Maszyny zamieniły łąki w pobojowisko
To ma być zrekultywowana łąka? Przecież to nie nadaje się do użytku. Koleiny są głębokie na pół metra – grupa właścicieli gruntów mieszkających przy ul. Wypandów pokazuje swoje łąki zniszczone przez ciężkie maszyny pracujące przy melioracji tzw. Cieku Niedobczyckiego. – Zrobimy przegląd pogwarancyjny i jeśli wyjdą niedoróbki, wykonawca będzie musiał je usunąć – zapewnia Waldemar Niemiec z raciborskiego oddziału Śląskiego Zarządu Melioracji Urządzeń Wodnych w Katowicach.
Nie podpisali protokołu
Roboty skończyły się w listopadzie. Właściciele gruntów liczyli, że po zimie wykonawca wróci na zdewastowany teren i zrekultywuje zniszczone fragmenty łąk. – Tymczasem zaraz będzie koniec kwietnia, a tu nic. Rekultywacja terenu była zapisana w projekcie. Tydzień temu dzwoniłem do dyrektora, który powiedział, że inwestycja jest zakończona, urzędnicy w Śląskim Zarządzie i gminie Radlin podpisali protokół odbioru, więc się dziwił, że w ogóle dzwonię. Myśmy też dostali protokół odbioru do podpisu. Wykonawca napisał w nim, że w ramach rekultywacji przywiezie mi na dwie łąki trzy samochody ziemi i dwa worki trawy po pięć kilo. To kpiny jakieś – mówi Henryk Rduch, radliński radny. Nie podpisał protokołu. Podobnie uczynili inni właściciele zniszczonych przez wykonawcę gruntów.
– Nie pytali nas, czy w ogóle mogą wjeżdżać swoim sprzętem na nasze łąki. Jeździli po nich, jak chcieli – mówi sąsiad radnego. – Tereny zielone traktowali jak poligon. W ogóle nie mieli wytypowanego placu na park maszyn. Stały sobie na naszych łąkach – oburza się Mirosława Rajwa.
Wystąpię o odszkodowanie
Mieszkańców denerwuje, że szlam wyciągany z koryta robotnicy składowali na skarpie po drugiej stronie łąki, zamiast to gdzieś wywieźć – Jest tam cała tablica Mendelejewa. Chwasty rosną na półtora metra – mówi Henryk Rduch.
– Moja działka w ogóle nie należy do inwestycji i też jest zniszczona. Napisałem pismo do Śląskiego Zarządu w kwietniu zeszłego roku, na które nie dostałem odpowiedzi. W piśmie domagałem się wytyczenia z powrotem znaków granicznych zniszczonych przez ciężki sprzęt i zrekultywowania łąki – mówi Paweł Rduch.
Mieszkańcy oczekują, że wykonawca dowiezie ziemi, wyrówna ją i zasieje trawę. Wtedy będzie można mówić o zakończeniu inwestycji.
– Ja osobiście zamierzam też wystąpić do Śląskiego Zarządu o odszkodowanie, bo dwa lata tracę na łąkach – zapowiada Mirosława Rajwa. Waldemar Niemiec zapewnia, że Śląski Zarząd nie zostawi tematu. – Zawsze robimy przeglądy gwarancyjne. Jeśli wstąpiły jakieś niedoróbki inwestycyjne, wykonawca będzie zobligowany do ich usunięcia. Wykonawca wpłacił kaucję gwarancyjną, więc to nie jest tak, że zjedzie z placu budowy i powie koniec. Jeśli będzie się wzbraniał, zostanie mu to potrącone z kaucji – mówi Waldemar Niemiec. Zapewnił, że pracownicy raciborskiego oddziału zarządu zrobią przegląd jeszcze w tym połroczu.
Gospodarze cieszą się, że ciek jest uregulowany. Dotąd płynął w wąskim, pełnym szlamu, więc płytkim korycie. W efekcie ścieki płynęły łąkami, zamiast korytem.
Tomasz Raudner