Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Ponoć do wszystkiego można się przyzwyczaić. Dobrze, jeśli przyzwyczajanie się do czegoś jest kwestią naszego wyboru. Wtedy łatwiej zmianę przyjąć, zrozumieć, że np. rezygnując z wieczornych krakersów nie odbieramy sobie przyjemniej przekąski, a fundujemy zdrowszą noc żołądkowi. Zgodzicie się jednak drodzy Czytelnicy ze mną, że trudno przyzwyczaić się do życia bez wody z kranu. Zgoda, za króla Ćwieczka wodociągów nie było i pozostawało czerpanie z rzeki czy studni. Ale to żaden argument. Kiedyś nie było też kart płatniczych, benzyny bez ołowiu i last minute w Egipcie i też się przecież jakoś żyło. Człowiek przyzwyczaja się jednak do lepszego. Bieżąca woda to standard. Dobrem poszukiwanym bywa na pustyni. A tu pewnej rodzinie przychodzi żyć bez wody z kranu już rok. Biedacy nie uczestniczą w eksperymencie socjologicznym „W Pszowie jak na Saharze”. Suchy kran to skutek konfliktu mężczyzny i kobiety z jej tatą. Konfliktu, którego nie daje się zażegnać. I konfliktu, który udowadnia, że na rodzinną kłótnię żaden przepis nie pomoże.
Rok temu pisałem o niespotykanych opadach śniegu. Nie bez podstaw październikowe śnieżyce zaliczono do anomalii pogodowych. Dziś spotykam się z opiniami, że co najmniej dziwne jest ponad 20 stopni na plusie o tej porze roku. Jak tu się ubrać, myśli niejeden? Według kalendarza czy termometra? Rozum podpowiada - termometr. Ale kto to widział, żeby w krótkim rękawku iść na groby. Nie widzę innego rozwiązania, jak przyzwyczajać się do tego. Z wyboru.