Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
W mojej śląskiej od pokoleń rodzinie uczono, żeby nie robić z gęby lacza. Czyli, wyjaśnię, nie obiecywać jednego, a robić drugie. Ta stara prawda nasunęła mi się podczas przygotowywania artykułu o zobowiązaniach gmin wobec powiatowego magazynu kryzysowego. Wszyscy deklarowali staroście, że dołożą pieniędzy do kupna sprzętu, a wywiązują się nieliczni. Absolutnie nie ujmuję się tu specjalnie za biednym starostą. Po prostu uważam, że dorosły człowiek powinien powiedzieć – stać mnie, dam. Nie stać, nie dam. Albo nie wiem czy mogę, sprawdzę, rozważę. A nie – głosuję na tak, bo obietnica nic nie kosztuje, a potem sorry Winnetou obudowane poważnym uzasadnieniem, dlaczego jednak nie dam, choć się zobowiązałem. Uciekam od frazesów, że od kiedy to politycy dotrzymują słowa, itd. Tu mówię o konkretnym przykładzie, gdzie nie wchodzą w grę duże pieniądze. Sześć tysięcy rocznie, osiem, dziesięć. Zgoda, jest ciężko i każdy liczy każdy grosz, ale umówmy się. Dla gminy to grosze. Jeśli przy takim drobiazgu nie można się dogadać, to lepiej nie współpracować wcale. Po co udawać? Lepiej uprawiać swój ogródek, a współpracę kwitnąco rozwijać z Alanyą, Reken czy innymi Mohelnicami.