Dmuchanie na komendzie
Kierowcy, którym przytrafi się stłuczka czy inne zdarzenie na drodze w powiecie wodzisławskim, muszą się liczyć z koniecznością odwiedzin komendy policji w Wodzisławiu.
Wodzisławskiej drogówce brakuje sprawnych alkosensorów. Dlatego, żeby przebadać trzeźwość, wzywają kierowców do komendy, albo zabierają ich radiowozem. Doświadczył tego pewien rybniczanin w sylwestrowe przedpołudnie w Radlinie. Jego samochód doznał uszkodzenia w kolizji z innym pojazdem, którego kierowca nie zachował ostrożności podczas skręcania.
Trzeźwi na oko
Policja wykonała swoje czynności na miejscu, po czym oświadczyła kierowcom, że jest problem. Muszą zostać sprawdzeni pod kątem trzeźwości. Ponieważ policjanci nie mieli przenośnego alkomatu, kazali udać się kierowcom na komendę. Zarówno rybniczanin jak i drugi uczestnik stłuczki – kobieta, mogli jechać swoimi autami, bo, jak usłyszeli od policjantów, na oko nie byli pod wpływem alkoholu. Auta też były sprawne na tyle, by jechać. Dmuchanie na komendzie wykazało u obu kierowców 0,0. Mogli więc załatwiać dalej swoje sprawy związane ze stłuczką, ale czasu trochę stracili.
Komisarz przeprasza
– Mogę w tej sytuacji przeprosić kierowcę za niedogodność – mówi kom. Mariusz Zieliński z wodzisławskiej drogówki. Wyjaśnia, że braki w przenośnych alkosensorach wynikają z opóźnień w ich certyfikacji. Każde urządzenie wymaga co pewien czas przedłużenia licencji. Za tę czynność się płaci. Zajmująca się tym Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach nie zawsze ma pieniądze, więc bywa, że czekanie na certyfikowanie przedłuża się. Jedne urządzenia nie zdążą wrócić, kolejne są wysyłane i komendy odczuwają braki. Ten problem dotyczy ogólnie jednostek policji na Śląsku. W komendzie wodzisławskiej sprawne są na razie dwa czujniki, jednak na patrole jeździ więcej policjantów drogówki. Rybniczanin miał pecha i natknął się akurat na patrol bez alkosensora.
(tora)