Z czym ludzie chodzą do wójtów
W zeszłym tygodniu pisaliśmy o sprawach, z jakimi przychodzą ludzie do szefów miast w powiecie wodzisławskim. Teraz kolej na wójtów gmin.
Mirosław Szymanek wójt Mszany
W minionym roku do wójta najczęściej zgłaszały się osoby proszące o pracę. – Widać po tym, jak ciężkie mamy czasy, jak trudno znaleźć zatrudnienie, bo takich próśb było najwięcej – zauważa Mirosław Szymanek.
Poza tym wójtowi Mszany ludzie często skarżyli się na problemy z komunikacją autobusową w gminie, na zniszczone przez Alpine, podczas budowy autostrady, drogi i budynki. Były też skargi na nieodśnieżane ulice, sprawy związane z odszkodowaniami za szkody górnicze.
– Bardzo trudne są też wszelkie konflikty sąsiedzkie – mówi wójt Szymanek. – Niekiedy sąsiedzi są do siebie bardzo wrogo nastawieni, a czasem wystarczyłaby dobra chęć z obu stron – mówi wójt.
Natomiast wśród nietypowych spraw była prośba o szybkie udzielenie ślubu (w ubiegłym roku wójt Mszany udzielił 2 ślubów). Jednego z nich wójt udzielił niemal z dnia na dzień.
A jeśli chodzi o sprawy związane z oświetleniem ulicznym, to po ubiegłorocznej modernizacji niektórzy mieszkańcy skarżyli się, że z tego powodu mają zbyt jasno w domach, inni, którym „zabrano” lampy uliczne boleli, że w ich domach stała się ciemność i muszą teraz zapalać światło w mieszkaniu.
Tadeusz Chrószcz wójt Marklowic
Kiedyś przyszedł do niego starszy mężczyzna prosząc o zainstalowanie oświetlenia na słupie znajdującym się tuż przy jego domu. – Była to droga publiczna, budynek znajdował się przy głównej ulicy, dlatego mogliśmy ze środków publicznych zamontować tam oświetlenie – mówi wójt Tadeusz Chrószcz. – Po jakimś czasie jechałem tą drogą i zauważyłem tego mężczyznę, siedzącego na ławeczce przy swoim domu. Był jakiś markotny, zmartwiony. Zatrzymałem się i zagadnąłem go, co się stało. – A, bo pan zamontował mi tę lampę, a teraz przez to światło mam tak jasno w mieszkaniu, że nie mogę kochać się ze swoją żoną – odparł mężczyzna. – No cóż, takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał – uśmiecha się wójt. – Ale lampy już nie zdejmowaliśmy.
Często ludzie przychodzą do wójta z prośbą, by załatwił sprawy związane z odszkodowaniem za szkody górnicze. – Oczywiście, odsyłam wtedy do sprawcy szkód, czyli do kopalni – mówi wójt Chrószcz. – Ale pamiętam jednego z mieszkańców, który myślał, że on przyjdzie do mnie, a ja po prostu wyciągnę mu jakąś gotówkę spod biurka i coś mu wypłacę.
Nieprzyjemne są sytuacje, kiedy wójt zakulisowo dowiaduje się, że ktoś, chcąc załatwić jakąś sprawę, powołuje się na jego nazwisko, czasem wykorzystując go do jakichś brudnych spraw.
Piotr Oślizło wójt Gorzyc
Mój gabinet jest ciągle otwarty, więc zdarza się, że ludzie często wpadają przy okazji załatwiania innych spraw urzędowych. Przekrój tematów jakie poruszają w rozmowach ze mną jest ogromny. Oczywiście najczęściej są to sprawy bieżące, związane np. z możliwością wykonania zjazdu na posesję, przyłączenia się do kanalizacji, czy możliwości odprowadzenia wód deszczowych do kanalizacji deszczowej. Takich spraw jest najwięcej. Zdarzają się też przypadki, kiedy mieszkańcy przychodzą pytać o pracę, o możliwość uzyskania mieszkania komunalnego, czy wręcz proszą o pomoc finansową, bo nie starcza na lekarstwa. Najbardziej miłe są oczywiście te wizyty, kiedy ktoś przychodzi podziękować i uścisnąć dłoń za jakąś załatwioną sprawę. Daje mi to taką dodatkową motywację do pracy. Część wizyt, ale bardzo mały ich procent związany jest ze sprawami naprawdę historycznymi, wynikającymi z różnego postrzegania dawnych wydarzeń, tego kto był okupantem a kto wyzwolicielem, a na to jeszcze nakładają się konflikty rodzinne, sięgające czasów II wojny światowej czy jeszcze okresu przedwojennego. Ktoś przychodzi, bo nie podoba się mu taki czy inny napis na jakimś pomniku, albo że to czy tamto nazwisko znalazło się na tablicy upamiętniającej a jego zdaniem nie powinno. Oczywiście wójt nie jest od rozstrzygania takich spraw. To raczej robota dla historyków.
Maria Fibic zastępca wójta Lubomi
Przez 26 lat pracowałam jako pielęgniarka środowiskowa w ośrodku zdrowia w Lubomi, więc ludzie dobrze mnie znają i chyba dlatego chętnie przychodzą porozmawiać. Ale nie przychodzą w sprawach oficjalnych, żeby coś załatwić. Raczej są to wizyty na zasadzie potrzeby zwierzania się czy uzyskania jakiejś porady. Szczególnie dotyczy to osób starszych. Przychodzą i opowiadają, że ktoś w rodzinie ma problem z alkoholem, że syn, czy wnuk piją i biją. Co znamienite, oni chcą tylko o tym porozmawiać, ewentualnie zapytać o poradę. Jednocześnie zastrzegają, że nie chcą interwencji i proszą, by sprawy nie nagłaśniać. Zdarza się, że mieszkańcy przychodzą w sprawie konfliktów międzysąsiedzkich. Często dotyczy to jakiś spraw cywilnych czy prywatnych, więc my nie możemy się w nie angażować. Można jedynie próbować coś doradzić, czy nakierować na rozwiązanie problemu. Ostatnio ludzie przychodzą i pytają o sprawę śmieci. Myślę, że u nas nie będzie z tym jednak większego problemu, bo sprawy śmieciowe były u nas dość dobrze rozwiązane i wiadomo, że co dwa tygodnie trzeba wywieźć kubeł i segregować śmieci.
Mariusz Adamczyk wójt Godowa
Mieszkańcy przychodzą do mnie najczęściej w sprawach bieżących. Czyli jak zmieniany był plan zagospodarowania przestrzennego to przychodzili w sprawie zmian przeznaczenia działek, co nie zawsze okazywało się sprawą do załatwienia. Bo jeśli oczekiwana zamiana była niezgodna ze studium uwarunkowań, to nie ma takiej możliwości, by ją przeprowadzić. Jak budujemy kanalizację to wtedy przychodzą w sprawach związanych właśnie z budową sieci. Pojawiają się pytania czy prośby o interwencję. Ale oczywiście przychodzą również w innych sprawach, czasem pytają o pracę, proszą o pomoc, bo ktoś z rodziny pije i bije innych domowników. Czasem też przychodzą interweniować w sprawie naprawy drogi czy budowy dodatkowych punktów oświetlenia. Coraz więcej osób przychodzi prosić o interwencję straży miejskiej w stosunku do osób wylewających np. szambo. Okazuje się, że coraz więcej mieszkańców zwraca uwagę na to, czy inni dbają o ochronę środowiska i przestrzegają prawa w tym zakresie.