Duchowy opiekun harcerzy
Ks. Wojeciech Solik nigdy nie wstąpił w szeregi harcerstwa, ale ceni u harcerzy dyscyplinę, systematyczność i potrzebę stawania się lepszym człowiekiem. Arcybiskup Damian Zimoń wybrał go na opiekuna Hufca Rydułtowy ZHP.
Raz byłem na zbiórce harcerskiej, ale uciekłem. Nie podobało mi się – tak ksiądz Wojciech Solik, duszpasterz Hufca Rydułtowy ZHP wspomina czasy przed założeniem sutanny, kiedy zastanawiał się, czy nie wstąpić w harcerskie szeregi. Potem nie miał żadnych kontaktów z tą formacją, a mimo to właśnie jemu arcybiskup Damian Zimoń, metropolita katowicki, powierzył duchową opiekę nad rydułtowskimi harcerzami.
Komendant szukał
Był październik 2008 roku. Henryk Komarek, komendant rydułtowskiego hufca, wówczas zastępca komendanta hufca Ziemi Wodzisławskiej, poprosił proboszcza parafii św. Jerzego o wyznaczenie księdza, który zaopiekowałby się duchowo harcerzami. – Ksiądz proboszcz zapytał mnie, czy się zgodzę. Padło na mnie, bo byłem najmłodszy – opowiada ze śmiechem ksiądz Wojciech, 27–latek. Dodaje jednak, że miał doświadczenie w pracy z młodymi ludźmi, i to wiążące się w pewnym sensie z harcerstwem. Prowadzi rekolekcje ruchu oazowego „Światło – Życie”, które wprost wywodzą się z harcerstwa. Twórcą ruchu był Sługa Boży ksiądz Franciszek Blachnicki, harcerz. Harcerski porządek wprowadził do oazy.
Msze pod gołym niebem
Ksiądz Wojciech zaczął się regularnie spotykać z harcerzami. W wakacje letnie odprawiał msze polowe, był na obozie. W tym też czasie rydułtowscy harcerze przygotowywali się do usamodzielnienia. Kiedy już powstał Hufiec Rydułtowy, komendant Komarek razem z księdzem proboszczem wystarali się u arcybiskupa Zimonia o dekret powołujący księdza Wojciecha na oficjalnego duszpasterza. – Zawsze lepiej, jak się ma oficjalny dokument. Teraz jak gdzieś jestem z harcerzami, to nikt się nie będzie pytał, co tam robię – mówi ksiądz Wojciech. Dekret oficjalnie został odczytany przed świętami.
Duszpasterz, nie kapelan
Kapłan wyjaśnia, że nie jest kapelanem, tylko duszpasterzem. Aby być kapelanem, musiałby być harcerzem. Tymczasem do złożenia przysięgi harcerskiej nie spieszy mu się. – To nie jest moje macierzyste środowisko. Składać przysięgę tylko po to, żeby to ładnie wyglądało, to nie chcę. Przysięga wymaga poważnego potraktowania. Ja nie wiem, co będę robił za dwa, trzy lata, więc nie chcę do tego podchodzić na luzie – mówi ksiądz. Rola duszpasterza, czyli duchowego opiekuna, bardzo mu odpowiada. – Chodzi mi o towarzyszenie dzieciakom w różnych sytuacjach. Jak wszystkie inne dzieci bywają pogubione, chciałyby poukładać różne sprawy. Harcerze angażują się w przeróżne akcje charytatywne. Uważam, że bez sensu jest je robić bez duchowego pogłębienia tematu, bez odpowiedzenia sobie na pytanie, po co to robię – tłumaczy swoją rolę ksiądz Wojciech. Od razu jednak dodaje, że nie zamierza robić z harcerzy oazowiczów.
Stał się lepszym człowiekiem
Harcerstwo to jednak świecka formacja. W dodatku nie wszyscy są katolikami i chodzą do kościoła. – Kiedy taka osoba będzie chciała porozmawiać, bardzo chętnie się zgodzę. Nie zamierzam jednak nikogo na siłę nawracać – twierdzi duszpasterz. Bycie harcerzem samo w sobie, co bardzo podoba się księdzu Wojciechowi, oznacza potrzebę stawania się lepszym człowiekiem każdego dnia. Ten wzorzec połączony z dyscypliną, systematycznością i porządkiem przenosi się na inne osoby. Ksiądz był świadkiem zdarzenia na obozie, kiedy pewien chłopak, nie harcerz, codziennie kogoś bił. Taką miał naturę. Po dwóch tygodniach przebywania wśród harcerzy przyszedł do księdza i powiedział mu, że tego dnia nikogo nie uderzył. Wyładował się na drzewach, ale dzieci nie tknął.
Harmonogram powstanie po kolędzie
Kiedy rozmawialiśmy, ksiądz Wojciech jeszcze nie wiedział, co konkretnie będzie robił z harcerzami w tym roku. Jak mówił, do harmonogramu zabierze się po kolędzie. Ale znając życie, harcerze nie pozwolą mu się nudzić.
Tomasz Raudner