Życie bez Lucka byłoby nudą
Znalazł się w gronie jedenastu osób na świecie, które posiadają lalki mistrza Zacharowa.
O tym, że zajmuje się teatrem lalek, zadecydował przypadek. Na swojej drodze spotkał Dorotę Nowak, reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy. Ona zaangażowała go do pierwszego spektaklu. Szybko stwierdził, że w życiu nie chce robić nic innego, jak spróbować zmierzyć się ze sceną i sztuką. Przeprawa nie była łatwa. – Do szkoły teatralnej we Wrocławiu nie dostałem się od razu. Udało mi się dopiero za trzecim podejściem – wspomina Kamil Witaszak, wodzisławski aktor młodego pokolenia. – Szkoła teatralna to ciężka przeprawa. Maksymalnie ogranicza życie towarzyskie. Pochłania bez reszty. Ale nie żałuję – dodaje z uśmiechem. Wiele nauczyło go także krakowskie Laboratorium, w którym spędził dwa lata. Tam dowiedział się, czym jest gra na planie żywym, dramatycznym.
Wciągająca sztuka
Aktor nie do końca był przekonany, w którą stronę aktorstwa chce pójść. O tym też zdecydował los, a przynajmniej ułatwił podjęcie decyzji. 2008 rok, festiwal w Bielsku-Białej i Władimir Zacharow. Od tego spotkania wszystko się zaczęło. – Po raz pierwszy zdarzyło się, że patrząc na spektakl lalkarski, w którym nie padło ani jedno słowo, wzruszyłem się do łez – mówi nie kryjąc emocji. – Zacharow operował lalką tak, że sztuka ta zafascynowała mnie bez reszty – uzupełnia. A sztuka to niełatwa.
Władimir Zacharow opracował własną, oryginalną konstrukcję lalki. Połączył przy pomocy wymyślnych dźwigni, klawiszy i przycisków pacynkę z marionetką. Wnętrze jego lalek zawiera mechanizm żyłek i drucików. – Ich przedłużenia przytwierdza się do opaski umocowanej przy nadgarstku i palców dłoni. Ta dość skomplikowana technika pozwala na uruchomienie mimiki, oczu i powiek lalki – wyjaśnia pokrótce Witaszak.
Warsztat to fundament
Kamil Witaszak znalazł się w gronie szczęśliwców, którym mistrz – jak mówi o Zacharowie – podarował jedną z lalek. Takich osób jest na świecie jedenaście. Lucek, bo tak nazywa swoją lalkę, wymaga doskonałego warsztatu. Umiejętności doskonali się przed lustrem. – Lalka wyraża więcej niż człowiek, jeśli dobrze opanuje się rządzący nią mechanizm – twierdzi aktor. – To praktyka czyni aktora aktorem, a nie papier. Dzięki determinacji nabieram warsztatu, jakiego nie zdobyłem w szkole. Tam jedynie nabrałem dystansu do siebie i przekonałem się, że aktorstwo to zawód jak każdy inny. Nie jest to fach nadzwyczajny – przekonuje.
Lucek rozwija wrażliwość
Co daje obcowanie z lalką? Zdaniem Kamila, trzydziestocentymetrowy Lucek, potrafi nauczyć o wiele więcej, niżby mogło się wydawać. Po pierwsze rozwija wrażliwość. Sprawia, że człowiek zwraca uwagę na drobnostki. Potrafi panować nad emocjami, a jednocześnie głębiej spogląda w siebie. Lepiej rozumie swoje zachowanie. – Dziś już nie mam wątpliwości, że moje życie bez Lucka byłoby potwornie nudne – dodaje żartobliwie.
Ostatnie słowo nie padło
W przyszłości młody aktor chciałby zasmakować wszelakich form teatralnych. Jak mówi, nie warto zamykać się na jedną raz obraną drogę. – Wybrałem wolny zawód świadomie. Nie interesuje mnie teatr instytucjonalny. Chcę ciągle poszerzać horyzonty – mówi z determinacją. Jak mówi, tak robi. Prowadzi warsztaty lalkarskie. Jedne z nich odbyły się podczas Bezgranicznego Zamieszania Teatralnego, jakie niedawno miało miejsce w Wodzisławiu. Rozpoczyna współpracę z Teatrem Lalek w Czeskim Cieszynie. Zajmuje się konferansjerką, często z Luckiem występuje w szkołach. W przyszłości chciałby zająć się teatrem offowym. – Kiedy czujemy się wolni, to jesteśmy w stanie wiele sobie zaoferować – puentuje z pełnym przekonaniem.
(mag.)