Musimy wrócić do myślenia systemowego
O skutkach powodzi i wsparciu poszkodowanych rozmawialiśmy z Gabrielą Lenartowicz, prezesem Zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
– Jest Pani mieszkanką Raciborszczyzny. Trzynaście lat temu podczas powodzi pracowała Pani w zespole wspierającym akcję powodziową. Truchlała Pani ze strachu przed powtórką z 1997 roku?
– Kiedy gwałtownie rósł poziom Odry nie spałam całą noc. Wiele jednak się przez te trzynaście lat zmieniło. Jeśli chodzi o organizację to już zupełnie inna rzeczywistość. Są telefony komórkowe, internet, na bieżąco analizowane są wskazania wodomierzy. Służby reagują z wyprzedzeniem. W 1997 roku stan wodomierzy odczytywano przy świetle latarki, zalało centralę telefoniczną, więc nie było się jak komunikować, a amfibie dotarły do nas jak nie były już potrzebne.
– A co z infrastrukturą przeciwpowodziową? Zdała egzamin?
– Myślę, że nieuprawnione są oskarżenia, że przez trzynaście lat nic nie zrobiono. Niestety nie możemy być jeszcze w pełni bezpieczni, ale trzeba pamiętać, że podwyższono wały, jest polder Buków, oczyszczono i zabezpieczono kanał Ulga. Poczyniono też mniej efektowne, ale bardzo potrzebne oczyszczanie czy regulacje małych cieków wodnych. Zbudowano tak potrzebne małe poldery, takie jak w moich Krzanowicach.
– Niestety nie rozpoczęto budowy zbiornika Racibórz Dolny, który według planów ma powstać na terenach należących do miasta Raciborza oraz gmin: Krzyżanowice, Kornowac, Lubomia i Gorzyce. Ten suchy polder z pewnością ograniczyłby straty.
– Ubolewam, że ta sztandarowa inwestycja jak na razie wciąż jest w powijakach. Z pewnością zabezpieczyłaby górny bieg Odry. Paradoksem jest to, że są pieniądze na jej realizację i z Banku Światowego i z Programu Infrastruktura i Środowisko, a zabrakło umiejętności zarządzania takim projektem Myślę, że pierwszy najważniejszy błąd popełniono wiele lat temu, kiedy przedmiotowo potraktowano najżywiej zainteresowanych, których postawiono przed faktem dokonanym w postaci arbitralnej decyzji wysiedlenia. Nawet jeśli była słuszna. Tego się nie robi, bo już to wystarczy, by wywołać lęk i bunt. Zaufania nie da się tak łatwo odbudować jak się je niszczy. Stąd tyle konfliktów i nieporozumień. Później doszło jeszcze poczucie niesprawiedliwości, że ludziom, których domy, działki czy pola uprawne są przeznaczone pod autostradę płaci się o wiele większe pieniądze niż tym, które usytuowane są na terenie przeznaczonym pod zbiornik. Dlatego między innymi potrzebna jest specustawa, która ureguluje kwestie np. wykupu gruntów. Taka, jak w przypadku budowy autostrad.
– Powódź dotknęła nie tylko Śląsk. Czy to oznacza, że Polska słabo jest przygotowana na taki kataklizm?
– Powódź to żywioł. Ale skala zniszczeń to często wynik ingerencji człowieka. Przecież zasiedlano tereny, które były naturalnymi rozlewiskami. Te z kolei łagodziłyby skutki, bo tamy czy wały nie piętrzyłyby wody. Teraz musimy wrócić do myślenia systemowego. Ale pilnie potrzebny jest rozpisany na wiele lat plan ochrony przeciwpowodziowej dla całych zlewni. Z wytyczonymi drogami dojścia do pożądanych rozwiązań, ale też uwzględniający obecny stan. Nie wyludnimy przecież nagle terenów zalewowych, ani nie możemy zostawić bez należytych zabezpieczeń tego, co tam wybudowano. To ogromna i trudna praca, i… w krótkim czasie mało spektakularna, którą jednak musimy jako państwo wykonać, żeby uniknąć podobnych jak obecnie nieszczęść.
– Fundusz dofinansowuje inwestycje z zakresu ochrony przeciwpowodziowej. Obecna sytuacja jest jednak wyjątkowa. Czy nie zabraknie środków na ich realizację?
– Co roku na ochronę przeciwpowodziową Fundusz przeznacza 9 mln zł. Zakładamy, że w tym roku kwota ta może się zwiększyć, ale szacowanie strat wciąż jeszcze trwa. Choć trzeba pamiętać, że inwestycje w infrastrukturze hydrotechnicznej, przeciwpowodziowej czy urządzeniach ochrony środowiska, bo taki zakres obejmuje dofinansowanie z WFOŚiGW, to nie zakup marchewki i nie robi się tego z dnia na dzień. Dlatego naszym zdaniem wydatki z tym związane to nie tylko ten rok, ale i co najmniej następny. Jeśli będą już znane koszty, będziemy starali się wyasygnować taką pulę środków na usuwanie skutków powodzi by zaspokoić potrzeby.
– Do kogo skierowana jest pomoc finansowa w formie dotacji na usuwanie skutków powodzi?
– Wnioskować mogą m.in. samorządy różnych szczebli, instytucje publiczne, administratorzy lub właściciele urządzeń hydrotechnicznych. Od stycznia tego roku na inwestycje dotyczące usuwania skutków powodzi można dostać aż 80 proc. dotacji. Fundusz przyznaje też do dotacje dla służb ratunkowych na doposażenie magazynów przeciwpowodziowych na przykład w wysokowydajne pompy, pontony czy środki ochrony bezpośredniej. W tym wypadku pod uwagę bierzemy zakupy, które zostały poczynione już w dniu ogłoszenia alarmu przeciwpowodziowego, a nie dopiero po złożeniu wniosku. Na środki trwałe, takie jak np. pompy, można uzyskać 80 proc. dofinansowania, a na środki bezpośrednie, takie jak worki czy odzież ochronna nawet 100 proc. dotacji.
– Fundusz nie zapomniał także o dzieciach z terenów dotkniętych powodzią. W budżecie znalazły się środki na letni wypoczynek dla uczniów ze szkół podstawowych i gimnazjalnych.
– Wstępnie na wakacje w ramach tzw. profilaktyki zdrowotnej wyjedzie około 500 dzieci. W koordynacji akcji pomaga śląski kurator oświaty. Współpracę zaoferowała Komenda Chorągwi Śląskiej ZHP. W ubiegłym roku harcerze pomogli nam zorganizować podobny wypoczynek dla dzieci z zalanego Podkarpacia.
– Dziękuję za rozmowę.
Justyna Pasierb
***
W ostatnich latach przy wsparciu finansowym Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach w wysokości ponad 115 milionów złotych zakończono w województwie śląskim realizację 284 inwestycji związanych z ochroną przeciwpowodziową i usuwaniem skutków powodzi. W odpowiedni sprzęt ratowniczy doposażono 11 magazynów przeciwpowodziowych w województwie śląskim, będących w dyspozycji Wojewódzkiego Zespołu Reagowania Kryzysowego.