W Brnie drzemią nieznane fakty z historii Wodzisławia
Przeglądają archiwa, by jeszcze bliżej poznać historię miasta.
Ktoś zapyta, cóż można więcej powiedzieć o przeszłości Wodzisławia, która w porównaniu z innymi miastami wydaje się być skromna, mało ciekawa i niewiele znacząca? A jednak nic bardziej mylnego. Badacze z wodzisławskiego Muzeum postanowili przestać odgrzewać wciąż te same informacje, a poszukując nowych źródeł historycznych sięgnęli znacznie dalej. Aż do Brna.
Może nas czekać niespodzianka
Szukając informacji o Dietrichsteinach, właścicielach Wodzisławia, badacze skorzystali z niezmiernie bogatego archiwum w Brnie. Już trzy wyprawy do Czech utwierdziły ich w przekonaniu, że właśnie w czeskich archiwach można znaleźć dokumenty, dzięki którym znacznie więcej dowiemy się nie tylko o Wodzisławiu, ale także o historii ziemi wodzisławskiej. – Był kiedyś taki zwyczaj, że jak k toś kupował jakiekolwiek dobra, to przedtem był sporządzany inwentarz – mówi Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu. – Jak sprawdziliśmy, w Brnie szczęśliwe zachowały się informacje o całej ziemi wodzisławskiej. Zinwentaryzowane są tam miasto Wodzisław i wsie przynależne państwu stanowemu. Dzięki tym informacjom mamy pełne dane na temat kondycji gospodarczej tych ziem z końca XVII w. Pojawiają się fakty do tej pory nieznane. Mamy mnóstwo dokumentów związanych z dziedzictwem Dietrichsteinów – opowiada dyrektor Kulpa. Nie wyklucza, że właśnie w Brnie czeka nas niejedna jeszcze historyczna niespodzianka.
Prawa ręka cesarza
Tymczasem przed wodzisławskimi badaczami jeszcze wiele godzin żmudnej pracy. – Przy okazji badań nawiązaliśmy kontakt z antropolog doktor Evą Drozdovą, autorką książki o Dietrichsteinach. Ona też kierowała badaniami krypty Dietrichsteinów w Mikulovie. Badała ona szczątki właściciela Wodzisławia Ferdynanda Josepha Dzietrichsteina. Dzięki niej wiemy, że za życia książę miał ok. 172 cm wzrostu. Wiemy też, że cierpiał na gruźlicę a bezpośrednią przyczyną śmierci było zapalenie płuc. Muzealnikom chodzi teraz głównie o odtworzenie historii rodu Dietrichsteinów, którzy przez około 80 lat byli właścicielami naszego miasta. Do dziś nie wiemy gdzie został pochowany syn księcia Ferdynanda Dietrichsteina, Jacob Anton, któremu w spadku przypadł Wodzisław oraz jego syn Guidobald Joseph – fundator naszego pałacu.
Dietrichseinowie otrzymali Wodzisław jako zabezpieczenie długu, który cesarz Leopold I Habsburg zaciągnął na wojny z Turkami u swojego przyjaciela – księcia Ferdynanda Josepha Dietrichsteina. Było to w 1685 roku. Długów tych cesarz nie spłacił. Po jedenastu latach, w 1696 roku, książę do 75 tysięcy guldenów dopłacił drugie tyle i tym sposobem stał się właścicielem odległego Wodzisławia. Przejął też 16 naszych wsi. – Był to człowiek wielkoformatowy, prawa ręka cesarza – przedstawia księcia Ferdynanda dyrektor Kulpa.
Zamek groził zawaleniem
6 września 1696 roku wodzisławska szlachta złożyła nowemu właścicielowi zwyczajowy hołd przez podanie ręki. Jak można się było spodziewać, widok ubogiego, śląskiego miasta nie rzucił księcia na kolana. Drewniana zabudowa, pastwisko na rynku. Nawet zamek wodzisławski absolutnie nie nadawał się na książęcą siedzibę. Był wówczas w bardzo złym stanie i, o zgrozo, groził zawaleniem!
Dwa chrzty w Wodzisławiu
Bardziej swoje losy związał z Wodzisławiem wnuk Ferdynanda, Guidobald, który nie tylko wybudował tutaj nowy zamek (obecna siedziba Muzeum i Urzędu Stanu Cywilnego), ale zamieszkał w nim wraz ze swoją drugą żoną, Marią Anną, którą przywiózł z Moraw. Pierwsza żona, Gabriela Henckel von Donnersmarck, z którą Guidobald podjął się budowy nowego zamku w Wodzisławiu, zmarła w wieku 28 lat i została pochowana prawdopodobnie w Pszowie. 9 listopada 1749 roku z drugiego małżeństwa urodził się Guidobaldowi syn, który został ochrzczony w wodzisławskim kościele. Pięć lat później, również w Wodzisławiu, przyszedł na świat drugi syn.
Zdjęła z miasta dług
Niestety Dietrichsteinowie długo nie zagrzali miejsca w naszym mieście. W 1755 wyprowadzili się na Morawy. Po śmierci Dietrichsteina w 1772 roku dobra wodzisławskie przypadły w udziale jego trzeciej żonie, która sprzedała je Zofii Karolinie Dyhrn. Dzięki wpływom na dworze Fryderyka II nowa właścicielka zdjęła z Wodzisławia dług pochodzący jeszcze z wojny trzydziestoletniej.
Iza Salamon