Kościół dzieli zamiast łączyć
Wniosek złożony
Do urzędu gminy złożył wniosek o uwzględnienie w planie zagospodarowania przestrzennego jego pomysłu. Mieszkańcy Mszany nie protestują przeciwko budowie kościoła w ogóle. Ich niepokój wzbudza fakt, że stanie się to na terenie należącym do ich gminy. – Kościół ma powstać na obszarze Mszany. Kilku mieszkańców dobrowolnie zgodziło się przekazać grunt pod jego budowę. I oczywiście nikt im tego nie będzie zabraniał – przekonuje Roman Tatarczyk, radny gminy. – Obawiam się jednak, że w finale może to doprowadzić do kolejnego okrojenia obszaru naszej gminy. A na to nie powinniśmy się godzić – dodaje.
Jak podkreśla, chce mieć pewność, że takie zabiegi nie doprowadzą ostatecznie do tego, że teren ten znajdzie się w posiadaniu Wodzisławia. – Teren pod kościół ofiarowali mieszkańcy Mszany. To, że powstanie poza dzielnicą Wilchwy, nie jest niczym szczególnym. O włączeniu tego terenu do Wodzisławia nikt nie myśli. Chce stworzyć jeden kompleks i jestem pewien, że nikt nie będzie się zastanawiał czy to jeszcze Wodzisław czy Mszana. Kościól ma służyć wszystkim - mówi ksiądz Czempka.
Parafianie rozdysponowani
Pierwotnie kościół miał powstać dokładnie w tym miejscu, gdzie stoi kaplica, czyli na terenie byłej oczyszczalni ścieków, przy ulicy Armii Ludowej. Ze względu nie nieodpowiednie podłoże budowę świątyni trzeba było zaplanować gdzie indziej. Wybór padł na działki w Mszanie. I choć urzędnicy zapewniają, że zmian granic gminy nie będzie, wszystkich nie udało im się przekonać. Tym bardziej, że mieszkańcy z obrzeży gminy już dawniej stali się ofiarami tak niesprawiedliwych podziałów.
Oliwy do ognia dolewa jeszcze inna sprawa. Okazuje się, że część mieszkańców, którzy do niedawna należeli do pobliskiej parafii św. Jerzego, przydzielono bez konsultacji do kaplicy na Wilchwach. – Wydaje mi się, że to sami zainteresowani powinni decydować o tym, do jakiej parafii chcą przynależeć – mówi wzburzony Roman Tatarczyk, który też znalazł się w tym gronie. – I tak będę chodził do parafii św. Jerzego, bo z nią czuję się związany. Szkoda tylko, że decyzje podejmowane są za nas – uzupełnia.
mag.