Szaleniec z pszowa pracuje w straży miejskiej
REGION. Jarosław W. z Pszowa, który w ubiegłym tygodniu zaatakował funkcjonariusza Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu jest czynnym pracownikiem Straży Miejskiej w Rydułtowach.
34-latek najpierw spowodował wypadek na ulicy Rybnickiej w Raciborzu, a następnie oświadczając, że ma chorobę zakaźną, pokłuł igłą policjanta, który asystował przy pobieraniu krwi do badań. W niedzielny ranek, 8 maja, pielęgniarka Barbara W. jak co dzień wsiadła do swojego forda fiesty wyjeżdżając do pracy do raciborskiego szpitala. Mieszkanka dzielnicy Brzezie nie dojechała jednak na swój oddział. Do szpitala na Gamowską trafiła już jako pacjentka z licznymi potłuczeniami, uszkodzonym kolanem i urazem kręgosłupa. – Około godziny 7.00, w okolicach ronda doszło do czołowego zderzenia dwóch pojazdów. Jadący od strony Raciborza kierowca terenowego hyundaia gallopera zjechał na przeciwny pas ruchu, gdzie zderzył się z prawidłowo jadącym fordem fiestą – mówi młodszy aspirant Mirosław Szymański rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu. Pierwsi z pomocą poszkodowanym przyszli kierowcy jadący ulicą Rybnicką. Wśród nich jeden z ratowników raciborskiego szpitala, który również jechał tego ranka na dyżur. Podczas gdy wraz z innymi kierowcami pomagał rannej kobiecie podtrzymując jej między innymi głowę, z miejsca wypadku zniknął kierowca terenówki na żorskich numerach, która brała udział w zderzeniu.
Strażnik potrącił kobietę na ul. Rybnickiej w Raciborzu, przy dojeździe do marketu Auchan. Na miejsce sprowadzono policyjnych techników, którzy zabezpieczyli między innymi odciski i ślady zapachowe w porzuconym aucie. Szukano kierowcy, który uciekł. Półtorej godziny później dyżurny raciborskiej policji otrzymał zgłoszenie o dziwnie zachowującym się mężczyźnie siedzącym w ogródku jednego ze sklepów przy ulicy Gawliny w Brzeziu. – Facet ubrany był w służbowy uniform, wojskowe spodnie i buty. Zapytaliśmy go, czy nic mu nie jest, bo miał ranę na głowie. Siedział i pił piwo. Wyglądał nam na policjanta, choć nie miał żadnego napisu na mundurze. Wezwaliśmy policję – mówi nam jeden ze świadków, który tego dnia siedział na tyłach sklepu Lewiatan i wzywał policję. Sprawca wypadku wyszedł ze zderzenia niemal bez szwanku. Na Brzezie dostał się najprawdopodobniej na skróty przez pole i pobliski las.
Był w szoku lub udawał
Kilkanaście minut później pod sklepem pojawił się patrol policji. Mężczyzna mówił, że nie wie jak się nazywa. Podczas przeszukania, w jego tylnej kieszonce znaleziono dokumenty. Chwilę później został zakuty w kajdanki i przewieziony do szpitala. Policjanci próbowali sprawdzić trzeźwość mężczyzny, jednak ten odmawiał dmuchania w alkomat. Zadecydowano o pobraniu krwi siłowo. W tego typu przypadkach pobiera się kilkakrotnie krew aby oszacować, na podstawie spadku zawartości alkoholu w danym odstępie czasu, ile alkoholu miała dana osoba we krwi w chwili zdarzenia. Mężczyzna stawiał opór, więc na pomoc wezwano policjantów z prewencji aby przytrzymać pacjenta. Podczas kolejnej próby poboru krwi, 34-letni mieszkaniec Pszowa wyciągnął z ręki założony mu przez pielęgniarki wenflon a następnie zranił asystującego policjanta krzycząc równocześnie, że jest nosicielem wirusowego zapalenia wątroby typu B. Zraniony policjant w trybie pilnym został przewieziony do szpitala zakaźnego w Chorzowie, gdzie podano mu niezbędne preparaty. Kilka dni temu okazało się, że policjant nie został zakażony.
To dobry strażnik
Jak się okazuje, agresywny 34-latek to czynny funkcjonariusz Straży Miejskiej w Rydułtowach w stopniu strażnika z pięcioletnim stażem. Komendant określa go jako osobę sumienną i wyróżniającą się aktywnością. – Wiemy o zdarzeniu w Raciborzu. Obecnie osoba ta przebywa na zwolnieniu lekarskim. Do czasu wyników badań nie możemy stwierdzić czy był pijany. Czekamy na jakiekolwiek pismo, abyśmy mogli rozpocząć procedury choćby zmierzające do zawieszenia tego strażnika. Jeśli okaże się, że jechał pod wpływem alkoholu, z pewnością straci pracę – zapewnia Krzysztof Mocarski, komendant Straży Miejskiej w Rydułtowach. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w samochodzie znaleziono dokumenty świadczące o tym, że mężczyzna równolegle do pracy w straży miejskiej starał się o pracę ochroniarza, co jest niedozwolone. W tym przeszkodziły mu jednak badania zdrowotne, których nie przeszedł. Mężczyzna będzie odpowiadał, poza spowodowaniem wypadku, za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Obecnie przebywa na wolności. W trakcie badań jest również 45-letnia pielęgniarka, która została poszkodowana w wypadku. Kobieta cały czas przebywa w szpitalu. Oprócz poszytej nogi ma uszkodzony kręgosłup i uskarża się na drętwienie rąk.
Adrian Czarnota