Śląsk pograł z Odrą w „dziadka” – kibice proponują zatrudnić w zespole piłkarki z Raciborza
Kompromitacja Odry Wodzisław we Wrocławiu, która z tamtejszym Śląskiem przegrała aż 4:0. Drużyna Roberta Moskala pokazała, że nie tylko jest głównym kandydatem do spadku, ale że na ten spadek swoją dramatycznie słabą grą niestety zasługuje.
Zapewne nie o takim debiucie marzył nowy strategiczny sponsor klubu z Bogumińskiej, firma bukmacherska Fortuna. Co prawda piłkarze Odry zapowiadali, że do Wrocławia jadą powalczyć o dobry wynik, tyle że były to urzędowe zapowiedzi, które przeciwnik bez większego wysiłku zweryfikował już w I połowie. Zaczęło się w 6 min, kiedy nie pilnowany w polu karnym Amir Spahic wykorzystał doskonałe podanie z rzutu rożnego Sebastiana Mili i głową pokonał debiutującego w bramce Odry Michała Buchalika. 10 minut później Tomasz Szewczuk zakręcił po przypadkowej akcji Marcinem Dymkowskim, a ten faulował minimalnie przed polem karnym. Sędzia odgwizdał faul i… wskazał na wapno. Karnego skwapliwie wykorzystał Mila, ale przy całej akcji po raz kolejny słabo spisała się defensywa Odry, która nie potrafiła przerwać w porę akcji.
W kolejnych minutach na boisku trwał piłkarski „dziadek”. Zawodnicy Śląska swobodnie wymieniali między sobą podania, a piłkarze Odry nijak nie potrafili przerwać akcji rywali. Słabo grali młodzi zawodnicy. Szymon Jary grał zbyt miękko i raził niecelnymi podaniami wzdłuż boiska. Adam Mójta na skrzydle ogrywany był niemiłosiernie przez Szewczuka. Kiepsko prezentowali się również doświadczeni gracze Odry, a Śląsk potrafił to bez trudu wykorzystać. W 28 min Vuk Sotirovic wykorzystał doskonałe prostopadłe podanie Mili. Całej akcji piłkarze Odry tylko się przyglądali. Anemiczną postawę Odry w ostatniej minucie I części spotkania wykorzystał Mila. Łukasz Madej dośrodkował spod samej linii końcowej boiska (kolejny spóźniony wślizg defensora Odry), piłkę mimo asysty obrońcy zgrał jeszcze Szewczuk i Mila nie miał problemów z pokonaniem Buchalika. Bezradni zawodnicy Moskala w tym momencie zapewne chcieli by mecz już się zakończył. Na szczęście w II części spotkania gospodarze odpuścili tempo gry i nie strzelili już więcej bramek. Zaś Odry nie było stać tego dnia nawet na honorowe trafienie i tym samym powtórzył się wynik z ubiegłego sezonu, w którym Śląski również rozbił Odrę 4:0. Jedyna zdobycz wieczoru to „czerwień” Jacka Kowalczyka, który powędrował do szatni w 88 min. za drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę.
– W pierwszej połowie zagraliśmy zbyt delikatnie, zupełnie odpuściliśmy Śląskowi. Meczu nie można zaczynać od tylu straconych bramek – podsumował występ swojej drużyny trener Moskal. Bardziej dosadni byli kibice drużyny Odry, którzy proponują zatrudnić do zespołu piłkarki z Raciborza (piłkarki RTP Unii). – Będzie taniej i jestem pewien, że dziewczyny zagrałyby o wiele lepiej – pisze na forum SSOW Chapi.
(art)