Wiaduktu nie ma, wątpliwości pozostają
Droga w miejscu zlikwidowanego wiaduktu w Skrzyszowie jest wykonywana nieprawidłowo – uważa radny Stanisław Tatarczyk. Inwestor odpowiada, że widoczność w tym miejscu będzie dobra, a radny niepotrzebnie próbuje wtrącić swoje trzy grosze.
Zdaniem Stanisława Tatarczyka, radnego ze Skrzyszowa, likwidacja wiaduktu na ulicy 1 Maja w Skrzyszowie została spartaczona. Twierdzi on, że inwestor, czyli Powiatowy Zarząd Dróg poszedł po linii najmniejszego oporu i chce przeprowadzić inwestycję jak najmniejszym nakładem sił. – Wykonawca wybrał za mało ziemi. Przecież kiedy podejmowano decyzje o likwidacji wiaduktu była mowa o tym, że zostanie tu przywrócony stan pierwotny. Tymczasem na pewno nie jest to stan sprzed budowy wiaduktu – ocenia Stanisław Tatarczyk. – W efekcie zamiast zlikwidować przyczynę wypadków, czyli wzniesienie ograniczające widoczność, dalej będziemy mieć kiepską widoczność bo z dokumentów, do których udało mi się dotrzeć wynika, że pewne wzniesienie tutaj pozostanie – dodaje radny.
Trzy metry wystarczą?
– Zgodnie z projektem poziom jezdni zostanie obniżony o 3 metry. Niech pan radny nie opowiada, że taka niwelacja nie poprawi widoczności, bo to nieprawda – mówi Zbigniew Derbis, projektant przebudowy i zarazem pełnomocnik PZD. – Żeby przywrócić stan pierwotny musielibyśmy obniżyć poziom jezdni jeszcze o 1,5 metra. Przebudowa objęłaby wówczas znacznie dłuższy odcinek jezdni. To z kolei dwukrotnie podwoiłoby koszty inwestycji – dodaje Derbis. Problemu nie widzą również godowscy urzędnicy. – Domagając się likwidacji wiaduktu, chodziło nam o poprawę widoczności na tym odcinku. I ten najważniejszy warunek został spełniony. Już na obecnym etapie robót widać, że widoczność poprawi się zdecydowanie – ocenia Mariusz Adamczyk, wójt Godowa.
Radny ma obawy, projektant je rozwiewa
Stanisława Tatarczyka tłumaczenia projektanta nie przekonują. Uważa, że po zakończeniu inwestycji kierowcy wjeżdżający na 1 Maja z ulicy Mszańskiej i tak będą niewiele widzieć. – Przecież tu będzie garb, przez co widoczność będzie kiepska – argumentuje radny. – Garbu żadnego tutaj nie będzie bo również Mszańska zostanie obniżona – odpowiadają przedstawiciele wykonawcy inwestycji. Radny ma również obawy co do jakości wykonanych prac. – Widzę jak pracują tutaj fachowcy na budowie autostrady A1. Każda warstwa podbudowy jest badana na wytrzymałość. Tutaj takich badań nie widziałem, a mieszkam tuż obok – docieka Tatarczyk.
– Każda warstwa została przebadana. Nawet ostatnio byli tu fachowcy z Politechniki z Gliwic i stwierdzili pewną niestabilność podłoża. Dlatego dodaliśmy kolejną warstwę podbudowy – wyjaśnia Zbigniew Derbis.
Nie stać ich na szastanie publicznym groszem
Cała sprawa irytuje dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg. – Pan radny chodzi i przeszkadza w robocie – mówi Marek Okularczyk, dyrektor PZD. – Chce żebyśmy wykopali głębszą dziurę i wykonywali roboty na odcinku nie 230 m a 400 m. Ale my obracamy publicznymi pieniędzmi i nie możemy sobie pozwolić na ich marnotrawstwo. Pan radny nie ma chyba świadomości o ile wzrosłyby koszty, gdyby miały zostać spełnione jego postulaty – nie kryje irytacji Okularczyk. Zaznacza, że likwidacja wiaduktu jest inwestycją ponadplanową, na którą z trudem udało się znaleźć środki.
Wicestarosta dotrzymał słowa
Przypomnijmy, że sprawa nabrała tempa 2 lata temu. Mieszkańcy ulicy 1 Maja domagali się likwidacji niebezpiecznego i niepotrzebnego już wiaduktu, na którym zginęły 3 osoby. Wówczas na wizji lokalnej wicestarosta Tadeusz Skatuła obiecał, że do końca kadencji wiadukt zostanie zlikwidowany.
Artur Marcisz