Urzędnicy powinni zapaść się pod ziemię
Ciąg dalszy sprawy firmy Zielony Śląsk. Przez cztery lata urzędnicy i radni nie zrobili nic, by chronić mieszkańców. Dzisiaj starają się im wmówić, że o sprawie nie wiedzieli.
Do burzliwej dyskusji doszło w ubiegły czwartek, podczas sesji rady powiatu. Mieszkańcy ponownie wytykali błędy urzędnikom nie reagującym długo na działania firmy zwożącej do Rydułtów niebezpieczne odpady. Bez wątpienia mają ku temu powody. Przez lata prosili o pomoc i zainteresowanie się problemem. Starosta i burmistrz Rydułtów udawali, że sprawy nie ma. Starosta poszedł jeszcze dalej. Z dokumentów wynika, że na wnioski korzystne dla Zielonego Śląska odpowiadał błyskawicznie. Na te mogące zagrażać interesom przedsiębiorstwa zarzuty reakcji nie było wyjątkowo długo. Kiedy firma zwróciła się o zwiększenie limitu składowania odpadów na terenie byłej cegielni, starosta wydał decyzję po 3 dniach roboczych. Nie był już tak szybki, gdy chodziło o wyrzucenie Zielonego Śląska z Rydułtów. Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska wniósł o to już 15 kwietnia 2008 r. Starosta zajął się tym po miesiącu, a decyzję wydał po 99 dniach. Decyzję pozytywną dla firmy.
Dokumentów nie przywieźli
Dopiero 17 września starosta cofnął zezwolenie na odzysk odpadów dla Zielonego Śląska. Obecnie firma się odwołuje i zanim przestanie szkodzić miną miesiące. Starosta nie wydał decyzji z klauzulą natychmiastowej wykonalności (wówczas działalność musiałaby zakończyć się natychmiast) twierdząc, że nie ma do tego podstaw prawnych. Pomogłyby w tym wyniki badań przeprowadzone w terenie przez WIOŚ. Przedstawiciele tej instytucji byli na sesji rady powiatu 23 września, jednak badań, ku zaskoczeniu obecnych na sali mieszkańców nie przywieźli. – W zaproszeniu nie było o tym mowy – mówi Andrzej Szczygieł, kierownik ds. monitoringu środowiska WIOŚ w Katowicach.
Nikt nie podniósł ręki
Zaskakujących stwierdzeń mieszkańcy usłyszeli znacznie więcej. Radni mówili, że mieszkańcom nie pomogli, bo o sprawie nie wiedzieli, a starosta zapewnia, że zrobił wszystko co mógł. Wygląda jednak na to, że rydułtowianie nie chcą już tego słuchać. – Nie mam wątpliwości, że to świństwo powinni sprzątnąć ci, który za to odpowiadają. A więc starosta i pani burmistrz – mówił Marek Wystyrk ze Stowarzyszenia Moje Miasto, reprezentującego mieszkańców. Błażej Adamczyk, mieszkający najbliżej śmierdzącej cegielni, jednym pytaniem udowodnił, że radni ze wstydu powinni zakopać się pod ziemię. – Ręka w górę ten, kto przez 4 lata zrobił coś w naszej sprawie – zwrócił się do radnych Adamczyk. Nikt się nie zgłosił, bo i nie mógł. Adamczyk więc kontynuował. Zastanawiał się głośno za co radni pobierają niemałe diety. – Nic o sprawie nie wiedzieliśmy – powtórzył Eugeniusz Wala, przewodniczący rady powiatu. Szybko i jemu się oberwało. – Pan Wala kłamie – stwierdził Piotr Cybułka, były radny powiatowy, wyrzucony z rady za nieprawidłowości przy rozliczeniu kampanii wyborczej (wyrok jest już wymazany). Interweniował on w tej sprawie kilka lat temu. Przyniósł nawet na sesję rady powiatu słoik ze śmierdzącym materiałem. Podawał radnym do wąchania. Sprawa się jednak rozmyła. Do wakacji tego roku było cicho, aż przyszła kampania wyborcza…
Komentarz
Po raz kolejny okazało się, że gdyby nie upór zagrożonych mieszkańców, sprawa zostałaby zamieciona pod dywan. Nie mam wątpliwości, że nie mogą oni liczyć na urzędników starostwa, radnych czy panią burmistrz z Rydułtów. Teraz paradoksalnie role się odwróciły i to samorządowcy wiją się przed mieszkańcami, licząc na głos w wyborach. Przyznam szczerze, że przykro na to patrzeć. Jak silna musi być chęć zdobycia władzy, skoro osoby, które przez lata miały gdzieś strach i nieprzespane noce podtruwanych ludzi, dzisiaj stają przed nimi i udają, że działali w ich obronie. Kręcić i wymyślać niestworzone argumenty na swoją obronę potrafi każdy. Powiedzieć przepraszam – nikt.
Po raz kolejny okazało się, że gdyby nie upór zagrożonych mieszkańców, sprawa zostałaby zamieciona pod dywan. Nie mam wątpliwości, że nie mogą oni liczyć na urzędników starostwa, radnych czy panią burmistrz z Rydułtów. Teraz paradoksalnie role się odwróciły i to samorządowcy wiją się przed mieszkańcami, licząc na głos w wyborach. Przyznam szczerze, że przykro na to patrzeć. Jak silna musi być chęć zdobycia władzy, skoro osoby, które przez lata miały gdzieś strach i nieprzespane noce podtruwanych ludzi, dzisiaj stają przed nimi i udają, że działali w ich obronie. Kręcić i wymyślać niestworzone argumenty na swoją obronę potrafi każdy. Powiedzieć przepraszam – nikt.
Rafał Jabłoński