Płacą za ciepło i marzną
Kilkaset rodzin z Biertułtów co kilka dni marznie w swoich mieszkaniach.
Średnio co dwa, trzy dni około 700 osób mieszkających w blokach przy ulicach Sienkiewicza, Rogozina i Kwiatowej przeżywa katorgę. Mają zimno w mieszkaniach z powodu powtarzających się awarii sieci ciepłowniczej. Załamani pytają: – Ileż można żyć w zimnie?
Długa historia
– Od siódmej rano kaloryfery zimne. To już szósta awaria w grudniu. Sytuacja jest paranoiczna – mówi Mirosław Grzywacz, mieszkający w jednym z bloków przy ul. Sienkiewicza. Dodaje, że interweniował w firmie Esox Serwis, która jest właścicielem sieci. – Chciałem się dowiedzieć o planowanej godzinie usunięcia awarii. Niestety nie udzielono mi trakiej informacji - relacjonuje mężczyzna.
Grzyb w kuchni
Skoki temperatur utrudniają życie rodzinie Grzywaczów. W kuchni pojawił się grzyb. Najbardziej kłopotliwe są wieczorne kąpiele niespełna trzyletnich bliźniaków. – Staramy się dogrzewać, ale to nie to samo – mówi radlinianin. Jego sąsiadka Marzena Nowak w ogóle nie potrafi się obejść bez dodatkowego grzejnika. Dziewiątego grudnia urodziła syneczka i musi mu zapewnić ciepło w mieszkaniu. – Nie dość, że płaci się czynsz i za centralne, to jeszcze dodatkowo za prąd, bo mam grzejnik elektryczny – martwi się Marzena Nowak.
Spółdzielnia wściekła
Mieszkańcy mają najwięcej pretensji do Spółdzielni Mieszkaniowej Marcel, bo jej płacą za centralne ogrzewanie. Telefony w spółdzielni urywają się. – Ja nie dziwię się spółdzielcom, chcą mieć ciepło. My też jesteśmy wściekli, co chwilę interweniujemy w firmie Esox. Odpowiedź jest jedna – awarie pojawiają się, bo sieć jest w takim stanie, w jakim jest – mówi Bronisław Kutnyj, prezes SM Marcel.
Marian Chromik z firmy Esox-Serwis przyznaje, że jest mu przykro z powodu awarii, które skumulowały się w ostatnim okresie. – Tak się pechowo złożyło, że awarie nasiliły się w jednym czasie. Mieszkańcy byli poddani próbie. Gimnastyka pogodowa wypunktowała najsłabsze miejsca, sieć rozszczelniły m.in. szkody górnicze. Brygady na bieżąco to usuwają, ale to jest w ziemi, tego nie widać, więc nie wiadomo, gdzie znów pojawi się awaria. Przesuniemy remonty w miejsca, gdzie te awarie się nasilają – mówi przedstawiciel firmy.
Wystąpi o rekompensatę
Mirosław Grzywacz nie zamierza popuścić. – Na pewno będę się domagał zwrotu z czynszu, a kto wie czy nie jakiejś rekompensaty, skoro nikt nie potrafi mi powiedzieć nawet, jak długo potrwa usuwanie awarii – zapowiada radlinianin.
Najgorsze jest to, że spółdzielcy są skazani na tego dostawcę ciepła. Jak mówi prezes spółdzielni, nie ma możliwości przepięcia się do innego dostawcy. – To nie linia telefoniczna – mówi Bronisław Kutnyj.
(tora)