Wszystko byle nie gaz
Podgrzana atmosfera podczas rozmowy o ogrzewaniu osiedla Mikołajczyka.
To miało być rutynowe, żeby nie powiedzieć – przynudnawe, przedstawienie radnym raportu o budynkach komunalnych. Pokazanie stanu obecnego, wyliczenie dokonanych remontów i przybliżenie planów modernizacji. Kiedy Czesław Brachmański, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Radlinie, na sesji rady miejskiej 27 października powiedział, że generalnie władze planują montować na osiedlu Mikołajczyka centralne ogrzewanie na gaz, wśród radnych zawrzało.
Najpierw termomodernizacja
– Czy nie byłoby lepiej podpiąć się do sieci ciepłowniczej? Bo mam doświadczenia z ulicy Solskiego. Tam ogrzewanie mieszkań gazem o powierzchni około 45 m kwadratowych wychodzi około 600 – 700 zł. Więc pytanie, czy ci wszyscy mieszkańcy będą w stanie to płacić. Chyba, że będzie z prawdziwego zdarzenia wykonana termomodernizacja, doszczelnienie mieszkań – mówił radny Andrzej Likos. Radny Michał Wawrzyniak przyznał, że system gazowy jest najdroższy. Może lepiej zastanowić się nad modernizacją istniejącego centralnego ogrzewania. Henryk Rduch bez ogródek rzucił, jaka jest mentalność ludzi zarządzających tym miastem. – Największe wpływy podatkowe są z węgla. Na węglu wszyscy siedzimy, z węgla żyjemy, a przygotowujemy ogrzewanie na gaz – mówił.
Węgla dużo i mało
Piotr Śmieja, zastępca burmistrza odparł, że owszem, żyjemy na węglu, ale nie takim, jaki jest potrzebny do palenia w kotłach ekologicznych. A tylko na takie piece węglowe można się ubiegać o różne dofinansowania. Poza tym decyzja o ogrzewaniu węglowym wiązałaby się z koniecznością prucia istniejących kominów w blokach i budowania nowych, szerszych. – Żeby poprowadzić nowe kominy, trzeba by się przebić przez stropy. Tam mieszkają ludzie. Nie mamy możliwości przekwaterowania ich na czas takich robót – mówi zastępca burmistrza.
Nie tak drogo
Władze Radlina wyliczają korzyści z centralnego na gaz. Na osiedlu jest nowa sieć gazownicza, nie ma natomiast ciepłociągu. Ten trzeba byłoby zbudować. Wariant gazowy jest korzystniejszy dla miasta. Lokatorzy rozliczają się bezpośrednio z gazownią. Jeśli nie płacą, zakład gazowniczy sam ściąga należność, ostatecznie odcina gaz. W wariancie z siecią ciepłowniczą rachunki idą przez zakład gospodarki mieszkaniowej. Więc jeśli ktoś nie płaci, to automatycznie bije w kondycję zakładu, ten musi zapłacić ciepłowni całość, potem ściągać z lokatorów. Nie można takiemu lokatorowi po prostu wyłączyć ciepła. Władze uspokajają, że gaz nie jest aż taki drogi. Te wyjaśnienia nie przekonały radnych. Dla nich gaz to ostateczność. Chcieli, żeby burmistrz spróbował znaleźć inne sposoby modernizacji centralnego ogrzewania na osiedlu. Wiceburmistrz odparł, że podejmie rozmowy.
(tora)