Heniek był chodzącą skromnością
Mimo że większość życia spędził w Katowicach, sercem zawsze wracał do rodzinnych stron, czyli Czernicy i Rydułtów. Jerzy Zientek z Czernicy uczył się wraz z przyszłym kompozytorem. Te czasy wspomina ze łzą w oku.
– Heńka znałem od młodych lat. Jednak nasza wspólna droga zaczęła się, kiedy pierwszy raz poszliśmy na lekcje do pana Hajdugi z Rydułtów. Uczył nas gry na skrzypcach – wspomina Jerzy Zientek. Były to późne lata czterdzieste. Henryk Mikołaj Górecki był o rok starszy od pana Jerzego, jednak spotykali się często w szkole oraz na podwórku. W końcu wylądowali na lekcjach u Pawła Hajdugi – wszechstronnie uzdolnionego artysty. Henryk miał wtedy 10 lat.
Trudne kroki
Młodzi muzycy stworzyli popisowy zespół, składający się z 5 osób. Grali wtedy w różnych miejscowościach, od Lubomi po Niewiadom. Wszędzie poruszali się pieszo ze swoimi instrumentami. – Heniek miał od dziecka problem z nogą ze względu na chorobę Heinego-Medina. Zawsze byłem pełen podziwu, że potrafi przejść takie odległości dla muzyki. Oczywiście utrzymywaliśmy wtedy odpowiednie tempo, aby mógł nadążyć. W szkole ze względu na jego przypadłość wołaliśmy na niego Bryka. On jednak nigdy się z tego powodu nie obraził, a wręcz po prostu to akceptował. Po kilku latach podczas jednej z lekcji nasz nauczyciel Paweł Hajduga powiedział do mnie: „Twój kolega Heniek przyniósł mi kompozycję. Utwór – miniaturę. Muszę przyznać, że jest to bardzo ładne...”. Henryk miał wtedy 17 czy 18 lat i był to jego pierwszy utwór. Graliśmy go wspólnie z nauczycielem – mówi pan Jerzy.
Mój kolega komponuje?
– Później nasze drogi się rozeszły. Ja zacząłem uczęszczać do Akademii Ekonomicznej, a on do Muzycznej. Kiedy spotkałem go wracającego do domu z dworca w Rydułtowach wyjawił mi, że napisał operę i poszukuje librecisty. Ja byłem wręcz zszokowany i nie chciałem mu uwierzyć. Nie mogłem pojąć, że nasz skromny kolega Heniek może komponować, nigdy o tym nie wspominał. Łącząc jednak z tym fakt jego pierwszej miniatury musiałem uwierzyć. Był chodzącą skromnością – dodaje mieszkaniec Czernicy. Henryk po ukończeniu liceum, ze względu na braki kadrowe, uczył również muzyki w Szkole Podstawowej w Radoszowach.
Mama chciała Mikołaja
Ciekawa anegdota wiąże się również z drugim imieniem kompozytora. – Kiedy Henio był już bardziej znany, chyba nawet już się ożenił, przyjechał do Czernicy, a ja spytałem, dlaczego ludzie mówią o nim Henryk Mikołaj. Przecież zawsze znaliśmy go jako Henia... Odpowiedział, że to przez niezdecydowanie rodziców. Przy chrzcie, który odbył się w kościele w Pstrążnej ojciec chciał dać mu na imię Henryk. Matka (ze względu na to, że urodził się 6 grudnia) chciała mieć syna Mikołaja. W końcu zostały oba imiona, choć przez lata młodości wszyscy znali tylko Henryka – tłumaczy kolega kompozytora z młodych lat.
Spotkanie na tym samym podwórku
Jeszcze trzy lata temu Górecki odwiedził Czernicę. Doszło wtedy do spotkania starych kumpli. – To był niezwykły widok i moment wahania, czy kompozytor rozpozna jeszcze kolegę z dawnych czasów. Nie było z tym problemu. Przywitali się tak jak kiedyś i pospacerowali po okolicy – informuje Janusz Milion, świadek spotkania. Choć Henryk Mikołaj Górecki znany jest w całej Polsce i był laureatem wielu prestiżowych nagród, dla Jerzego Zientka i innych znajomych „z czernickiego podwórka” pozostanie w pamięci jako Henio, wybitnie skromny muzyk – Bryka.
Szymon Kamczyk