Ratowanie funduszu ważniejsze od losu niepełnosprawnych?
Coraz głośniej mówi się o nowelizacji ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. Rząd proponuje rozwiązania ograniczające dofinansowanie dla osób niepełnosprawnych. Pojawiają się pytania o pozycję osób z dysfunkcjami na rynku pracy w przyszłości. – Mając przedsiębiorstwo zatrudniające ponad pięćdziesiąt osób jestem ustawowo zmuszony do zatrudniania osób niepełnosprawnych. Oczywiście to zmuszenie należy potraktować w cudzysłowie. Jeśli tego nie zrobię będę musiał płacić składkę na rzecz Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – mówi Ryszard Chyliński, prezes radlińskiej firmy.
Zgodnie z obowiązującym prawem sprawa dotyczy tylko firm mających powyżej 25 pracowników. Płacą, gdy nie zatrudniają wystarczającej liczby niepełnosprawnych, czyli 6 proc. załogi. Składka wynosi prawie 1300 zł miesięcznie za każde miejsce brakujące do wypełnienia ustawowego limitu.
Dofinansowanie zmaleje
Zatrudniając osoby niepełnosprawne w różnym stopniu, firmy otrzymują dofinansowanie. To jednak z początkiem roku ma się zmienić. – W moim odczuciu rząd, by ratować PFRON robi skok na te miejsca pracy. Chce cofnąć dotacje. Zmiany mają następować stopniowo, w ciągu trzech lat – dodaje przedsiębiorca. – Efekt będzie taki, że ludzie niepełnosprawni będą masowo zastępowani pracownikami pełnosprawnymi – zdecydowanie podkreśla Chyliński.
Dofinansowania nie otrzymają osoby z umiarkowanym i lekkim stopniem niepełnosprawności, które mają ustalone prawo do emerytury. Z kolei zakłady pracy chronionej zapłacą podatki, z których do tej pory były zwolnione. Chodzi między innymi o podatek rolny, leśny, od nieruchomości i od czynności cywilnoprawnych.
Ustawowy skandal?
Zmieni się także czas pracy. Do tej pory osoby z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności pracowały 7 godzin. Po nowelizacji takie ulgi przysługiwać będą wyłącznie osobom ze znacznym stopniem dysfunkcji. – To była ulga często zasadna – mówi prezes firmy z Radlina. – Z pozoru rozwiązanie jest korzystne z punktu widzenia pracodawcy. Jednak w porównaniu z tym, co tracimy nie jest żadną pomocą. Uderzanie w tę grupę ludzi, szukanie oszczędności w takiej formie jest skandaliczne – dodaje. Zdaniem pracodawcy ludzie niepełnosprawni będą wycinani z rynku pracy. – Rachunek jest prosty. Jedna trzecia pracowników u mnie ma grupę inwalidzką – puentuje.
Trudny rynek
W Powiatowym Urzędzie Pracy do końca października zarejestrowano 282 niepełnosprawnych, bezrobotnych. – Pomagać można nie tylko ze środków PFRON – przekonuje Anna Słotwińska-Plewka, dyrektor PUP w Wodzisławiu. – Korzystamy ze środków Funduszu Pracy. Z niego na staż do końca października skierowaliśmy 31 osób – dodaje. Z Funduszu Pracy na ten rok urząd otrzymał 15 mln zł. Z PFRON jedynie 186 tys. zł i stawka ta maleje z roku na rok. – Zmniejsza się liczba zakładów pracy chronionej, gdzie warunki są najlepsze. Coraz częściej niepełnosprawni muszą radzić sobie na otwartym rynku – dodaje. Jak zaznacza, wiele z nich to ludzie starsi, a wiek już sam w sobie bywa przeszkodą. Pracodawcy w dużej mierze stawiają na osoby młode.
Urząd wspiera
W tym roku pracę podjęły 73 osoby z tej grupy społecznej. Ofert wpłynęło 82, w tym poszukiwano pracownika biurowego, sprzedawcy, sprzątaczki czy magazyniera. Urząd pracy finansował także szkolenia dla 23 osób, pozwalające zmienić kwalifikacje zawodowe. Wśród propozycji pojawiły się szkolenia na stanowisko kucharza, sanitariusza szpitalnego, a także możliwość zrobienia prawa jazdy i kursu stylizacji paznokci. – Staramy się wspierać tę grupę społeczną. Liczba niepełnosprawnych korzystających z pomocy urzędu jest ustabilizowana i zamyka się w granicach od 260 do 280 osób – uzupełnia Anna Słotwińska-Plewka.
(mag)