Jak ksiądz z Orłowca kazał dzieciom podzielić się z Kościołem pieniędzmi
Proboszcz zbierał od dzieci komunijnych podpisane koperty z ofiarami.
Znów wzbudzający kontrowersje temat związany z proboszczem parafii na Orłowcu i pieniędzmi. Tym razem dotyczy uroczystości I Komunii Świętej z początku maja. Sakrament przyjęło blisko 60 dzieci. Podczas popołudniowego nabożeństwa ksiądz proboszcz Stanisław Juraszek przywołał do ołtarza komunijne dzieci, aby, jak to określił, podzieliły się swoimi prezentami. Były nimi pieniądze powkładane do kopert opisanych danymi ofiarodawców. W uroczystym szpalerze dzieci złożyły je przed ołtarzem.
– Po co każe się te koperty podpisywać? Czy ksiądz musi wiedzieć, ile dała konkretna rodzina? – mówi nam zbulwersowana parafianka. Chce zostać anonimową, jednak dysponujemy dowodami w postaci zdjęć wykonanych przez rodziców.
Co na to proboszcz? Nie wiemy. Spotkaliśmy się z nim, ale nie raczył nawet odpowiedzieć na pozdrowienie „Szczęść Boże”. Kuria Metropolitalna w Katowicach nie widzi w opisanych kopertach niczego złego.
– Nie wiem jakie tradycje były w tej parafii wcześniej, ale to co się wyprawia nie jest normalne – mówi nam matka jednego z dzieci pierwszokomunijnych. Potrafi zrozumieć ofiarę na mszę komunijną, składkę na prezent dla parafii, bo to powszechnie spotykane praktyki. – Nic w tym niezwykłego. W końcu parafia przygotowuje te dzieci i dzięki księżom mają one możliwość przeżywać tak piękne chwile. Złość mnie jednak ogarnia, kiedy dzieciom każe się nieść koperty pełne pieniędzy na ołtarz i prosi się je, by podzieliły się funduszami, które otrzymały jako prezent komunijny. Obawiam się, że wielu z nich z komunii zapamięta właśnie te pieniądze, a nie to co jest sednem tej uroczystości. Poza tym zastanawiam się, po co każe się te koperty podpisywać? Czy ksiądz musi wiedzieć, ile dała konkretna rodzina? To absurd, który zniechęca ludzi do Kościoła – mówi kobieta.
Głowa w piasek
Być może nie ma tu niczego zdrożnego. Być może, bo od księdza Stanisława Juraszka, proboszcza Parafii Matki Bożej Uzdrowienia Chorych w Rydułtowach – Orłowcu, nie usłyszeliśmy słowa wyjaśnienia. Daremne okazały się próby zasięgnięcia jakichkolwiek informacji telefonicznie. Dzwoniliśmy przez dwa tygodnie. Nasz dziennikarz pojechał do Orłowca licząc, że uda się księdza spotkać w drodze z mszy na probostwo. Rzeczywiście udało się w piątek po mszy popołudniowej. Dziennikarz pozdrowił kapłana słowami „Szczęść Boże”. Bez rezultatu. Proboszcz przeszedł obok bez słowa. Wszedł na probostwo, zamknął drzwi na klucz.
Korzystają misjonarze?
Za gospodarza parafii wypowiedział się ksiądz Artur Stopka, rzecznik prasowy Archidiecezji Katowickiej. – Według moich ustaleń składanie ofiar kopertowych przez dzieci pierwszokomunijne jest powszechnym zwyczajem w parafiach naszej archidiecezji. Ofiary te są przeznaczone na misje. Często dzieci podpisują koperty, co w zamyśle ma podkreślać, że jest to dar bardzo osobisty – mówi ksiądz Stopka.
Komentarz
Nie warto udawać, że nie ma problemu
Jeśli rzeczywiście ofiary mają iść na misje, rodzicom należało to powiedzieć. Wypadałoby też pokazać sprawozdanie finansowe. Ogłosić gdzie przekazano fundusze. Strategia niedomówień i chowania głowy w piasek nie przynosi proboszczowi chluby. Co więcej, tylko daje pożywkę wszystkim plotkom i rodzi niezdrowe emocje. Proboszcz jako gospodarz parafii powinien mieć odwagę podjąć temat, a nie traktować ludzi jak powietrze. Od kapłana oczekuję innej postawy. Dziwi także postawa kurii, która udaje, że problemów z księdzem proboszczem nie ma. W lutym 2009 r. biskup upomniał listownie duchownego, gdy ten zbierał od wiernych (także tych w sile wieku) pieniądze za miejsca na cmentarzu. Potem ów cmentarz zniszczyły ulewy, a ksiądz unikał kontaktu z wszystkimi, którzy ośmielili się pytać, kto zapłaci za szkody. Wówczas rzecznik Kurii tylko westchnął. Taka postawa z pewnością nie wróży niczego dobrego. Zamiatanie spraw pod dywan może przynieść korzyści jedynie księdzu Juraszkowi, także te finansowe.
Nie warto udawać, że nie ma problemu
Jeśli rzeczywiście ofiary mają iść na misje, rodzicom należało to powiedzieć. Wypadałoby też pokazać sprawozdanie finansowe. Ogłosić gdzie przekazano fundusze. Strategia niedomówień i chowania głowy w piasek nie przynosi proboszczowi chluby. Co więcej, tylko daje pożywkę wszystkim plotkom i rodzi niezdrowe emocje. Proboszcz jako gospodarz parafii powinien mieć odwagę podjąć temat, a nie traktować ludzi jak powietrze. Od kapłana oczekuję innej postawy. Dziwi także postawa kurii, która udaje, że problemów z księdzem proboszczem nie ma. W lutym 2009 r. biskup upomniał listownie duchownego, gdy ten zbierał od wiernych (także tych w sile wieku) pieniądze za miejsca na cmentarzu. Potem ów cmentarz zniszczyły ulewy, a ksiądz unikał kontaktu z wszystkimi, którzy ośmielili się pytać, kto zapłaci za szkody. Wówczas rzecznik Kurii tylko westchnął. Taka postawa z pewnością nie wróży niczego dobrego. Zamiatanie spraw pod dywan może przynieść korzyści jedynie księdzu Juraszkowi, także te finansowe.
Tomasz Raudner