Dużo zarabia, bo ściąga miliony?
Rozpoczęła pracę w pszowskim urzędzie miasta i na starcie zarabia dużo więcej niż długoletni pracownik. Burmistrz tłumaczy, że fachowcowi od unijnych dotacji trzeba dobrze zapłacić.
„Na jakiej podstawie, albo co trzeba zrobić, aby zostać przyjętym do pracy w urzędzie z tak wysoką stawką i tak szybko „awansować”? Czy to znajomości? – z tymi pytaniami zwróciła się do nas Czytelniczka podpisana Zuzanna, opisując pewną sytuację w Urzędzie Miasta Pszów.
Więcej niż inni
„W urzędach miejskich zarobki kształtują się bardzo różnie, ale to co wydarzyło się ostatnio w Urzędzie Miasta w Pszowie może doprowadzić do zawału serca niejednego długoletniego pracownika tej jednostki. Otóż jedna z nowych pracownic z bardzo krótkim stażem pracy została przyjęta do urzędu z bardzo wysoką stawką początkową, na domiar tego po pół roku pracy otrzymała kolosalną podwyżkę. Jak to możliwe, że pensja nowego pracownika jest o dwa-trzy razy wyższa niż pensja pracownika np. z 10-letnim stażem pracy.”
Marek Hawel, burmistrz Pszowa potwierdza, że rzeczywiście jest pracownica zarabiająca więcej, ale nie jest to wielokrotność urzędniczej pensji. Stawka mieści się w określonych widełkach płacowych.
Zaciąg z Rybnika
Urzędniczka pracuje w referacie promocji, edukacji i sportu od roku. Zajmuje się zdobywaniem pieniędzy dla miasta z funduszy zewnętrznych. Ściągnął ją Tomasz Dzierżawa, zastępca burmistrza z Urzędu Miasta Rybnika, w którym zajmowała się tym samym. Potrzebował człowieka doświadczonego, z odpowiednim wykształceniem i kwalifikacjami, który zacząłby pracę od zaraz. – Nie mogliśmy pozwolić sobie na przyjmowanie osoby bez doświadczenia, która dopiero będzie się szkolić – przyznaje zastępca burmistrza. O takiego pracownika wnioskowała kierownik referatu z uwagi na coraz większą liczbę projektów do ogarnięcia. Ogłoszono konkurs. – Konkurs był otwarty, każdy mógł złożyć dokumenty. Zgłosiła się tylko ta pani – mówi Tomasz Dzierżawa.
Starostwo w grze
Zgodnie z polityką personalną w urzędzie kobieta została przyjęta na umowę na czas określony. – Potem jeszcze był jeden przełomowy fakt. Zbliżał się koniec umowy na czas określony. Jako, że pani miała wyrobioną markę w pozyskiwaniu funduszy, dostała propozycję pracy na analogicznym stanowisku w Starostwie Powiatowym w Raciborzu. Miało to kluczowe znaczenie w negocjacjach stawki. Zdecydowała się dalej pracować w Pszowie – mówi zastępca. – Zdaję sobie sprawę, że to może budzić zazdrość osób, które od lat pracują w urzędzie miasta. Ale powiem szczerze, są pracownicy, których odejścia nawet byśmy nie zauważyli, a są tacy, których strata byłaby bardzo odczuwalna – dodaje Marek Hawel.
Trafność decyzji
Tomasz Dzierżawa mówi, że trafność decyzji o zatrudnieniu tej osoby najbardziej wymiernie oddaje liczba realizowanych projektów z unijnych funduszy. Z programu Kapitał Ludzki miasto prowadzi 13 projektów. Z Regionalnego Programu Operacyjnego realizuje jeden, drugi przygotowuje. W ramach współpracy transgranicznej są to trzy przedsięwzięcia. Marek Hawel mówi, że wartość samych przedsięwzięć oświatowych wynosi około pięciu milionów zł. Często są to projekty w całości finansowane przez Unię, np. na dodatkowe zajęcia w przedszkolach. Miasto nie wydaje na nie złotówki. – Fachowość pracownika prowadzącego projekt jest bardzo ważna, bo każdy poważniejszy błąd w rozliczeniu powoduje zwrot przyznanych środków, co przy większych projektach może znacznie uszczuplić finanse gminy – mówi burmistrz.
Wodzisław podobnie
Na podobnej zasadzie specjalistę z Marklowic ściągnął do urzędu miasta prezydent Wodzisławia Mieczysław Kieca. W kampanii wyborczej zobowiązał się do utworzenia w magistracie komórki zajmującej się pozyskiwaniem funduszy unijnych. Potrzebował fachowców. Ogłosił konkurs na inspektora, więc stanowisko wysoko w urzędniczej hierarchii, odpowiednio dobrze opłacane. Specjalistka wygrała konkurs i zaczęła pracować przy unijnych projektach. – Nie było żadnych skarg z powodu jej odpowiedniej wypłaty. Pracownicy wiedzą, że specjaliści na konkretnych stanowiskach mają wyższe pensje niż referenci – wyjaśnia Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wodzisławiu.
Tomasz Raudner