Morderca zginął, koniec sprawy
Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu umorzyła śledztwa w sprawie brutalnego zabójstwa Iwony J. i samobójstwa jej męża Andrzeja J. Prokurator nie miał wyjścia. Śledztwo jednoznacznie wykazało, że zabójcą wodzisławianki był jej mąż. Skoro odebrał sobie życie, nie było komu postawić zarzutów i sprawa została umorzona. Śledztwo pozwoliło natomiast ustalić okoliczności zbrodni, która wstrząsnęła miastem.
Ojciec zabił matkę
Tragedia rozegrała się 23 grudnia ubiegłego roku w domu przy ul. Jastrzębskiej w Wodzisławiu. Małżonkowie od rana kłócili się. Była to już kolejna kłótnia Iwony i Andrzeja J. Mężczyzna miał problemy z alkoholem. Regularnie bił żonę. Iwona J. dwa razy w zeszłym roku zgłaszała się do ośrodka zdrowia przy ul. Żeromskiego. Mówiła, że została pobita przez pijanego męża. W listopadzie i grudniu kobieta z synem Kamilem coraz częściej przebywała u rodziców. Bała się wracać do męża. W dniu tragedii Kamil był u dziadków. Jego mama była w domu, ale umówiła się z rodzicami na zakupy. Kiedy nie zjawiła się o umówionej godzinie, Kamil powiedział dziadkom, że ojciec zabił mamę. Rodzice Iwony J. zaniepokoili się do tego stopnia, że powiadomili policję. Ojciec Iwony J. powiedział policjantom, że nie ma kontaktu z córką. Obawiał się, że coś się jej stało.
Był mocno pijany
Do domu nie można było się dostać. Drzwi były zamknięte. Policja z pomocą straży pożarnej wyważyła drzwi do warsztatu. Tamtędy weszli do domu. W pomieszczeniu obok warsztatu znaleźli zwłoki Adama J. wiszące na sznurze zaczepionym o prowadnicę drzwi garażowych. Wszędzie było pełno krwi. Kobiety nie było w mieszkaniu. Policjant znalazł natomiast ślady świadczące o wyrzuceniu lub wypchnięciu jej przez okno pierwszego piętra. Po przeszukaniu kurtki Adama J. śledczy znaleźli klucze. Otworzyli nimi drzwi do komórki. Tam na podłodze leżały zmasakrowane zwłoki Iwony J. Miała rozległe rany cięte i kłute, ślady pobicia. Narzędzia zbrodni nie znaleziono. Śledczy podkreślają, że morderca miał dość czasu na zatarcie śladów. Zresztą w warsztacie było sporo potencjalnych narzędzi, którymi mógł się posłużyć. Małżonkowie prowadzili sklep z kosiarkami, piłami elektrycznymi, dodatkowo Andrzej J. serwisował te urządzenia.
W ciele denata znaleziono alkohol metylowy i etylowy. Był mocno pijany. Kiedy uświadomił sobie, co zrobił, próbował się zabić. Najpierw poderżnął sobie gardło. Nie przyniosło to skutku, więc powiesił się. Śledztwo wykluczyło udział osób trzecich. Tragedia rozegrała się między małżonkami.
(tora)