Inwestorzy odchodzą przez opóźnienia w starostwie?
Od lat sytuacja w wydziale geodezji wodzisławskiego starostwa jest fatalna. Na dokumenty niezbędne do rozpoczęcia inwestycji czeka się miesiącami. Gigantyczne opóźnienia to jeden z powodów omijania przez przedsiębiorców Wodzisławia dużym łukiem. To zdanie wodzisławskich radnych, którzy piszą w tej sprawie apel do starosty i pytają, co zrobiono przez cztery lata? Starosta przyznaje, że z terminowością nie jest najlepiej. Twierdzi, że powiat wodzisławski ma największy zasób geodezyjny w regionie, a na rynku brakuje fachowców do sprawdzania dokumentacji.
Inwestorzy omijają Wodzisław szerokim łukiem, a mieszkańcy zamierzający się budować psioczą na pracę starostwa. Narzekają głownie na wydział geodezji, który z dużym opóźnieniem wydaje dokumenty niezbędne do rozpoczęcia inwestycji. Czeka się miesiącami. To opinia części wodzisławskich radnych i urzędników, którą wyrazili w ubiegłym tygodniu podczas posiedzenia komisji budżetu rady miejskiej. Szykują apel do starosty. Dokument ma być gotowy w pierwszym tygodniu czerwca. – Każdy z radnych otrzyma go do podpisu i sam zdecyduje – mówi radny Stanisław Stachoń.
– Jak będzie nas kilku to też warto to zrobić. To co się teraz dzieje to zgroza. Od czterech lat radni powiatowi żyją w letargu i nie widzą tego co się dzieje w starostwie. Takich opóźnień nie ma w żadnym innym miejscu w regionie – dodaje Jan Grabowiecki. Sprawy nie chcą na razie komentować radni, którzy znaleźli się w niezręcznej sytuacji, jak chociażby Janusz Wyleżych, radny miejski i jednocześnie naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska w starostwie.
Krok po kroku i mija pół roku
Przyjrzyjmy się więc owym terminom i przeanalizujmy sprawę na przykładzie. Załóżmy, że podjęliśmy decyzję o budowie domu. Rozmawiamy więc z geodetą o sporządzeniu dokumentacji, m.in. wykonaniu mapy do celów projektowych. Ten zwraca się do Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu o wydanie m.in. szkiców z miarą punktów geodezyjnych, czyli o przygotowanie zgłoszenia rozpoczęcia prac geodezyjnych. Zgodnie z rozporządzeniem ministra rozwoju regionalnego i budownictwa prezydent, a w przypadku powiatu wodzisławskiego starosta ma na to 10 dni roboczych, czyli de facto dwa tygodnie. – Obecnie czekamy trzy tygodnie. Jeszcze niedawno czas oczekiwania był znacznie dłuższy – mówi Dariusz Firut, pracownik jednej z wodzisławskich firm geodezyjnych.
Starosta nie zaprzecza i wyjaśnia
Informację potwierdzają w starostwie. – W związku z przeniesieniem zasobu, wdrażaniem nowego systemu i brakami kadrowymi w 2008 i 2009 roku były znaczne opóźnienia w przygotowaniu materiałów – mówi Lucyna Wojtas, rzecznik Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu. – Obecnie, po przyjęciu trzech dodatkowych pracowników, w tym zakresie opóźnienia są nieznaczne i wynikają ze wzmożonego wpływu zgłoszeń w jednym czasie. Bywa że wpływa nawet 30 zgłoszeń dziennie. W okresach wzmożonego wpływu zgłoszeń zlecamy firmie zewnętrznej przygotowanie 100 – 150 zgłoszeń, co pozwala w krótkim czasie zlikwidować opóźnienia. Obecnie czas oczekiwania wynosi 10 – 15 dni roboczych.
Dla porównania w Starostwie Powiatowym w Raciborzu czas oczekiwania to maksymalnie 10 dni, w raciborskim urzędzie miasta tydzień, w Jastrzębiu i w Żorach maksymalnie 2 tygodnie, w urzędzie miejskim w Rybniku – ok. 10 dni. W Starostwie Powiatowym w Rybniku geodeci mają dostęp do dokumentacji i przygotowują ją sami. Rybnik i Racibórz to miasta na prawach powiatów grodzkich, dlatego m.in. istnieją tam osobne zasoby geodezyjne. Wodzisław, jako powiat ziemski, jest obsługiwany przez starostwo.
Kontrola operatu za... 2 miesiące!
Idźmy dalej. Geodeta odebrał szkice i przystępuje do pracy. Przygotowuje tzw. operat, czyli dokumentację i mapę do celów projektowych. Procedura wymaga często m.in. pisemnego poinformowania stron postępowania, np. właścicieli działek sąsiadujących. W przypadku ich nieobecności czy zmiany adresu może trwać to nawet kilka tygodni. Czas minął, operat jest gotowy. Geodeta udaje się do starostwa, by wykonane przez niego dokumenty skontrolowano i zatwierdzono. Wspomniane rozporządzenie ministra określa, że kontrola operatu technicznego i wydanie poświadczonych materiałów powinno się odbyć niezwłocznie, nie później jednak niż w ciągu 6 dni roboczych. W wodzisławskim starostwie czas oczekiwania to nawet… 2 miesiące – w przypadku operatów niosących za sobą skutki prawne i 2 tygodnie w przypadku innych operatów. W starostwie w Raciborzu na zatwierdzenie czeka się maksymalnie 6 dni. W raciborskim urzędzie miasta 10 dni, w Jastrzębiu do tygodnia, w Żorach do 2 tygodni, w Urzędzie Miejskim w Rybniku nawet 5 tygodni, w rybnickim starostwie około miesiąca.
Brakuje fachowców
Dlaczego w Wodzisławiu są tak duże opóźnienia? – Zgodnie z przepisami prawa kontrole operatów pomiarowych może wykonywać tylko osoba posiadająca uprawnienia zawodowe (obecnie kontrole przeprowadza się w wymiarze 1,5 etatu) – wyjaśnia Lucyna Wojtas. – Starosta ogłasza konkursy, aby zatrudnić pracownika kontrolującego operaty, jednakże do tej pory to się nie udało. Ogłoszenie kolejnego konkursu planujemy w lipcu, ponieważ w czerwcu odbędzie się w Katowicach postępowanie kwalifikacyjne dla kandydatów do uzyskania przedmiotowych uprawnień, co podniesie szansę zatrudnienia uprawnionego geodety – wyjaśnia pani rzecznik. Dodaje, że właśnie w powiecie wodzisławskim ewidencja gruntów obejmuje największą liczbę działek. – Mamy 110 tys. działek, w mieście Żory jest ich 22 tys., w Jastrzębiu 28 tys., w powiecie rybnickim 55 tys. a w mieście Rybnik 64 tys. działek – wylicza pani rzecznik.
Drobne poprawki pod koniec terminu
Mimo opóźnień i przez ten etap udało się przebrnąć. Mamy mapy do celów projektowych. Zlecamy wykonanie projektu i czekamy kolejny miesiąc (w wariancie optymistycznym). Jest projekt, który trafia do starostwa. Na jego podstawie wydawane jest pozwolenie na budowę. Starosta ma na to 2 miesiące. – To często teoria – mówi Janusz Nowicki, naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami w Urzędzie Miasta w Wodzisławiu. – Wielokrotnie jest tak, że pod koniec wyznaczonego administracyjnie terminu projektant słyszy w starostwie, że musi nanieść poprawki. Często bardzo drobne. Tak więc urzędnik unika odpowiedzialności za niedotrzymanie terminu, a projektant i w konsekwencji inwestor czekają kolejne tygodnie. Najgorsze jest to, że urzędnicy nie wykażą błędów raz, ale trzeba chodzić czasem kilkakrotnie. Czas mija – dodaje Nowicki. Jego zdaniem właśnie dlatego potencjalni inwestorzy rezygnują z inwestycji w mieście. – Są zainteresowani terenem jednak dyskusja kończy się, gdy poinformujemy kiedy będzie możliwy przetarg. Ze względu na opóźnienia w starostwie przedsiębiorca może czekać nawet rok. Kto normalny będzie tak długo czekał nie mając pewności, że ten przetarg wygra? – pyta retorycznie Nowicki.
Rafał Jabłoński