Skażona konina pochodziła z powiatu wodzisławskiego
POWIAT Odkryte w Czechach skażone końskie mięso pochodziło z jednej z rzeźni w powiecie wodzisławskim.
Poinformował o tym w ubiegłym tygodniu Janusz Związek, Główny Lekarz Weterynarii na antenie radiowej Trójki. Powołał się na dokumenty dostarczone przez SVS – czeskiego odpowiednika służb weterynaryjnych. Czesi przedstawili fakturę zakupu 320 kg koniny i wyniki badań laboratoryjnych. Wynikało z nich, że w każdym kilogramie skontrolowanego mięsa znajdowało się 10,5 miligrama fenylbutazonu, silnego środka przeciwbólowego. Według przepisów unijnych tego specyfiku nie może być w ogóle w żywności. Ubojnię, z której miała pochodzić skażona partia mięsa kontroluje Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Katowicach. – Potwierdzam, że jest prowadzone postępowanie wyjaśniające – powiedział nam Tadeusz Sarna, śląski wojewódzki lekarz weterynarii. Na razie nie podano żadnych szczegółów na temat ustaleń. Nie wiadomo, o którą ubojnię chodzi.
Kupiona w Ostrawie
Koninę z lekiem znaleziono w jednym ze sklepów w Ostrawie. Czeskie służby weterynaryjne napisały, że lek w koninie znajdował się w ilościach niezagrażających ludzkiemu zdrowiu, jednak mięso absolutnie nie nadawało się do spożycia. Strona polska wystąpiła do Czechów o udostępnienie próbek mięsa z kwestionowanej partii. Polacy powątpiewali w wiarygodność badania przeprowadzonego przez czeskie laboratorium. Instytut nie miał bowiem unijnego certyfikatu. Polska służba weterynaryjna zamierzała przeprowadzić własne badania. Okazało się to jednak niemożliwe. Czesi napisali, że cała partia mięsa została już sprzedana. Nie sposób więc pozyskać materiał na próbki. Peter Bendl, czeski minister rolnictwa stwierdził, że ich laboratoria cieszą się dobrą opinią w Europie i nie ma powodów kwestionować wyników ich badań.
Uważają, co kupują
Minister mówił, że polska żywność coraz bardziej niepokoi czeskich konsumentów. Czy jest tak faktycznie? Zapytaliśmy o to Jaromira Piskora z serwisu polskodnes.cz. – Czesi generalnie zwracają większą uwagę na jakość kupowanej żywności. Nie obawiają się polskiego mięsa. Oba nasze kraje wspierają się w promocji swoich produktów krajowych – mówi Jaromir Piskor.
(tora)