Dyrektor szpitala na Wilchwach skazana za oszustwo
Dwóch pracowników Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc – była już dyrektor i pracownik działu administracyjnego zostali skazani za bezprawne pozyskanie blisko pół miliona zł na remont placówki.
Skazanymi osobami są Weronika L.W., była już dyrektor szpitala oraz Andrzej H. z działu administracyjnego. Sąd uznał ich winnymi wyłudzenia około 550 tys. zł z urzędu marszałkowskiego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na remont szpitala. Oboje mają zapłacić kilkutysięczne grzywny, choć niewykluczone, że oszukane instytucje wystąpią przeciw nim z powództwem cywilnym. Wyrok jest prawomocny. Skazani do końca nie przyznawali się do stawianych zarzutów. Tłumaczyli, że robili wszystko dla dobra szpitala. Wnosili o uniewinnienie.
Weronika L.-W. z końcem lutego zrezygnowała z pracy w szpitalu. – Doszło do rozwiązania umowy o pracę na podstawie porozumienia stron. Z tego też powodu nie możemy wnikać w powody, którymi kierowała się pani dyrektor – mówi Magdalena Kociołek z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego. Z początkiem marca pełnienie obowiązków dyrektora szpitala na Wilchwach przejął Norbert Prudel, który w przeszłości był dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu. W ciągu kilku miesięcy urząd marszałkowski w Katowicach – organ prowadzący wodzisławski szpital chorób płuc – ogłosi konkurs na stanowisko dyrektora.
Sprawa wyszła na jaw w kwietniu 2009 roku. O nieprawidłowościach Prokuraturę Rejonową w Wodzisławiu powiadomił marszałek województwa śląskiego Bogusław Śmigielski.
Jego zawiadomienie to wynik tzw. kontroli problemowej przeprowadzonej w Wojewódzkim Szpitalu Chorób Płuc, dotyczącej gospodarki finansowej. W trakcie kontroli stwierdzono nieprawidłowości, dotyczące realizacji inwestycji prowadzonych w latach 2004 – 2007, współfinansowanych z budżetu województwa śląskiego i z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Prace miały polegać między innymi na termomodernizacji szpitala. Zakres prac przewidywał ocieplenie ścian w szpitalu, wymianę stolarki okiennej i pokrycia dachowego.
Musieliśmy remontować
Budynek szpitala początkowo wykorzystywany był jako sanatorium dla osób dotkniętych chorobami płuc. W 1993 roku zaadaptowano go na potrzeby szpitala. Obiekt był w złym stanie technicznym, stąd dyrekcja zwróciła się o udzielenie dotacji oraz pożyczek na sfinansowanie gruntownego remontu placówki. Wodzisławski szpital zawarł dwie umowy o dotację oraz dwie umowy pożyczki zarówno z województwem śląskim jak i z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Dyrekcja szpitala musiała się rozliczać z wykonanych prac. Szybko się jednak okazało, że te same faktury były przedstawiane w dwóch instytucjach. Jak twierdziła Weronika L., wszystkie środki zostały spożytkowane na remonty szpitala. – Inwestycje podniosły rangę szpitala, pozwoliły na zatrudnienie dodatkowej kadry pielęgniarek i lekarzy. Zostało to docenione przez pacjentów i NFZ, który z roku na rok zwiększał wartość kontraktu – tłumaczyła dyrektorka.
Pół miliona złotych
Po trwającym blisko rok śledztwie prokuratura sporządziła akt oskarżenia w sprawie Weroniki L., dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc oraz Andrzeja H., kierownika działu administracyjno – gospodarczego w tym samym szpitalu. To te osoby zdaniem śledczych były odpowiedzialne za rozliczanie pozyskanych środków. Prokurator zarzucił im działanie z zamiarem osiągnięcia korzyści majątkowej i uzyskania dotacji. – Szpital bezpodstawnie uzyskał środki finansowe w łącznej wysokości 557 861,01 zł. Dotyczyło to rozliczenia dotacji celowych i pożyczek w łącznej wysokości 2 246 716 zł – wyliczała prokurator Marlena Pinecka z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu.
Jesteśmy niewinni
Prokurator domagał się wymierzenia oskarżonym wymierzenia kary łącznej po dwa lata pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem ich na okres pięciu lat.
Oskarżona potwierdziła fakt, że te same faktury były przedkładane do dwóch źródeł finansowania. W ostatnim słowie Weronika L. wniosła o swoje uniewinnienie. – Nie popełniłam żadnego przestępstwa, wszystko co zrobiłam, zrobiłam dla dobra szpitala i jego pacjentów – mówiła przed sądem. O uniewinnienie prosił również Andrzej H. – Wszystko co robiłem, robiłem dla szpitala. Z zarzucanych mi czynów nie osiągnąłem żadnych korzyści. Dla siebie. Mam satysfakcję, z tego co zrobiłem przez 8 lat dla szpitala – przekonywał. 26 kwietnia 2012 roku w rybnickim wydziale Sądu Okręgowego w Gliwicach zapadł wyrok. Sąd uznał oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów wymierzając im łączną karę grzywny w wysokości 5 tys. zł oraz obciążając kosztami postępowania sądowego. Wydając wyrok sąd uznał, że oskarżeni zasługują na dobrodziejstwo zastosowania instytucji nadzwyczajnego złagodzenia kary i wymierzenia im samej kary grzywny.
Zastanawiają się
Od wyroku odwołał się prokurator oraz obrońca oskarżonej Weroniki L. 20 grudnia 2012 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach wydał prawomocny wyrok zmieniając podstawę prawną wymiaru kary i złagodził karę grzywny wobec Andrzeja H., obniżając ją do 2 tys. zł. W pozostałej części utrzymał wyrok z kwietnia 2012 w mocy. Wyrok jest prawomocny. Co dalej z pozyskanymi pieniędzmi? 19 lutego WFOŚiGW w Katowicach jako pokrzywdzony zwrócił się do sądu o wydanie odpisu wyroku. „Zapoznanie się z wyrokiem sądu i jego uzasadnieniem umożliwi podjęcie dalszych działań mających na celu odzyskanie niewłaściwie wykorzystanych środków Funduszu – napisał Tadeusz Kosek, zastępca prezesa zarządu WFOŚiGW w Katowicach. Kilka dni później do sądu o taki sam odpis zwrócił się Urząd Marszałkowski w Katowicach. Fundusz rozważa wystąpienie na drogę cywilną.
Adrian Czarnota