Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
W Rydułtowach jednego dnia odbyły się dwa festyny – parafialny w Radoszowach i rodzinny na Rafie, połączony z Biegiem Zakochanych. W Wodzisławiu podobnie będzie 8 września – piknik militarny na Balatonie i festyn rodzinny na rynku. Pół biedy, że wstęp na te imprezy jest wolny. Ktoś obrotny zaglądnie tam i tu. To, co się stanie 21 września w Radlinie, to już kompletne kuriozum. W odległości kilkudziesięciu kroków od siebie będą dwie imprezy z płatnym wstępem. W MOK kolejna edycja turnieju Jak oni tańczą, w Domu Sportu – gala sztuk walki. Ile razy słyszałem, że nic się nie dzieje, że nie ma gdzie iść w sobotę. Rzeczywiście, są tygodnie, kiedy nie ma nic. To jaki jest sens oreganizowania większej liczby imprez jednego dnia, i to w jednym mieście? To już nie można zerknąć w kalendarz, podzwonić, sprawdzić w internecie? Pal licho podobne imprezy w różnych miastach czy gminach, może poza dożynkami. To święto lokalnej społeczności i raczej z Godowa nikt do Gorzyc specjalnie nie pojedzie. Ale żeby się dublować w tym samym mieście? I odbierać sobie nawzajem widzów? Kiedyś zadaliśmy pytania organizatorom wydarzeń kulturalnych w różnych miejscach, czy układając kalendarz biorą pod uwagę ofertę sąsiadów. Odpowiedzi można streścić słowami „po co”. To może warto odpowiedzieć sobie na pytanie – dla kogo to organizuję? Dla ludzi? Czy dla własnego dobrego samopoczucia?