Więźniowie dostaną dwukrotnie więcej
Andrzej S., więzień ze Strzelec Opolskich, który przez dwa lata szył buty w przedsiębiorstwie obuwniczym przy miejscowym Zakładzie Karnym nr 1, skomplikował pracę więzień w całym kraju, w tym również w Raciborzu.
Zaskoczenie – tylko to malowało się z końcem lutego na twarzach dyrektorów zakładów karnych i firm zatrudniających skazanych. Najtęższe umysły z dziedziny prawa uznały, że wynagradzanie więźniów poniżej płacy minimalnej narusza zasadę poszanowania godności człowieka. Tak orzekli sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. Więźniowie z Raciborza, którzy do tej pory zarabiali połowę płacy minimalnej już pytają kiedy dostaną wyrównanie. – Spokojnie, prawo nie działa wstecz – studzi emocje Franciszek Bietka, dyrektor Przedsiębiorstwa Przemysłu Odzieżowego Rakon, które od kilkudziesięciu lat działa na terenie zakładu przy ulicy Eichendorffa. – Oni wszyscy już wiedzą. Mają gazety, telewizję więc to było tylko kwestią czasu, że ta informacja do nich dotrze – dodaje.
Podwyżki za rok
Więzień ze Strzelec Opolskich, niedługo po wyjściu z zakładu karnego, skierował swoje kroki do Sądu Rejonowego w Gliwicach, gdzie wniósł przeciw firmie, w której pracował, pozew. Andrzej S. domagał się wyrównania zarobków do poziomu płacy minimalnej. Sędziowie z Gliwic po analizie przepisów postanowili się poradzić Trybunału Konstytucyjnego. Ten uznał, że zapis mówiący o tym, że więzień ma zarabiać przynajmniej połowę minimalnego wynagrodzenia jest niezgodny z konstytucją. Sędziowie trybunału nakazali zmienić prawo, zgodnie z którym więźniowie mają zarabiać przynajmniej średnią krajową. Firmy i zakłady mają rok na przygotowanie się do nowych przepisów.
Wypłata przy wypisce
Trybunał podkreślił, że punktem wyjścia jest zasada godności. Przypomniał, że „przyrodzona i niezbywalna godność jest źródłem wolności, praw człowieka i obywatela, a jej ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. Decyzja trybunału budzi wiele emocji. Część z osób krytykujących decyzję sędziów zwraca uwagę, że więźniowie powinni odbywać karę a nie zarabiać pieniądze. Równocześnie wskazują na to, że osadzeni mieszkając w zakładzie karnym nie płacą za prąd, gaz, wodę czy mieszkanie. Mają ciepły kąt, odzież za darmo i telewizję. Większość ze skazanych zarabia w zakładach karnych nieco powyżej 400 zł. Teraz dostaną blisko 900 zł. Z pieniędzy odciągane są pieniądze na zasądzone grzywny i alimenty. Część przeznaczana jest również na tzw. żelazną kasę, czyli specjalne konto z którego więźniom wypłacane są zgromadzone pieniądze po odbyciu kary.
Teraz nie trzeba pracować
W poprzednim ustroju praca była obowiązkiem. Z biegiem lat przywięzienne zakłady nie wytrzymały konkurencji na rynku. Praca stała się dla więźnia przywilejem. Szukano sposobów, by była opłacalna. – Teraz skazany musi napisać prośbę aby pracować. I tak nie może mieć pewności, że ją dostanie – mówi kapitan Marek Kwiecień z zakładu karnego w Raciborzu. Wprowadzony do kodeksu karnego wykonawczego w 2003 roku przepis, dotyczący połowy stawki minimalnej sprawił, że znów opłacało się zatrudniać więźniów. – Dawniej praca dla więźniów ze zobowiązaniami alimentacyjnymi to był oblig. Tych ze zobowiązaniami alimentacyjnymi zatrudnialiśmy w pierwszej kolejności. Zarabiali tyle samo co inni skazani ale zakład karny stosował wobec nich inne przepisy, przez co mniej potrącano im z wypłaty i większe kwoty trafiały do rodzin. Tak było kiedyś. Kiedy nastał wolny rynek, polikwidowano stare rozwiązania. Teraz skazanymi, którzy powinni płacić alimenty, nikt w zasadzie się nie interesuje. Dziś na dokumentach nie ma już widocznej informacji, że ma płacić alimenty i pracować – wspomina szef Rakonu.
Zarobić 1700 zł w więzieniu
Więźniowie w raciborskim więzieniu zarabiają dziś połowę płacy minimalnej. Pracują na akord szyjąc głównie odzież ochronną i roboczą dla górników, rękawiczki, czapki, koszule flanelowe czy ręczniki. W ofercie raciborskiego Rakonu jest blisko 30 produktów. Nie wszystkim więźniom chce się jednak pracować. – Mam takiego skazanego, który od wielu miesięcy przy połowie tej płacy zarabia 1700 złotych. On chce pracować i pomagać rodzinie. Jego szycie przypomina start samochodu na pełnym gazie i ostre hamowanie – mówi Bietka. W raciborskim przedsiębiorstwie panuje podział technologiczny. Szycie danego ubrania to nieraz 30 operacji, z których każdą wykonuje inna osoba na specjalistycznym sprzęcie. – Wszystko kosztuje. Musimy mieć też pracowników wolnościowych, mechaników, nie mówiąc już o drogich japońskich czy niemieckich częściach do maszyn. Każdego więźnia trzeba też przyuczyć do danego zadania. Każdego roku zmienia się blisko 100 proc. załogi przedsiębiorstwa – wylicza dyrektor.
Pracy coraz mniej
Z końcem ubiegłego roku w jednostkach Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Katowicach zatrudniano 2164 osoby (w tym 100 tymczasowo aresztowanych). W raciborskim PPO pracowało wówczas blisko 130 osób, o 20 mniej niż na początku 2009 roku. Tendencja spadkowa nadal się utrzymuje. – Ze względu na oznaki kryzysu finansowego w kraju, jednostki penitencjarne często trafiały na barierę w pozyskiwaniu do współpracy kolejnych kontrahentów zewnętrznych, mogących zapewnić skazanym miejsce pracy – mówi Szymon Siedlecki, rzecznik prasowy OISW w Katowicach. – W miesiącu grudniu i pierwszych dniach stycznia 2010 roku jednostki prowadziły rozmowy z dotychczasowymi kontrahentami. Prowadzono również rozmowy z potencjalnymi, nowymi podmiotami gospodarczymi. Wyniki tych rozmów wskazują na to, że wraz ze zmianą pogody z zimowej na wiosenną, miejsc pracy dla skazanych powinno przybywać. Pozytywnym czynnikiem, wpływającym na chęć zatrudniania skazanych przez firmy zewnętrzne, jest stabilizacja rynku finansowego a co za tym idzie ożywienie gospodarki – dodaje Siedlecki.
Adrian Czarnota