Urzędnik to nie sztywniak
Radlińscy urzędnicy zorganizowali dla swoich koleżanek z pracy niespodziankę w scenerii rodem z PRL-u. Z okazji dnia kobiet. Spotkaniu przyświecały integracja, dobra zabawa i przełamanie stereotypu urzędnika-sztywniaka. My pytamy, czy ten ostatni cel został osiągnięty?
RADLIN Męska część radlińskiego Urzędu Miasta, Miejskiego Ośrodka Kultury, Miejskiego Zespołu Obsługi Placówek Oświatowych oraz straży miejskiej zorganizowała dla swoich koleżanek z pracy dzień kobiet rodem z czasów PRL-u. - Uznaliśmy, że panie zasługują na nieco większy wkład z naszej strony w przygotowanie obchodów tego święta, niż tylko wręczenie kwiatów. Zdecydowaliśmy się na poczęstunek w konwencji kawiarnianej, czyli z kawą i herbatą, wzbogacony występem artystycznym w konwencji lat minionych. Oczywiście bez gloryfikowania czasów PRL-u. Skupiliśmy się na wykorzystaniu tych elementów, które w zbiorowej świadomości uznaje się za zabawne - podkreślają wiceburmistrz Radlina Zbigniew Podleśny, skarbnik miasta Waldemar Machnik i rzecznik urzędu Marek Gajda.
Przerysowane gesty
Przygotowania trwały trzy tygodnie. Jaki był ich efekt? Najpierw panie otrzymały po goździku i paczce rajstop. - Zostały też poproszone, śladem kronik, o podpisanie potwierdzenia odbioru - zaznacza wiceburmistrz. Największą niespodzianką wieczoru okazał się jednak występ na scenie. Panowie w białych koszulach i czerwonych krawatach wykonali kilka piosenek, w tym „Białego misia”. - Każdy z utworów staraliśmy się przedstawić w krzywym zwierciadle, w humorystycznej konwencji - podkreśla Zbigniew Podleśny. - W klimacie kabaretowym-pastiszowym. Celowo nie do końca poprawnie i nie do końca w tonacji. Wszystko było przerysowane, w tym gesty i chórki - dodaje Waldemar Machnik, skarbnik, a w wolnych chwilach także gitarzysta zespołu Tata Sławek.
Zaplanowany spontan
Panowie trzymali się też zasady, że najbardziej spontaniczna sytuacja musi być wcześniej przygotowana. - Wszystko to, co nasze koleżanki zobaczyły na scenie, wynikało z przemyślanego scenariusza i było efektem naszej zbiorowej pracy. My zachowywaliśmy się tak, jak członkowie big beatowej kapeli, a panie jak histerycznie reagujące nastolatki. Umówiliśmy się, że wychodzimy ze schematu urzędnik-szef-pracownik-podwładny. Myślę, że to się udało - uśmiecha się wiceburmistrz.
Burza na forum
Świadkiem show był jeden z naszych dziennikarzy. Zaproponował, że przygotuję w postaci materiału video „próbkę” tego, co mogli zobaczyć uczestnicy spotkania. Otrzymał od organizatorów zielone światło. Nieoczekiwanie materiał zamieszczony na portalu nowiny.pl wywołał żywą dyskusję. Jedni internauci chwalą inicjatywę, inni krytykują. W tej sytuacji pojawia się więc pytanie, czy urzędnik po pracy nie ma prawa wychodzić poza sztywne ramy wizerunku związanego z jego funkcją? - Pełnimy służbę publiczną. Na co dzień zachowujemy pełen profesjonalizm i powagę. Jednak ten sformalizowany, sztywny wizerunek powoduje pewne odczłowieczenie nas. Dlatego zdecydowaliśmy się na tego rodzaju show. Chcieliśmy pokazać, że urzędnik to też normalny, zabawny człowiek, którego chwilami bierze „głupawka”. Jeśli spotyka się go w pracy, to spotyka profesjonalistę, który służy kompetentną pomocą, ale po pracy jak każdy ma swoją pasję, zainteresowania, w tym muzyczne - podkreśla wiceburmistrz i dodaje, że impreza odbyła się po pracy, nie w urzędzie i za prywatne środki.
Inscenizacja i dystans
- Kluczem do zrozumienia całego przedsięwzięcia jest słowo „inscenizacja”. A mam wrażenie, że nie wyszyscy to zrozumieli. Show było w całości inscenizowane zarówno po naszej stronie, jak i po stronie pań, które przyglądały się występowi i żywo reagowały. Drugie kluczowe słowo to „dystans”. Przede wszystkim dystans do samych siebie - uważa rzecznik urzędu, Marek Gajda.
Obowiązków jest wiele
Jak zatem urzędnicy odnoszą się do krytycznych głosów, które pojawiły się na naszym forum? - Celem imprezy była integracja i dobra zabawa. I to się udało. Zrealizowaliśmy scenariusz w 100 proc. Komentarze odbieramy jako burzę w szklance wody i nie tracimy na nie czasu. Urzędniczych obowiązków jest tak wiele, że właściwie nikt już tym tematem się nie zajmuje - mówią.
Szczytny cel
Prawdopodobnie to nie był ostatni występ urzędników. Planują szlifować wspólne granie, by wystąpić podczas koncertu charytatywnego. - To nie było nasze ostatnie słowo. Przygotowujemy repertuar. Tym razem w spokojniejszej konwencji. Chętnie zaprezentujemy się szerszej publiczności w szczytnym celu - puentują.
(mas)