Propozycję otrzymałem po wyborach
Czesław Zychma
(60 l.), żona Łucja, dwóch dorosłych synów Sławomir(35) i Adama (29).
Ukończył studia magisterskie w zakresie elektrotechniki – AGH w Krakowie oraz Politechnikę Śląską w Gliwicach. Praca zawodowa: KWK „Marcel”, gdzie przed przejściem na emeryturę był kierownik oddz. szybowego. W radzie gminy w latach 1998–2006 jako przewodniczący komisji budżetowej. W latach 2006–2010 przewodniczący rady gminy Gorzyce.
– Artur Marcisz: Wśród mieszkańców Bełsznicy słychać oburzenie pana decyzją o rezygnacji z mandatu radnego. Sołectwo utraciło przez to jednego z dwóch przedstawicieli w radzie. Nie brakuje opinii, że już przed wyborami wiedział pan o tym, że zostanie zastępcą wójta, a co za tym idzie, że niepotrzebnie kandydował pan do rady zajmując miejsce innym kandydatom z Bełsznicy.
– Czesław Zychma: – Jako przewodniczący rady poprzedniej kadencji zdecydowałem się kontynuować pracę w radzie w kolejnej kadencji i dlatego podjąłem decyzję o kandydowaniu na stanowisko radnego. Miałem takie prawo. Wtedy po prostu jeszcze nie wiedziałem, że zostanę zastępcą wójta.
– To co najmniej zastanawiające, że były przewodniczący rady, osoba startująca z listy wójta, zarazem naturalny kandydat na stanowiska funkcyjne w radzie po wyborach zostaje ledwie szeregowym radnym bez żadnego stanowiska.
– Sugerowanie, że wiedziałem przed wyborami o propozycji wójta to teoria spiskowa. Wójt złożył mi propozycję zostania jego zastępcą po wyborach. Takie daleko idące wnioski, że wiedziałem o niej przed wyborami są niesłuszne i bardzo dla mnie krzywdzące. Ale oczywiście nie neguję prawa mieszkańców do wyrażania swoich wątpliwości.
– Kiedy w takim razie dokładnie dowiedział się pan o propozycji wójta?
– W stosownym czasie. Były inne kandydatury, moja też była. To była propozycja wójta, żebym został jednym z kandydatów, którą – powtarzam – otrzymałem już po wyborach. Wiedząc o tej propozycji nie chciałem robić w radzie zamieszania i dlatego nie kandydowałem na stanowiska funkcyjne.
– Jaki jest dokładnie zakres pańskich obowiązków jako drugiego zastępcy wójta?
– Zajmuję się pełnieniem bezpośredniego nadzoru nad referatem spraw obywatelskich, nad Gminnym Zespołem Obsługi Finansowej, nad placówkami oświatowymi i kulturalnymi.
– Wątpliwości mieszkańców dotyczą również pańskiego przygotowania do tych zadań.
– Myślę, że podejmując decyzję o powierzeniu mi tego stanowiska, wójt wziął pod uwagę moje dotychczasowe doświadczenie w pracy samorządowej. Byłem już przecież przewodniczącym komisji budżetu, w ostatniej kadencji przewodniczącym rady i chociażby z tego tytułu mam spore rozeznanie w sprawach, które mam nadzorować.
– Coraz częściej mówi się o konieczności dokonania pewnych zmian m.in. w gminnej oświacie.
– Edukacja znalazła się ostatnio pod sporym pręgierzem opinii publicznej. W takim sensie, że samorządy zaczynają borykać się z problemami, bo dofinansowanie z budżetu państwa jest niewystarczające i gminy muszą z roku na rok zwiększać swoje wydatki na oświatę. My nie jesteśmy od tego problemu wolni. Dlatego moją rolą będzie zachowanie dotychczasowego, wysokiego poziomu nauczania i jednocześnie ograniczenie poziomu finansowania oświaty z gminnego budżetu.
– W jaki sposób chce pan to osiągnąć? Pojawiają się obawy, że trzeba będzie zamknąć niektóre szkoły.
– Daleki jestem, podobnie jak i pan wójt, by decydować się na taki krok. Faktem jest, że mamy dwie małe szkoły w Kolonii Fryderyk i Bluszczowie. Chcemy je zachować, ale jednocześnie musimy zastanowić się na ograniczeniem kosztów ich funkcjonowania. Jednym z takich sposobów na teraz jest wysłanie dzieci 6–letnich we wrześniu do klas pierwszych. Wtedy za tymi dziećmi pójdą dodatkowe środki w ramach subwencji oświatowej. Oczywiście to jednorazowy sposób, bo od przyszłego roku 6–latki obligatoryjnie trafią do szkół. Dlatego trzeba szukać kolejnych rozwiązań, które pozwoliłby ograniczyć koszty funkcjonowania tych placówek. Jednym z nich może być przekazanie szkół stowarzyszeniom rodziców, które byłyby dla tych placówek organami prowadzącymi. Ale o takiej możliwości trzeba oczywiście porozmawiać najpierw z rodzicami, z przedstawicielami lokalnego środowiska, dla którego szkoła jest takim lokalnym centrum życia społecznego. Konieczne będzie uzyskanie opinii Związku Nauczycielstwa Polskiego, kuratorium. Do tego dochodzi konieczność przeprowadzenia prognozy demograficznej, która odpowie nam na ile istnieje sens finansowania tych szkół. Jak widać, jest to cała, dość skomplikowana procedura. Zrobimy jednak wszystko, by nie doszło do wygaszenia tych szkół.
– A czy w kulturze szykują się jakieś zmiany?
– W poprzedniej kadencji podjęliśmy decyzję, że nie będziemy centralizować zarządzania ośrodkami kultury i tego się będziemy trzymać. Będę jedynie zachęcał dyrektorów WDK–ów, by szukali pieniędzy na poszerzanie oferty w pozabudżetowych źródłach dochodu, na przykład konkursach unijnych. Tym bardziej, że teraz istnieją spore możliwości, które po prostu trzeba wykorzystać.