10 kilometrów na trzaskającym mrozie
117 biegaczy wzięło udział w II Biegu o Puchar Burmistrza Pszowa.
Niespełna trzy kwadranse potrzebowali najlepsi biegacze do pokonania 10 km po bezdrożach Pszowa. Taki był dystans II Biegu o Puchar Burmistrza Pszowa, który odbył się w sobotę. Na starcie stanęło 117 kobiet i mężczyzn, w tym kilkanaście osób z kijami do nordic walkingu. Przypuszczalnie trzaskający mróz odstraszył 16 osób, które wstępnie wpisały się na listę uczestników, a nie przybyły na imprezę. Najlepszym biegaczem okazał się Daniel Woźnica z Piasta Gliwice, młody chłopak, trenujący biegi od półtora roku. – Jestem wykończony, takiego biegu jeszcze nie miałem. Dużo podbiegów, zbiegów, śnieg po kostki – mówił zaraz po minięciu mety Daniel, zwycięzca. Wymawianie słów sprawiało mu kłopoty. Do mrozu przyzwyczaił się. Biegał już w podobnych warunkach, ale nie na takiej trasie. Pierwszą kobietą na mecie była Beata Wrońska z Jasła. Mężczyźni i kobiety klasyfikowani byli oddzielnie w czterech kategoriach wiekowych. W kategorii 16–29 lat zwyciężyli Rafał Zieliński („Forma” Wodzisław) i Katarzyna Kusidło z Rybnika. Na trzecim miejscu była Anna Błaszczyk z „Formy” Wodzisław. Wśród uczestników w wieku 40–49 lat wygrał Adam Koloska („Forma” Wodzisław). Z tego samego klubu na trzecim miejscu wśród kobiet zameldowała się Katarzyna Wernik. W kategoriach 30–39 i powyżej 50 lat nasi reprezentanci nie wskoczyli na pudło. W kategorii nordic walking wygrał Zbigniew Płowaś („Forma” Wodzisław) przez Gabrielą Jurczyk i Moniką Kocur (obie z Czyżowic). Najlepszym reprezentantem Pszowa był Adam Koloska, który zajął w biegu 7 miejsce.
Najmłodszym biegaczem był Dawid Kuczok („Forma” Wodzisław). Najstarszym uczestnikiem biegu był 71-letni Karol Ryłko z Pszowa. Mimo ciężkich warunków zaliczył cały dystans. Bez znaczenia jest fakt, że ukończył bieg jako ostatni. Mówił, że podszedł do swojego startu rekreacyjnie, z powodu niskiej temperatury nie chciał forsować tempa.
Uczestnicy spoza naszego regionu, którzy pojawili się w Pszowie pierwszy raz, nie kryli zaskoczenia lokalizacją trasy. – Tu jest jak w górach – mówili z podziwem. Rzeczywiście, trasa była wytyczona z dala od ulic, zakładów przemysłowych, w lesie, wśród pagórków. Wszędzie było mnóstwo śniegu.
(tora)