktywność zawodową. Okazało się, że jest wiele środowisk, które chciały mnie popierać, nawet tam, gdzie się tego nie do końca spodziewałem – za co serdecznie dziękuję.