Bakterie nie odpuszczają
Kłopotów z własnymi ujęciami wody ciąg dalszy.
W dalszym ciągu nie udało się uruchomić dwóch z trzech studni, służących na co dzień zaopatrzeniau mieszkańców gminy Lubomia w wodę pitną. Po majowej powodzi udało się przywrócić do użytku tylko jedną ze studni. Od trzech tygodni pracownicy Zakładu Wodociągowo-Kanalizacyjnego z Lubomi mają spore nadzieje na uruchomienie drugiej studni, ale kolejne sanepidowskie badania póki co na razie to wykluczają. – Ostatnie badanie, którego wyniki dostaliśmy w środę (16 czerwca – przyp. red.) znów wykazało w studni obecność paciorkowca. Gdyby to była studnia głębinowa nie byłoby problemu, ale nie jest, więc spływają do niej wody gruntowe z zanieczyszczonych pól. Czeka nas kolejne jej czyszczenie – nie kryje irytacji Maria Fibic, zastępca wójta.
Również trzecia studnia ze względu na spore zamulenie i zanieczyszczenie nie jest na razie używana, dlatego gmina jest zmuszona do pobierania wody z zewnątrz. A to oznacza dodatkowe koszty. Jak duże na razie nie wiadomo. – Dopiero dostaniemy rachunki od zewnętrznych operatorów. Zapewniam jednak, że ewentualnych zwiększonych kosztów na pewno nie będą musieli pokryć mieszkańcy. To nie z ich winy stało się jak się stało, więc trudno byśmy na nich przerzucali koszty zakupu wody z zewnątrz – podkreśla zastępca wójta.
(art)