Dopłaty do kotłów i solarów możliwe, ale trzeba poczekać
Co z dopłatami do pieców czy solarów?
Po likwidacji powiatowych i gminnych funduszy ochrony środowiska (zniknęły z początkiem stycznia tego roku) gmina i powiat nie mogą dotować budowy przydomowych oczyszczalni ścieków, instalacji solarów czy ekologicznych kotłów. Interpretacja jest prosta – samorząd nie może dopłacać do prywatnych inwestycji. Takie wspólne stanowisko wyrazili ministrowie środowiska i finansów. Mimo to władze Wodzisławia mają nadzieję, że Regionalna Izba Obrachunkowa wyda opinię, na mocy której dopłaty będą jednak możliwe. – Radni w Jastrzębiu przyjęli uchwałę o tego typu dotacjach i RIO jej nie uchyliło, być może i nam się uda to przeforsować – mówi Tadeusz Dragon, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Wodzisławiu. W tym mieście chodzi głównie o dotacje do solarów i kotłów, ponieważ do przydomowych oczyszczalni ścieków dopłaca Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska, który ciągle istnieje.
Bałagan trwa
Z zapytaniem co dalej, prezydent wystąpił do RIO już w lutym. Odpowiedzi w dalszym ciągu nie ma i prędko nie będzie. Wraz z niedawną zmianą ustawy Regionalna Izba Obrachunkowa może wydać opinię nie w ciągu 30 dni, ale 60. Tak więc ma na to czas do 15 kwietnia. – Niestety okazało się, że opinia RIO nie jest wiążąca i nie wpływa na wynik dalszych kontroli przeprowadzanych przez Izbę w urzędzie miasta. To oznacza, że RIO swoją opinię może za kilka miesięcy zinterpretować inaczej – mówi Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia. Tak więc bałagan w interpretacji przepisów trwa.
Warto poczekać
W marcu pieniądze kumulowane wcześniej na kontach gminnych i powiatowych funduszy ochrony środowiska powinny trafić do budżetów samorządów. Janusz Wyleżych, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu proponuje, by nie roztrwonić ich, gdyż ciągle jest szansa na dofinansowanie inwestycji ekologicznych. – Minister zorientował się, że wylał dziecko z kąpielą i już zapowiada zmianę ustawę w trybie pilnym. Ma to nastąpić w ciągu pół roku. Poczekajmy więc i później przekażmy te pieniądze tam gdzie powinny trafić – mówi Janusz Wyleżych.
(raj)