Musimy być przygotowani na uprawy genetycznie modyfikowane
Rolnicy z kilku powiatów wzięli udział w spotkaniu na temat upraw roślin genetycznie modyfikowanych.
Spotkanie „GMO na Górnym Śląsku – co my na to” odbyło się w miniony czwartek, 5 listopada, w Połomi. Ale nawet po kilku prelekcjach i ożywionej dyskusji rolnicy nadal nie znają jasnej odpowiedzi na pytanie, czy uprawy transgeniczne są dla ludzi dobre, czy też nie. – I nie odpowiemy sobie na wszystkie pytania – zaznaczył już na początku Janusz Wita, zastępca wójta w gminie Mszana, inicjator spotkania. – Naszym celem jest, żeby jak najwięcej się tutaj dowiedzieć, ponieważ GMO zbliża się do nas nieubłaganie i musimy być na to przygotowani. Pytanie, czy jest to naturalna kolej rzeczy, czy też zaglądanie Panu Bogu do kieszeni? – pytał wicewójt.
Eksperyment z atramentem
Na sali obecni byli m.in. rolnicy ze Śląskiej Izby Rolniczej, a także przedstawiciele organizacji rolniczych i ekologicznych. Jedni opowiadali się za nowoczesnym rolnictwem i wyrównaniem szans, inni uważali, że ważniejsze od produkcji jest zdrowie człowieka. Pierwszy wykład na temat „Organizmy modyfikowane genetyczne w rolnictwie, ich rola i znaczenie. Szanse i niebezpieczeństwa dla rolników” wygłosił dr Waldemar Szendera, naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego. Ingerencje genetyczne zobrazował doświadczeniem. Do jednej szklanki z wodą wstrzyknął atrament strzykawką, do drugiej wrzucił nabój z atramentem. – Jeśli rozpylimy środek przeciw szkodnikom, to zanieczyścimy całe środowisko. Jest on wtedy jak ten atrament, który zabarwia całą wodę. Jeśli zaś użyjemy go w postaci zmutowanego genu, to pozostanie on tylko w kukurydzy, tak jak ten nabój – argumentował.
Jak się zamkniemy, to przegramy
Z kolei Roman Włodarz, prezes zarządu Śląskiej Izby Rolniczej, odniósł się do aspektów ekonomicznych i produkcyjnych. – Nie możemy się zamykać na GMO, bo skazujemy się na nierówne warunki konkurencji – podsumował. Gospodarzami szkolenia w Połomi była Śląska Izba Rolnicza – Rada Powiatowa w Wodzisławiu przy współpracy gminy Mszana oraz Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Wodzisławiu.
(izis)
***
Co o GMO myślą rolnicy?
Antoni Polok z Radlina
(3 – ha gospodarstwo)
GMO pozornie wydaje się wydajne i korzystne dla rolnictwa, ale moim zdaniem uprawy genetycznie modyfikowane nieodwracalnie zmieniają rośliny, zwierzęta i ludzi. I to już się dzieje. Wystarczy spojrzeć tylko na wiek dojrzewania młodzieży. Kiedyś to było 13 -14 lat, teraz dojrzewają 8-10 – letnie dzieci. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że genetyka powoduje zmiany, nad którymi człowiek może nie zapanować.
Henryk Hajduczek z Rydułtów
(razem z wynajmem około 10 – ha gospodarstwo)
Kiedyś w gospodarstwie hodowało się kurczaka pół roku, żeby go zjeść. Teraz w hodowlach trwa to kilka tygodni. Czy to jest zdrowe? Tyle się mówi o zdrowej żywności, a tak naprawdę liczy się tylko kasa i biznes, a nie ludzkie zdrowie. Z tego co słyszałem, Niemcy i Francja już odrzucają GMO. Uważają, że idzie to w złym kierunku dla ludzkości.
Paweł Duda z Radlina
(2 ,5 – ha gospodarstwo)
(2 ,5 – ha gospodarstwo)
Liczą się pieniądze i szybka, tania produkcja. Ale możemy wszyscy tego żałować, jak stracimy zdrowie. Poza tym, jaka jest jakość tych produktów? Kiedyś rolnik z 1 ha ziemi miał 8 ton ziemniaków, teraz sypiąc nawozami osiąga nawet 60 ton. Ale jakie te ziemniaki są? Sine, puste w środku, bez smaku. GMO nie prowadzi w dobrym kierunku, wszyscy czujemy, że coś jest nie tak.